Temat w ostatnim tygodniu przypomina popularną "puszkę Pandory". Przypomnijmy, po tym jak Gajda zarzucił Kotwicy fałszowanie dokumentacji, zawieszony w obowiązkach służbowych wicedyrektor szpitala zwołał konferencję prasową i odniósł się do zarzutów ortopedy i radnego. Stwierdził m.in. że wiedza Gajdy jest mierna, że nie radził on sobie na stanowisku ordynatora ortopedii i był przeciwny wykonywaniu zabiegów neurochirurgicznych w tym oddziale. Radny dementował to podczas poniedziałkowego spotkania z dziennikarzami w biurze samorządu powiatowego. Na wstępie cytował pismo, jakie do dyrektora szpitala Andrzeja Jarzębowskiego wystosowała jedna z pacjentek ze Śląska, lecząca się w Skarżysku. Kobieta chwaliła sobie opiekę tutaj, słowa podziękowania prosiła skierować właśnie na ręce Gajdy.
- W styczniu, po odejściu doktora Andrzeja Kozłowskiego ze skarżyskiego szpitala stanąłem przed dylematem. Pozostać, czy odejść, bo miałem dwie interesujące propozycje. Postanowiłem kontynuować pracę w tutejszym szpitalu, choć warunki były trudne. Praktycznie codziennie w oddziale pracowało tylko dwóch-trzech lekarzy. Dla porównania w sąsiednich Starachowicach czy Końskich jest ich 9-10. Nawet w soboty wykonywaliśmy zabiegi endoprotezoplastyki, aby oddział nie tracił kontraktu. Moja praca została doceniona przez dyrektora Jarzębowskiego, uczynił on to podczas sesji Rady Powiatu w czerwcu tego roku - oświadczył Gajda.
Stwierdził, że nie wie, na jakiej podstawie Kotwica uznaje go za miernego specjalistę, skoro nigdy z nim nie operował, nie był też jego pacjentem.
- Wykonuję różne operacje, nie jest prawdą, że byłem przeciwnikiem zabiegów neurochirurgicznych w oddziale. Funkcjonuje on sprawnie, pacjenci chcą się tu leczyć. Ja też nie zamierzam odchodzić z tego szpitala - dodał.
Gajda powiedział, że zrezygnował z funkcji ordynatora nie dlatego, że sobie nie radził, co insynuował Kotwica.
- Decyzje o funkcjonowaniu oddziału zaczęły zapadać bez uzgodnienia ze mną, nie zamierzałem być figurantem - tłumaczył.
Więcej o samej sprawie z rzekomym fałszowaniem protokołów nie chciał mówić. Na pytanie, dlaczego o wszystkim zdecydował się powiedzieć dopiero publicznie na sesji, pomijając drogę służbową (dyrektor Jarzębowski, ewentualnie starosta skarżyski Michał Jędrys), odparł.
- 13 listopada do dyrekcji szpitala wypłynęła skarga od innego lekarza na Kotwicę. Informowałem o tym również starostę. Nic w tej sprawie nie zrobiono, dlatego temat protokołów poruszyłem w trakcie sesji - opowiadał radny.
O sprawie szpitala więcej napiszemy w piątkowym "Echu Skarżyskim".
Piotr STAŃCZAK
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?