Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polskie smaki, pasje i przygody, czyli Bogdan Panhirsz, człowiek roku 2013, prywatnie (zdjęcia)

Marzena SMORĘDA [email protected]
W zagrodzie dyrektora Bogdana Panhirsza jest miejsce dla wszystkich zwierząt. Wyśmienicie czują się tu chodzące wolno konie, bociany, pod dachem od wiosny rezydują jaskółki, a psy cieszą się nieograniczoną swobodą.
W zagrodzie dyrektora Bogdana Panhirsza jest miejsce dla wszystkich zwierząt. Wyśmienicie czują się tu chodzące wolno konie, bociany, pod dachem od wiosny rezydują jaskółki, a psy cieszą się nieograniczoną swobodą. archiwum prywatne
Przedstawiliśmy już zdobywcę tytułu Człowiek Roku 2013 w pracy. Dzisiaj prezentujemy go prywatnie.
Bogdan Panhirsz, człowiek roku 2013, prywatnie

Bogdan Panhirsz, człowiek roku 2013, prywatnie

Rodzina, praca, zwierzęta i ogród wypełniają bez reszty życie Bogdana Panhirsza - biznesmena, twórcy i dyrektora zarządu Grupy Polskie Składy Budowlane, który otrzymał tytuł Człowieka Roku 2013 w województwie świętokrzyskim w konkursie organizowanym przez "Echo Dnia".

Znany jest z niepohamowanej wręcz pasji do pracy, której poświęca nawet kilkanaście godzin na dobę. O dłuższym wypoczynku nawet nie marzy. - Nie tęsknię za lenistwem, wręcz przeciwnie, gdybym pozwolił sobie na wylegiwanie się w łóżku, uważałbym dzień za zmarnowany. Tak jestem skonstruowany. Mam wewnętrzną dyscyplinę i plan dnia, który po brzegi wypełnia praca. Ale nie jestem pracoholikiem, po prostu pracę kocham - mówi Bogdan Panhirsz.

PASJONAT ŻYCIA RODZINNEGO

W wolnym czasie na pierwszy plan wychodzi rodzina. Jak twierdzi, jest ogromnym pasjonatem swojej żony Janiny, która świetnie radzi sobie z domem i całym gospodarstwem. Mają dwoje dzieci, 36-letnią córkę Monikę, z wykształcenia filologa rosyjskiego, mieszkającą w Niemczech i 30-letniego syna Macieja, który pracuje w firmie Shell w Krakowie. Maja też wnuki: 10-letniego Lukasa i roczną Hannę. - Kiedy tylko jest okazja, spotykamy się, by wspólnie się sobą nacieszyć - mówi dyrektor.

Wolnego czasu dla rodziny i swoich zainteresowań nie ma jednak za wiele. Nawet zimowa olimpiada w Soczi nie jest w stanie odciągnąć go od zajęć.

- Jestem fanem sportu, szczególnie narciarstwa, ale igrzyska oglądam jedynie z doskoku, bo goni mnie praca. Kibicuję Justynie Kowalczyk, podziwiam talent i sukcesy Kamila Stocha, jak każdy Polak, trzymam kciuki za naszą reprezentację, jednak nie wciąga mnie to na tyle, żebym przesiadywał przed telewizorem. Nie mam na to czasu. Sportu też nie uprawiam. Raz do roku funduję sobie krótki, zaledwie kilkudniowy wypoczynek na stoku. Wtedy zabieram żonę, wnuka i ruszam w góry.

SPRAWDZONE SMAKI

Dyrektor Polskich Składów Budowlanych, jak przystało na człowieka skromnego, nie jest wymagający także w kuchni.

- Próbowałem potraw z różnych stron świata, ale najbardziej smakują mi polskie smaki. Na top-liście moich ulubionych potraw pierwsze miejsce zajmuje barszcz czerwony, a dalej są oczywiście kotlety schabowe, rosół i tym podobne naszej kuchni. Zagraniczne dziwolągi kulinarne zupełnie mnie nie interesują. Pilnuję jednak, by jadać regularnie. Polecam to zresztą każdemu, stąd w naszej firmie pomysł na ciepły posiłek w pracy. Dostają go wszyscy pracownicy. Smakuje znakomicie, bo przyrządzony jest w naszym otwartym niedawno hotelu Słoneczny Zdrój, który słynie z dobrej kuchni.

RAJ DLA ZWIERZĄT

Bogdan Panhirsz Europę zjeździł w interesach wzdłuż i wszerz. Jednak z tych podróży najlepiej zapamiętał lotniska i hotele. Na zwiedzanie nie miał za bardzo czasu. Prywatnie podróżuje niewiele. - Ja uwielbiam ciepłe kraje, żona za to jest zwolenniczką surowych klimatów. Najchętniej jednak czas spędzam w domu, ogrodzie, w towarzystwie bliskich i ukochanych zwierząt, których mam całe stadko - mówi.

Jest więc biało umaszczony Sajgon, koń rasy polskiej i trzy konie huculskie: ogier Jaspis i klacze Wenus i Kaja, która dostała imię na cześć słynnej wokalistki Kayah. Mają na pastwisku pełną swobodę, z dostępem do wodnych kąpieli i żyją pełnią szczęścia. Tak samo, jak i cztery owczarki niemieckie. Starsze psy to Jenny i Ares, a młodsze, długowłose Geszo i Princess. Ogromny półtorahektarowy teren przy domu, na którym jest pastwisko i ogród to ich królestwo.

- Bardzo cieszy mnie, że są tu szczęśliwe. Mam serce dla zwierząt, dlatego chyba odwiedzają mnie gremialnie także ptaki. Na wiosnę w gniazdach lokują się jaskółki, a po pastwisku wśród koni spacerują bociany. Wyraźnie upodobały sobie takie towarzystwo i świetnie się razem mają. Na wiosnę przygotowałem dla nich niespodziankę - dziewięciometrową wieżę z ogromnym gniazdem. Za kilka tygodni mogą się już w nim wygodnie osiedlić - mówi właściciel przydomowego zoo.

Azylem, w którym znajduje wytchnienie po wielogodzinnej pracy w firmie jest piękny i zadbany ogród. - Doskonale w nim wypoczywam, ale jest to wypoczynek bardzo aktywny. Koszę trawę, kopię dołki pod rośliny, gimnastykuję się przy cięciu drzew czy sadzeniu roślin. Moja żona dba o to, abym nie narzekał na brak zajęcia, które tak bardzo lubię i jak przystało na umysł ścisły, bo ma wykształcenie techniczne, dostaję od niej na kartce dokładny plan pracy.

BEZ INTERNETU ANI RUSZ

Bogdan Panhirsz z pozoru wiedzie życie bardzo poukładane, w którym nie zdarzają się na co dzień jakieś wyjątkowe fajerwerki. Ma jednak na koncie kilka spektakularnych, a nawet bardzo trudnych przeżyć. Do nich zalicza na przykład trzyletni pobyt w Iraku, w okresie wojny iracko-irańskiej w latach 80.

- Przez dwa lata mieszkałem tam sam, potem sprowadziłem rodzinę. Córka chodziła nawet do szkoły w Bagdadzie. Ten czas był dla nas trudny i niebezpieczny. Inny był klimat, kultura i reżim, ale bardzo dużo tam zobaczyłem i poznałem życie z innej strony. Podróżując służbowo, zwiedziłem Irak wzdłuż i wszerz. Bardzo ciekawa była też podróż na Islandię. Szczególnie zapadł mi w pamięć udział w niebezpiecznym spływie na pontonie, w którym brałem udział razem z żoną. To było nie lada wyzwanie. We znaki dał mi się też surowy klimat Norwegii - opowiada.

- Najbardziej emocjonująca dla mnie byłaby jednak sytuacja, w której znalazłbym się przez dłuższy czas z dala od pracy i bez dostępu do Internetu czy telefonu. Z takiego przymusowego urlopu na pewno nie byłbym szczęśliwy i na pewno nerwowo bym się rozchorował - wyjaśnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie