Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Zbigniewicach ludzie mówią "nie" elektrowni wiatrowej

Małgorzata PŁAZA
Zygmunt Pawlik pokazuje miejsce, w którym ma stanąć turbina wiatrowa.
Zygmunt Pawlik pokazuje miejsce, w którym ma stanąć turbina wiatrowa. Małgorzata Płaza
Mieszkańcy Zbigniewic w gminie Koprzywnica nie zgadzają się na to, aby na terenie ich wioski stanęła elektrownia wiatrowa.
Anna Baran i Zygmunt Pawlik twierdzą, że lokalizacja wiatraka jest nie do przyjęcia, jest za blisko domów, placu zabaw dla dzieci i upraw.

Anna Baran i Zygmunt Pawlik twierdzą, że lokalizacja wiatraka jest nie do przyjęcia, jest za blisko domów, placu zabaw dla dzieci i upraw. Małgorzata Płaza

Anna Baran i Zygmunt Pawlik twierdzą, że lokalizacja wiatraka jest nie do przyjęcia, jest za blisko domów, placu zabaw dla dzieci i upraw.
(fot. Małgorzata Płaza)

Uważają, że decyzji o lokalizacji z nimi nie konsultowano, a ponadto podjęto ją w oparciu o źle przygotowane dokumenty. Władze Koprzywnicy odpierają zarzuty.

Inwestor uzyskał już wymagane pozwolenia. Wiatrak, według informacji władz gminy, ma stanąć w Zbigniewicach jeszcze w pierwszej połowie tego roku. Mieszkańcy nie składają jednak broni i zapowiadają, że do inwestycji nie dopuszczą.

ZA BLISKO DOMÓW I SADÓW

- Nie jesteśmy przeciwni samej elektrowni. Jeśli rzeczywiście jest potrzebna, niech powstanie. Chodzi nam o zachowanie wszelkich norm, przede wszystkim bezpiecznej odległości od zabudowań - tłumaczą mieszkańcy.

Od niektórych domów wiatrak ma dzielić zaledwie 400 metrów, od stadionu i placu zabaw dla dzieci - 300 metrów. W opinii mieszkańców, miejsce jest nie do przyjęcia również z tego powodu, że na stadionie w Zbigniewicach zostało zlokalizowane awaryjne lądowisko dla helikoptera sanitarnego.

Anna Baran, sołtys Zbigniewic i Zygmunt Pawlik, mieszkaniec tej wioski pokazują lokalizację inwestycji:

- Wiatrak ma stanąć na działce znajdującej się tuż obok sadu należącego do moich dzieci. To bezpośrednie sąsiedztwo - mówi Anna Baran.

Sadów jest w tej okolicy więcej. Jak zaznacza Zygmunt Pawlik, znajdują się tam również uprawy truskawek, porzeczek, wiśni i aronii. - To teren wykorzystywany rolniczo - mówi Zygmunt Pawlik.

Wiatrak, zaznaczają mieszkańcy, wbrew zapewnieniom władz Koprzywnicy, nie będzie mały. Będzie miał 110 metrów wysokości. Będzie jak 40-piętrowy blok. - Trudno sobie wyobrazić pracę w sąsiedztwie takiej konstrukcji. W okresie zimowym zdarza się, że lód, który osadza się na łopatach skrzydeł, odrywa się od nich i spada. To poważne zagrożenie - mówi Anna Baran.

Zygmunt Pawlik wspomina także o uciążliwym dla ludzi "efekcie migotania cienia". Obracające się skrzydła turbiny przy słońcu święcącym za nimi rzucają ruszające się cienie, tworząc wrażenie stroboskopu.

Przeciwnicy inwestycji wskazują na walory przyrodnicze terenu. Niedaleko miejsca planowanej inwestycji znajdują się lasy i dwa stawy. Spotyka się tam płazy i ptactwo. Nieco dalej jest zalew na rzece Koprzywiance. Kompleks leśny graniczy z ostoją Zyznów. To obszar chroniony Natura 2000. Od wiatraka będzie dzielić go niecałe półtora kilometra.

Ponadto tuż obok działki, na której ma stanąć wiatrak, przebiegają linie wysokiego napięcia. - Co będzie, jeśli dojdzie do przecięcia przewodów? - pytają mieszkańcy.

Województwo podkarpackie, przypomina Zygmunt Pawlik, określiło minimalną odległość elektrowni wiatrowych od zabudowań. Musi ona wynosić dwa kilometry. Podobne decyzje podjęło szereg gmin. - Jest to tym bardziej uzasadnione, że jak pokazują najnowsze badania, oddziaływanie farm wiatrowych dużej mocy sięga nawet 10 kilometrów - tłumaczy Zygmunt Pawlik.

Mieszkańcy Zbigniewic, po zawiązaniu stowarzyszenia, którego celem jest niedopuszczenie do realizacji inwestycji, zwrócili się do Rady Miejskiej Koprzywnicy o podjęcie uchwały w sprawie ustalenia minimalnej odległości, jaka miałby dzielić wiatraki od domów. W piśmie zaproponowali cztery kilometry, ale jak podkreślili, poczucie względnego bezpieczeństwa zapewniałyby również dwa. Ich prośba nie została jednak uwzględniona.

BOJĄ SIĘ CHORÓB

Największe obawy mieszkańców budzi wpływ elektrowni wiatrowej na zdrowie. - W Zbigniewicach mieszkają młode małżeństwa. Jak mają żyć ze świadomością, że ich dzieci mogą być narażone na choroby wynikające z funkcjonowania wiatraków? - pyta Łukasz Mysłek.

Członkowie stowarzyszenia pokazują obszerną dokumentację i cytują fragmenty pism, z których wynika, że wiatraki mogą niekorzystnie oddziaływać na zdrowie.

"Największe wątpliwości budzą zagadnienia związane ze szkodliwym oddziaływaniem generowanego przez turbiny wiatrowe hałasu, infradźwięków, promieniowania elektromagnetycznego, występowania efektów migotania cieni i refleksów światła oraz możliwości odrywania się kawałków lodu z łopat wirnika" - to fragment odpowiedzi sekretarza stanu w ministerstwie zdrowia Sławomira Neumanna na interpelację poselską.

Naumann pisze, że nadmierna i długotrwała ekspozycja na infradźwięki i dźwięki o niskiej częstotliwości może powodować różne objawy chorobowe, w tym wywoływać chorobę wibroakustyczną, a efekt migotania cienia powodować u niektórych osób zawroty głowy, utratę równowagi czy mdłości.

"Wydaje się, że ze względu na wiele czynników, odległością gwarantującą zarówno dotrzymanie norm hałasu, jak i zminimalizowanie potencjalnych uciążliwości oraz ograniczającą do minimum wpływ efektu migotania cieni, emisji infradźwięków i zagrożeń związanych z odrywaniem się od łopat kawałków lodu jest dystans co najmniej 2 kilometrów. W zależności od warunków lokalnych i środowiskowych odległość ta może być większa" - czytamy w piśmie przedstawiciela resortu zdrowia.

KONSULTACJI NIE BYŁO?

Zdaniem Sławomira Neumanna, "bardzo istotną sprawą jest uwzględnienie opinii społeczeństwa w trakcie planowania inwestycji i przeprowadzenie rzetelnej kampanii informacyjnej". O aktywnym udziale społeczeństwa, mowa jest także w odpowiedzi ministerstwa gospodarki na interpelację poselską.

W Zbigniewicach, twierdzą nasi rozmówcy, kampanii informacyjnej w ogóle nie było. Podkreślają, że burmistrz nie mówił im o planowanej inwestycji podczas spotkań wiejskich. - Ograniczał się jedynie do wywieszania informacji na tablicach ogłoszeniowych. Takie ogłoszenia są jednak często zrywane lub zaklejane. A kto ma zwyczaj zaglądania do Biuletynu Informacji Publicznej? Kto czyta ogłoszenia w starostwie? - pytają.

Do pierwszego spotkana poświęconego elektrowni wiatrowej doszło dopiero pod koniec grudnia ubiegłego roku. - Być może dlatego początkowo nie zdawaliśmy sobie sprawy ze wszystkich problemów, jakie wiążą się z postawieniem w naszej wiosce elektrowni wiatrowej. Oczy otworzyła nam wizyta na farmie wiatrowej w Pakosławiu koło Iłży - mówi Zygmunt Pawlik.

Pod koniec stycznia odbyła się w Koprzywnicy sesja poświęcona odnawialnym źródłom energii. Mieszkańcy Zbigniewic twierdzą, że nie mogli wtedy w pełni przedstawić swoich racji.

BŁĘDY W RAPORCIE

Oburzenie wśród mieszkańców Zbigniewic budzi "Raport oddziaływania na środowisko". Jak podkreślają, jest to dokument kluczowy w przypadku takich inwestycji jak elektrownie wiatrowe. - To raport napisany "na kolanie", prawdopodobnie ściągnięty z innego rejonu kraju. Przypuszczamy, że jego autorzy nawet nie byli na naszym terenie - stwierdzają członkowie stowarzyszenia.

Na potwierdzenie swoich słów pokazują fragmenty opracowania: "Przedsięwzięcie nie zmieni stanu jakości klimatu akustycznego istniejącego, gdyż na danym terenie istnieją już elektrownie wiatrowe (…) Zmianie ulegnie widok, z krajobrazu znikną dwie elektrownie wiatrowe, ale w nich miejsce powstanie tylko jedna siłownia wiatrowa".

- Zapis został przy aneksie sprostowany, jednak sam fakt umieszczenia takiej informacji o czymś świadczy - komentuje Zygmunt Pawlik.

Zdaniem autorów opracowania, elektrownia wiatrowa nie będzie oddziaływała na zwierzęta, gdyż … nie występują na terenie Zbigniewic. W dokumencie mowa jest również o tym, że turbiny będą się znajdować z dala do zabudowań mieszkalnych, od zalesień czy pojedynczych drzew.

- Bzdury - kwitują mieszkańcy.

Teren, zdaniem twórców opracowania, charakteryzuje się "przeważającą ilością zbóż jako upraw". Jak wyliczyli, w Zbigniewicach na 165 hektarach uprawia się rzepak. - Wioska Zbigniewice zajmuje 180 hektarów, a zatem cała musiałaby być obsiana rzepakiem. Tymczasem u nas w ogóle nie ma rzepaku - śmieją się mieszkańcy.

W jednym fragmencie opracowania zamiast nazwy "Zbigniewice" widnieje "Unichowo". - To w oparciu o tak nierzetelne materiały wydano zgodę na inwestycję. Jak możemy nie protestować? Nie możemy też zrozumieć, dlaczego władze gminy nie pochyliły się nad tym opracowaniem - mówią mieszkańcy Zbigniewic.

Mieszkańcy, cytując inne fragmenty opracowania, podkreślają, że decyzja o warunkach zabudowy nie powinna być wydana.

Pod protestem przeciwko budowie elektrowni podpisało się prawie 300 osób. To osoby ze Zbigniewic i sąsiednich miejscowości.

Pod koniec stycznia skierowali do burmistrza Koprzywnicy wniosek o wznowienie postępowania w sprawie wydanej w listopadzie ubiegłego roku decyzji o warunkach zabudowy dla planowanej inwestycji. Odwołanie skierowali również do starosty sandomierskiego, samorządowego kolegium odwoławczego w Kielcach oraz generalnego inspektora ochrony środowiska. Poprosili o pomoc parlamentarzystów i wojewodę.

Mieszkańcy, powołując się na opracowania i dokumenty, twierdzą, że nie było podstaw do wydania zgody na postawienie wiatraka.
Mieszkańcy, powołując się na opracowania i dokumenty, twierdzą, że nie było podstaw do wydania zgody na postawienie wiatraka. Małgorzata Płaza

Mieszkańcy, powołując się na opracowania i dokumenty, twierdzą, że nie było podstaw do wydania zgody na postawienie wiatraka.
(fot. Małgorzata Płaza)

BURMISTRZ ODPIERA ZARZUTY

Marek Jońca, burmistrz Koprzywnicy twierdzi, że zarzuty i obawy mieszkańców Zbigniewic są bezpodstawne. - Stowarzyszenie stara się przedstawić funkcjonowanie wiatraka, jako niosącego wręcz śmiertelne zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi, powołując się na dostępne mu informacje, lecz zaprezentowane w sposób wybiórczy i jednostronny. Nie mają one rzetelnego poparcia faktami i badaniami, mogącymi świadczyć o realnym zagrożeniu - mówi burmistrz.

Burmistrz wskazuje na to samo opracowanie, na jakie przywołują mieszkańcy, ale na inny fragment: "Zgodnie z raportem Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), energetyka wiatrowa jest jednym z najmniej szkodliwych dla zdrowia ludzi sposobów wytwarzania energii elektrycznej".

Marek Jońca prezentuje także wyniki badań przeprowadzone na grupie prawie 2000 osób w Szwecji, które nie potwierdziły negatywnego wpływu wiatraków na ludzi. - Od wielu już lat interesuję się zagadnieniami z zakresu ekologii i odnawialnych źródeł energii. Nie ukrywam, że jestem zwolennikiem takich rozwiązań - podkreśla burmistrz.

Burmistrz Jońca odpiera zarzut o braku informacji na temat planowanej inwestycji. - Budowa turbiny wiatrowej to nie jest inwestycja celu publicznego, w tym wypadku nie ma wymogu prowadzenia konsultacji społecznych. Zresztą prawdopodobnie niczego by one nie zmieniły. Wszyscy, którzy są sąsiadami działki, na której ma powstać inwestycja, byli na każdym etapie postępowania zawiadamiani, a w urzędach są stosowne potwierdzenia odbioru doręczonych pism - wyjaśnia burmistrz.

Marek Jońca dodaje, że na początku lutego zorganizował konferencję naukową na temat: "Odnawialne źródła energii - szanse i zagrożenia dla społeczności lokalnych" Żaden z członków stowarzyszenia nie wziął jednak w niej udziału.

Pierwsze informacje dotyczące inwestycji pojawiły się na internetowej stronie gminy w październiku 2011 roku.

Zapytany o raport, Marek Jońca podkreślił, że nie jest to dokument gminy, nie był on podstawą wydania decyzji o warunkach zabudowy dla planowanej inwestycji.

Podstawą była decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach dla inwestycji, przygotowana przez gminę, po uprzednim uzgodnieniu jej z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska i Sanepidem. Dodatkowo na zlecenie starostwa przeprowadzone zostały badania poziomu hałasu. - Żadne przepisy nie określają odległości, jaka powinna dzielić wiatraki od zabudowań. Nie ma takich norm - zaznacza Marek Jońca.

Burmistrz podkreśla także, że nie było podstaw do odmowy wydania decyzji o warunkach zabudowy. - Zrobiliśmy wszystko zgodnie z prawem, co jak sądzę potwierdzi decyzja samorządowego kolegium odwoławczego - dodał burmistrz Marek Jońca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie