O zasadność wycięcia przez właściciela terenu ponadstuletnich dębów, rosnących na tak zwanym wale tarnowskiego, pytają mieszkańcy Sokolnik w gminie Gorzyce. Okazałe drzewa miały ponad 150 lat i były częścią skrawka Puszczy Sandomierskiej. Władze gminy twierdzą, że dały zgodę na wycinkę, bo drzewa były chore po powodzi.
O wycince drzew zaalarmowali nas mieszkańcy Sokolnik, dla których jest to decyzja barbarzyńska. Zdaniem zainteresowanych mieszkańców, co najmniej 10 sztuk drzew, spośród 23, ze względu na wiek należało objąć ochroną i nadać im status pomnika przyrody. Tymczasem właściciel terenu, na którym rosły drzewa, mając zgodę władz gminy, drzewa wyciął.
CHORE PO POWODZI
Po wyciętych dębach pozostały tylko pnie. - Rosły wzdłuż drogi gminnej, na dawnym wale przeciwpowodziowym usypanym przez mieszkańców na początku XX wieku w części wsi zwanej "wygon" lub "wybieg" - tłumaczą oburzeni mieszkańcy, którzy napisali do naszej redakcji w tej sprawie list. - Najstarsi mieszkańcy, którzy w tym miejscu pasali krowy, dobrze pamiętają, że te dęby już tam rosy i zawsze były częścią należącego do gminy wału, a nie własnością prywatną Scalanie gruntów szanowało mienie gminne i nie sądzimy, aby nagle wał z drzewami stał się częścią pola czy drogą.
Mieszkańcy pytają także o powód tak barbarzyńskiej decyzji. - Czy zgoda została wydana zgodnie z przepisami ochrony środowiska? Czy zgoda na wycinkę obejmowała wszystkie drzewa? - pytają ludzie.
STWIERDZILI CHOROBĘ
Zgodę na wycinkę dębów wydały władze gminy. Jednak wójt Gorzyc Marian Grzegorzek tłumaczy, że przed wydaniem decyzji zapoznał się z opinią podległych mu urzędników, którzy będąc w terenie po obejrzeniu drzew, stwierdzili, że drzewa są chore.
- Jest to konsekwencja ostatnich powodzi - tłumaczy Mieczysława Wicińska odpowiadająca w gminie Gorzyce za ochronę środowiska.
- Na tamtym terenie woda utrzymywała się długo, co negatywnie wpłynęło na stan drzewostanu. Niektóre z nich stanowiły zagrożenie. To nie jedyne drzewa na terenie gminy, które ucierpiały przez powodzie, jakie nawiedzały w ostatnich latach nasz teren.
CHCĄ OPINII DENDROLOGA
Czy pracujący w terenie urzędnicy zbadali wszystkie drzewa? Tego nie wiadomo. Wiadomo natomiast, jak wynika z dokumentów pokontrolnych, że te najbardziej okazałe w obwodzie miały ponad trzy metry. Wiadomo także, że mieszkańcy obejrzeli pnie wyciętych dębów i zrobili zdjęcia. Nie zgadzają się z opinią urzędników.
- Pnie oglądał człowiek, który na co dzień zajmuje się ochroną środowiska - mówi jeden z mieszkańców Sokolnik. - Stwierdził, że tylko niektóre pnie wskazują, jakoby drzewa mogły być chore. Ponadto po zmierzeniu jednego pnia, okazało, że drzewo miało ponad pięć metrów objętości. Jak to możliwe, że ktoś w gminie wydał zgodę na wycinkę dębów?
Dlatego zbulwersowani mieszkańcy zapowiedzieli, że sprawy nie zostawią. Będą sugerowali, aby radni zdecydowali na sesji o powołaniu biegłego z zakresu dendrologii, który okiem dachowca zbada i powie, jaki był faktyczny stan wyciętych drzew.
Temat dębów pojawi się zapewne na najbliższej sesji Rady Gminy, która odbędzie się w ostatnim dniu marca, w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej w Gorzycach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?