Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażacy z Sokolnik niczego nie podpalali. Większości pożarów w ogóle nie było... Prokuratura oskarża prezesa

Klaudia TAJS [email protected]
Byli w szkole lub w pracy, jednak z dokumentów wynikało, że gasili w tym czasie pożary. Za wyjazdy płaciła gmina.

Sprawa wyszła na jaw, bo inicjator tej fikcji przesadził i w ciągu roku wpisał kilkadziesiąt fikcyjnych pożarów. Tarnobrzeska prokuratura właśnie oskarżyła prezesa Ochotniczej Straży Pożarnej w Sokolnikach o poświadczenie nieprawdy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.

W całym 2011 roku w Sokolnikach (powiat tarnobrzeski) odnotowano dziewięć pożarów nieużytków i lasów. W kolejnym roku strażacy-ochotnicy wyjeżdżali do akcji gaśniczych znacznie częściej (51 zgłoszeń), co niektórym osobom dało do myślenia. O wyjątkowo dużej liczbie pożarów a w związku z tym wyższymi kosztami ponoszonymi przez gminę (strażak ochotnik za jedną godzinę udziału w akcji otrzymuje 14 zł ekwiwalentu), rozmawiano także w czasie Sesji Rady Gminy Gorzyce w czerwcu ubiegłego roku.
- Skierowaliśmy pismo do prokuratury i policji z zawiadomieniem, że nasiliły się pożary w Sokolnikach. Reszta jest w gestii policji - mówił wówczas młodszy brygadier Adam Zygmunt, zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Tarnobrzegu.

DRUH NIE JEST PODPALACZEM

Na strażaków-ochotników z Sokolnik padł więc cień podejrzenia, że to oni sami wzniecają pożary, by otrzymywać ekwiwalent. Sam prezes OSP Sokolniki zarzekał się, że jego druhowie z podpaleniami z pewnością nie mają nic wspólnego. Ręczył za nich.
Kiedy do pracy przystąpili policjanci i prokurator, już po pierwszych analizach dokumentów i przesłuchaniach świadków okazało się, że druhowie z tej jednostki rzeczywiście niczego nie podpalali. Jednocześnie ustalono, że często wyjeżdżali do pożarów nieużytków i lasów, jednak wyłącznie na papierze. Za wszystkim stał… prezes jednostki.

Mechanizm był prosty. Prezes OSP Sokolniki był jednocześnie strażakiem zawodowym pełniącym służbę na stanowisku dyżurnego operacyjnego Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Tarnobrzegu. Jeśli więc ktoś zgłaszał na numer alarmowy pożar w Sokolnikach, dyżurny wysyłał na akcję druhów ze swojej jednostki OSP. Wszystkie wyjazdy, numery telefonów i dane osób zgłaszających, jak również czas trwania akcji gaśniczej i osoby w niej uczestniczące, były odnotowywane w dokumentach.

FIKCJA W DOKUMENTACH

Gdy policjanci zaczęli sprawdzać papiery, ustalili, że wiele wyjazdów było czysta fikcją. Okazało się, że osoby wpisane jako zgłaszające pożar takiego pożaru nie zgłaszały, widniejące numery rzekomo ich telefonów do nich nie należą, a strażacy, którzy gasili pożary, wcale tego nie robili. W tym czasie byli bowiem w szkole, w pracy lub w domu. Na pewno jednak nie gasili ognia. Były też pojedyncze przypadki, że prezes sam siebie zgłaszał jako uczestnika akcji gaśniczych, gdy służbę na stanowisku dyżurnego operacyjnego pełnił któryś z jego kolegów z pracy. Oni sami nie wiedzieli, że są wprowadzani w błąd. Pierwszy fikcyjny wyjazd miał miejsce 25 marca 2012 roku, kolejny już następnego dnia…

Kiedy strażakowi zaczął się palić grunt pod nogami, przeszedł na strażacką emeryturę. Później, podczas przesłuchania w prokuraturze, wobec zgromadzonych dowodów przyznał się do poświadczania nieprawy w dokumentach, wyłudzania i próby wyłudzenia ekwiwalentu za wyjazdy (niektórych gmina nie wypłaciła). W tej sprawie prezes OSP Sokolniki usłyszał 31 zarzutów. Jeden zarzut wyłudzenia poświadczenia nieprawdy w dokumentach (wpisane nazwiska rzekomych uczestników akcji gaśniczej) usłyszał także drugi strażak tej jednostki, blisko współpracujący z prezesem. To on wskazywany był w fikcyjnych akcjach, jako dowodzący działaniami.

Wraz z aktem oskarżenia, jaki właśnie trafił do Sądu Rejonowego w Tarnobrzegu, wpłynęły wnioski odnośnie dobrowolnego poddania się karze zaakceptowanej przez prokuratora. Główny oskarżony miałby dostać półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata, nakaz naprawienia szkody wysokości około 150 złotych na rzecz Urzędu Gminy w Gorzycach oraz tysiąc złotych tytułem zapłaty częściowo kosztów sądowych. Dla drugiego strażaka proponowana kara to 1200 złotych grzywy i 500 złotych tytułem kosztów sadowych. Od sądu zależy, czy wnioski te zostaną uwzględnione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie