Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

17-letnia Małgosia z Kłyżowa spoczęła w grobie. Jak doszło do tej strasznej tragedii?

Zdzisław SUROWANIEC
Trumna z ciałem Małgosi wynoszona z kościoła.
Trumna z ciałem Małgosi wynoszona z kościoła. Zdzisław Surowaniec
Ten czarny sen wydarzył się naprawdę. 17-letnia Małgorzata, która pod sercem nosiła dziecko, została zamordowana. Nastoletni chłopiec przyznał się do popełnienia strasznej zbrodni i będzie sądzony jak dorosły człowiek. Prawdopodobnie nie zniósł myśli, że jest ojcem dziecka, które za chwilę miało się narodzić.

Sprawdziliśmy: Kto zabija…

Mieszkańcy Kłyżowa przyglądali się pracy policji, byli wstrząśnięci.
Mieszkańcy Kłyżowa przyglądali się pracy policji, byli wstrząśnięci. Zdzisław Surowaniec

Mieszkańcy Kłyżowa przyglądali się pracy policji, byli wstrząśnięci.
(fot. Zdzisław Surowaniec )

Sprawdziliśmy: Kto zabija…

Art. 148 KK, § 1. Kto zabija człowieka, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.

W tej sprawie jest wiele niewiadomych, szefowa stalowowolskiej prokuratury Barbara Bandyga informuje tylko o tym, na co ma twarde dowody w postaci dokumentów. - Jak ją zabił? - pytaliśmy w poniedziałek. - To wykaże sekcja zwłok - odpowiedziała, choć pewnie już wiedziała z wyjaśnień podejrzanego jak zginęła dziewczyna.

- Jakiej płci jest nienarodzone dziecko - zapytaliśmy w środę po sekcji zwłok wykonanej w Zakładzie Medycyny Sądowej Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. - Będę wiedziała, kiedy dostanę wyniki sekcji - usłyszeliśmy.

ŁADNA BUZIA

Informacja o zaginięciu siedemnastoletniej Małgorzaty została opublikowana już w sobotę na stronie internetowej komendy policji w Stalowej Woli. "Dziewczyna w piątek po południu wyszła z miejsca zamieszkania i do chwili obecnej nie nawiązała kontaktu z rodziną. Wszystkie osoby, które posiadają informacje o miejscu pobytu zaginionej proszone są o kontakt ze stalowowolską Policją" - głosił komunikat.

Jak można było dalej przeczytać, informacja o zaginięciu siedemnastolatki dotarła na Policję w sobotę późnym popołudniem. Natychmiast zorganizowano poszukiwania. Dziewczyny szukali policjanci wspierani przez strażaków ochotników, w sumie ponad 40 osób. Rozdano rysopis i opis ubioru zaginionej dziewczyny - wzrost około 160 centymetrów, waga - 60 kilogramów, tęga budowa ciała, włosy ciemne, oczy brązowe, twarz pociągła, uszy przylegające, małe, nos prosty. Ubiór - bluza z kapturem koloru granatowego, spódnica czarna, przed kolana, getry koloru czarnego, buty tak zwane balerinki w niebieskim kolorze. Było też zdjęcie, które Małgorzata sama sobie zrobiła telefonem komórkowym. Widać nostalgicznie uśmiechniętą, ładną buzię.

BEZ AFERY

Przeczesywano okolicę dokładnie, nie natrafiono na ślad dziewczyny. W sobotę padał ulewny deszcz, w niedzielę się trochę wypogodziło. Szukano w Krzakach i w oddalonym o pięć kilometrów Kłyżowie. Dziewczyna przed wyjściem z domu powiedziała, że idzie do kościoła na Drogę Krzyżową, a potem miała się spotkać z kolegą z Kłyżowa. W domu wiedzieli, co ją z nim łączy. Przyznała się, że była z nim w piątym miesiącu ciąży. - Nie robili w domu z tego afery. Rodzice powiedzieli, że dziecko się wychowa - powiedziała jej babcia, kiedy stała w grupie mieszkańców w miejscu, gdzie w poniedziałek przy sosnowym młodniku miała się odbyć wizja z udziałem nieletniego.

W niedzielę ktoś znalazł niebieską balerinkę w okolicy cmentarza w Kłyżowie. To pozwoliło zawęzić pole poszukiwań i użyć psa tropiącego. Przed północą pies wywąchał ciało zakopane w piachu w sosnowym młodniku oddalonym o dwieście metrów od cmentarza. Rodzice zostali powiadomieni o trzeciej nad ranem w poniedziałek. Zrealizował się czarny scenariusz, stracili córkę i jej nienarodzone dziecko.

Prawdopodobnie policja dotarła do kilkunastu osób podejrzewanych o zbrodnię, ale szybko się okazało, że najbardziej obciążony jest Przemek D. - Czy to był jej chłopak, przychodził do domu do Małgosi? - pytam babci? - A tam, kręcił się koło domu, spotykali się za stodołą - odpowiedziała. Dość szybko odbyła się wizja lokalna, bo Przemek przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia - jak to określają prawnicy. Jeszcze w poniedziałek prokuratura postawiła mu zarzut zabójstwa dziewczyny.

TAKI DELIKATNY

Poniedziałek był słonecznym, upalnym jak na wiosnę dniem. Koło cmentarza, przy sosnowym młodniku, w miejscu, gdzie odkopano ciało Małgosi, stał radiowóz. Policjanci otoczyli teren taśmą policyjną. Powoli schodzili się ludzie z Kłyżowa, stali w grupach, patrzyli w milczeniu w miejsce, gdzie doszło do strasznego morderstwa. Albo rozmawiali o tym, co się mogło wydarzyć. Ludzie niewiele wiedzieli. Jako sprawców zbrodni wymieniali jednego z braci, zaliczanych do najbardziej niespokojnych we wsi.

Po kilku godzinach sennego czekania zrobił się ruch. Pod cmentarz podjechały cztery okratowane policyjne radiowozy z kilkudziesięcioma policjantami, prawdopodobnie z Rzeszowa. Dwa wjechały na miejsce zbrodni. Ludzie byli przekonani, że w pojazdach są dwaj podejrzani o zbrodnię. Niektórzy zaglądali do wnętrza pojazdów. Wśród ludzi była także matka Przemka. Zaprzeczała, że jej syn mógł być wmieszany w takie przestępstwo. - On jest taki delikatny - mówiła.

CIESZYŁA SIĘ DZIECKIEM

Znowu kilka godzin czekania. Ale była okazja do porozmawiania z ludźmi. Niektórzy okazali się skarbnicą informacji. Sympatyczna, młoda dziewczyna opowiada, że Małgorzata cieszyła się, że będzie mieć dziecko. Była umówiona na wizytę z lekarzem. Postanowiła w czwartek powiedzieć Przemkowi, że jest ojcem dziecka. Zadzwoniła do niego, powiedziała mu o tym i umówili się na piątek. Co się działo dalej, miała pokazać wizja lokalna.

Nagle prawie wszyscy policjanci ubrani w czarne bojowe mundury zostali wezwani i spod lasku przeszli na plac przed cmentarz. Inni poszerzyli taśmą obszar przy sosnowym lasku, poza którą nie można było przechodzić. Policjanci stojąc jeden przy drugim nie pozwolili pozostać nikomu na terenie placu przy cmentarnej bramie. Wkrótce po wysypanej tłuczniem drodze zajechało osobowe auto. Wysiadł zastępca stalowowolskiej prokurator, pojawił się chłopak ubrany na czarno, w bluzę z kapturem na głowie. Miał kajdanki na ręce, połączone długim łańcuchem z kajdankami, które trzymał ubrany po cywilnemu policjant. Jeden z policjantów niósł manekina naśladującego sylwetkę człowieka. To była ta sama kukła, wykonana w ubiegłym roku na potrzeby eksperymentu związanego z oceną czy mężczyzna w Stalowej Woli mógł zrzucić swojego syna z czwartego piętra bloku.

POLICYJNA OBSTAWA

Policjanci ustawili się tyralierą przy cmentarnym płocie. Prawdopodobnie chodziło o to, aby nikt nie podbiegł do podejrzanego, nie zrobił mu krzywdy, co by zniweczyło eksperyment. Ale ze strony ludzi nie było nikogo, kto by nawet krzyknął coś w kierunku chłopaka. Nawet siostra Małgorzaty ocierała łzy i niemo patrzyła na to, co się dzieje. Z dużej odległości, przez suche trawy, przez kwitnące drzewa, przez młode sosny, nikt nie był pewny kim jest chłopak prowadzony na łańcuchu. Szedł w otoczeniu policjantów nie przez cmentarz, tylko ścieżką obok, w kierunku lasku. Prawdopodobnie tak, jak szedł w piątek z Małgorzatą.

Na chwilę zniknął wraz z grupą policjantów w sosnowym lasku, w miejscu, gdzie wykopał grób głęboki na metr. Potem pojawił się z łopatą w dłoni i poprowadził policjantów dwieście metrów dalej. Policjanci w bojówkach nadal pilnowali, aby nikt z fotoreporterów nie zbliżył się na odległość mniejszą niż sto, dwieście metrów. To były bardzo trudne warunki do robienia zdjęć i nawet reporterzy z długimi obiektywami mieli problem ze zrobieniem wyraźnego ujęcia. Po skończonej wizji, chłopaka zabrało auto, a ludzie się powoli rozeszli.

Przemek z łopatą na wizji lokalnej.
Przemek z łopatą na wizji lokalnej. Zdzisław Surowaniec

Przemek z łopatą na wizji lokalnej.
(fot. Zdzisław Surowaniec)

JAK DOROSŁY

Za to do białości grzał się telefon szefowej prokuratury Barbary Bandygi, która z anielską cierpliwością udzielała dziesiątki wypowiedzi dla prasy. Dopiero we wtorek wieczorem, po sekcji zwłok, można się było więcej dowiedzieć. Sekcja zwłok wykonana w Zakładzie Medycyny Sądowej wykazała, że powodem śmierci dziewczyny było uduszenie. Prokuratura zwróciła się do Sądu Rodzinnego z wnioskiem, by szesnastolatek był sądzony jak dorosły, a nie jako nieletni. I tak się stało. Śledztwo będzie prowadziła nadal prokuratura, a sprawca mordu będzie odpowiadał z kodeksu karnego, jak dorosły.

- Grozi mu kara pozbawienia wolności od 8 do 15 lat lub 25 lat - usłyszeliśmy od prokurator Bandygi. To zależy od oceny okoliczności zbrodni, między innymi czy była dokonana z premedytacją, czy w afekcie i czy chłopak "wiedział, co czyni". Chłopak zostanie także umieszczony w schronisku dla nieletnich, co w jego wieku jest formą tymczasowego aresztowania. Miejsce umieszczenia w schronisku wskaże sąd.

POSZEDŁ NA MECZ

Chodzą słuchy, że spotkanie podejrzewanego z Małgorzatą miało burzliwy przebieg. Ludzie mówią, że ją pobił, zanim udusił i zakopał używając wcześniej przygotowanej łopaty. Wiele osób dziwi się jak wątły chłopak poradził sobie z uduszeniem dobrze zbudowanej dziewczyny. Padały nawet sugestie ze strony ludzi, że ktoś mu pomagał. Jednak prokuratura nie zatrzymała nikogo więcej. Na stronach internetowych znalazły się wpisy, że chłopak niedawno chciał popełnić samobójstwo, ale został odratowany. Są też opinie, że po dokonanej zbrodni, poszedł w sobotę na dyskotekę, a w niedzielę kopał piłkę na meczu, albo że od razu po uduszeniu dziewczyny poszedł grać w piłkę.

Szesnastoletni Przemek był uczniem klasy pierwszej technikum o specjalności drogowej w stalowowolskiej "budowlance". Nie stwarzał problemów wychowawczych, uczył się średnio. Siedemnastoletnia Małgorzata była uczennicą trzeciej klasy gimnazjum w Kłyżowie. - Zawsze była uśmiechnięta, nie stwarzała problemów wychowawczych, wyróżniała się zaciekawieniem - wspominał ją podczas żałobnego nabożeństwa ksiądz Henryk Król. - W ostatnią środę zapytała mnie kiedy mogłaby się wyspowiadać. Odpowiedziałem jej, że spowiedź jest codziennie. Była u spowiedzi w czwartek.

WIĘC ZAMILKNIJMY

Kapłan mówił dalej: - Nie da się opisać słowami tego, co czujemy. Więc zamilknijmy. Bóg rozumie nasze problemy. Nie spekulujmy, co się wydarzyło. Pan Bóg wszystko osądza i wszyscy zostaniemy osądzeni. Małgosia prosi teraz o modlitwę, dobre uczynki i pokutę w jej intencji. Prosi o to was, drodzy młodzi. Bo ona już wie, jak należy żyć na ziemi. Chciałaby was ostrzec, abyście powrócili do Boga, aby nie było w was złych emocji, aby nie było kolejnych tragedii. Po chwili refleksji szybko można wrócić do dawnego życia i zapomnieć co się wydarzyło. Niech Bóg poruszy nasze serca, abyśmy się nauczyli i przyjęli Boże prawo.

Kiedy biała trumna z ciałem Małgosi wynoszona była z kościoła, rozległa się pożegnalna pieśń: "Anielski orszak niech Twą dusze przyjmie, uniesie z ziemi ku wyżynom nieba, a pieśń zbawionych niech ją zaprowadzi aż przed oblicze Boga Najwyższego".

Tam, gdzie stoi radiowóz, zakopane było ciało dziewczyny.
Tam, gdzie stoi radiowóz, zakopane było ciało dziewczyny. Zdzisław Surowaniec

Tam, gdzie stoi radiowóz, zakopane było ciało dziewczyny.
(fot. Zdzisław Surowaniec)

Do eksperymentu użyto manekina.
Do eksperymentu użyto manekina. Zdzisław Surowaniec

Do eksperymentu użyto manekina.
(fot. Zdzisław Surowaniec)

Msza żałobna w kościele w Krzakach
Msza żałobna w kościele w Krzakach Zdzisław Surowaniec

Msza żałobna w kościele w Krzakach
(fot. Zdzisław Surowaniec )

Miejsce, gdzie Przemek zakopał ciało Małgosi.
Miejsce, gdzie Przemek zakopał ciało Małgosi. Zdzisław Surowaniec

Miejsce, gdzie Przemek zakopał ciało Małgosi.
(fot. Zdzisław Surowaniec)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie