Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ruszył proces w głośnej sprawie zabójstwa 4-latka w Nowej Dębie

Marcin RADZIMOWSKI [email protected]
42-letniej Barbarze U. grozi minimum osiem lat więzienia, maksymalnie dożywocie.
42-letniej Barbarze U. grozi minimum osiem lat więzienia, maksymalnie dożywocie. Marcin Radzimowski
- Nie byłam go w stanie udusić kablem, więc zakryłam mu buzię ręką - gdy te słowa padały z ust 42-letniej Barbary U. z Nowej Dęby, na jej twarzy nie rysowały się żadne uczucia. Kobieta oskarżona o zabójstwo swojego czteroletniego synka Bartusia, we wtorek stanęła przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu, gdzie ruszył jej proces.

Zanim rozprawa się rozpoczęła, sąd ogłosił półgodzinną przerwę, by rozpoznać wnioski oskarżonej i jej obrońcy o utajnienie procesu. 42-latka twierdziła, iż obawia się reakcji współosadzonych w areszcie śledczym względem niej, gdy dowiedzą się, za co tam przebywa. Kolejnym argumentem miał być fakt, że poruszane będą tematy dotykające sfery intymnej. Sąd uznał jednak, iż nie ma powodów do utajnienia rozprawy, mając na względzie charakter przestępstwa i ogólnie pojęte dobro społeczne.

SZOKUJĄCE, NIE DLA MATKI

Barbara U. skorzystała z prawa do odmowy składania wyjaśnień, zgodziła się odpowiadać na pytania. Zanim te padły, sędzia Małgorzata Szwedo-Dec - przewodnicząca pięcioosobowego składu orzekającego, odczytała wyjaśnienia 42-latki złożone w śledztwie. Były one szokujące. Nie dla matki jednak, na twarzy której nie rysowały się żadne uczucia, nie licząc jej ledwie smutnego wyrazu.
"(…) Bartek położył głowę na moich kolanach, jego tułów leżał na kanapie. Chwyciłam za kabel, owinęłam raz wokół jego szyi i zacisnęłam. Zawołał >>Czemu mi to robisz?<<. Chwilę potem nabrał powietrza i powiedział >>już będę grzeczny<<. Bronił się, zaczął wywijać we wszystkie strony (…)" - cytowała słowa oskarżonej sędzia.

W swoich wyjaśnieniach składanych w śledztwie 42-latka szczegółowo opisywała, jak duszony chłopiec zaczął sinieć, jak pojawiły się przedśmiertne drgawki.
- Nie byłam go w stanie udusić kablem, więc zakryłam mu buzię ręką - potwierdziła wczoraj w sądzie kobieta.

By dokończyć swojego dzieła, wciąż zasłaniając usta i nos synka dłonią, kobieta przeniosła go z pokoju do kuchni, położyła na podłodze i docisnęła własnym ciałem do podłoża. By nie miał szans walczyć.

BARTUŚ BYŁ DLA NIEJ CIĘŻAREM

Dlaczego doszło do zbrodni? Oskarżona tłumaczyła, że wspólnej z obecnym mężem byli zadłużeni (nie był biologicznym ojcem chłopca, jej pierwszy mąż zginął w wypadku samochodowym), mieli stare kredyty do spłaty, brakowało na bieżące wydatki, były też problemy mieszkaniowe. Twierdziła, że chcąc raz na zawsze rozwiązać swoje problemy, postanowiła zabić synka a potem popełnić samobójstwo.
- Dlaczego więc postanowiła pani zabić synka? Przecież gdyby tylko sobie pani odebrała życie, pani problemy też by się skończyły. A chłopiec byłby pod opieką bliskich - dopytywał oskarżoną sędzia Józef Dyl, ale odpowiedzi się nie doczekał.

Barbara U. odnosząc się do odczytanych swoich wyjaśnień ze śledztwa, większość potwierdzała. Zaprzeczała jednak, by przygotowała wcześniej sznur, by planowała zabójstwo synka. Trudno znaleźć jednak spójność jej słów na różnych etapach postępowania i można odnieść wrażenie, że to przemyślane działanie - zabójstwo zaplanowane i z premedytacją zrealizowane, jest surowiej oceniane przez sąd.

WSZYSTKO WINA JEJ OJCA?

Zeznań przed sądem nie chciał składać ojciec oskarżonej (miał prawo do odmowy), złożył je natomiast jej mąż. 37-letni mężczyzna mówił o żonie jako dobrej, kochającej matce, która zawsze troszczyła się o synka. - Kiedy jeszcze nie byliśmy małżeństwem napisała mi sms, że on j ja jesteśmy największą miłością jej życia - zeznawał mąż.

Mężczyzna przez większą część składania zeznań przekonywał sąd, że do tragedii doprowadził pośrednio jego teść. Według niego to właśnie ojciec żony jest odpowiedzialny za jej stan fatalny psychiczny, za to, że miewała myśli samobójcze.

- Kiedy mieszkała z nim był apodyktyczny. Znęcał się nad nią psychicznie, na przykład kazał jej czyścić piec centralnego ogrzewania co trzy dni. A jak nie chciała się dołożyć do kupna kostki na chodnik, to sprzedał jej lodówkę - zeznawał mężczyzna. Zapominając przy tym, że na ławie oskarżonych nie zasiada jego teść, lecz jego żona, na dodatek oskarżona o znacznie potworniejsze przestępstwo, niż znęcanie się psychiczne nad inną osobą.

Do tej zbrodni doszło 23 września ubiegłego roku w domu jednorodzinnym w Nowej Dębie. Oskarżona przebywała w nim wówczas jedynie z czteroletnim synkiem, Bartusiem. Gdy jej szwagier i teściowa wrócili do domu z zakupów, znaleźli leżącego nieruchomo chłopca i jego matkę. Ekipa pogotowia ratunkowego przewróciła akcję serca czterolatka, jednak pomimo wysiłków lekarzy, kilkanaście dni później w szpitalu stwierdzono śmierć mózgu wskutek niedotlenienia, kilka dni później natomiast zgon chłopca.

Ciąg dalszy procesu w środę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie