Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do eurowyborów coraz bliżej. Wybierzemy dwóch europosłów z Podkarpacia

Grzegorz LIPIEC, [email protected]
Kampania wyborcza z każdym dniem się rozpędza, a kandydaci szukają sposobów na przyciągnięcie naszej uwagi. Jedni chwalą się swoimi dotychczasowymi osiągnięciami, inni obiecują obronę polskich interesów w Brukseli. Kolejni już teraz deklarują, że oddadzą połowę swojej pensji na cele społeczne.

O dwa mandaty Parlamentu Europejskiego z Podkarpacia, sprawowane obecnie przez Elżbietę Łukacijewską (Platforma Obywatelska) oraz Tomasza Porębę (Prawo i Sprawiedliwość), stoczony zostanie zacięty polityczny bój. Na Podkarpaciu zarejestrowano 90 kandydatów z dziewięciu komitetów wyborczych. Na listach nie brakuje znanych nazwisk, obecnych europarlamentarzystów, posłów, samorządowców.
NIEZŁA KASA
Ile można zarobić, kiedy trafi się do Parlamentu Europejskiego? Eurodeputowani pobierają miesięczne wynagrodzenie w wysokości 7665,31 euro, czyli około 35 tysięcy złotych. Oprócz pensji podstawowej dostają też diety (298 euro za każde posiedzenie), 304 euro za dzień pracy w komisji, zwroty kosztów podróży oraz około 4 tysięcy euro miesięcznie na prowadzenie biur. Nie muszą się też martwic o emerytury. Po 63. roku życia mogą liczyć na świadczenie, a jego wysokość będzie równa 3,5 procent wynagrodzenia za każdy pełny rok wykonywania mandatu. Kadencja eurodeputowanego trwa pięć lat.
- Różnice pomiędzy zarobkami w Brukseli i w naszym kraju są ogromne. Spora część społeczeństwa jest zdania, że poseł, który zdobywa mandat do Brukseli, tak naprawdę dostaje szansę na zapewnienie sobie i swojej rodzinie bytu na lata. To frustruje - twierdzi Leszek Gajos, socjolog z Wyższej Szkoły Prawa i Administracji w Rzeszowie. - Oburzenie może mieć wpływ na frekwencję.

ZDYSCYPLINOWANI

Polacy do wyborów nie lubią chodzić, a frekwencja podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego jest o kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt procent niższa niż w przypadku wyborów samorządowych, prezydenckich oraz do Sejmu i Senatu RP.
- Pocieszające w tym wszystkim jest to, że na Podkarpaciu ta frekwencja przy wyborach do europarlamentu jest zawsze jedną z wyższych w skali kraju. Ma to związek z tym, że jest tutaj "żelazny elektorat", który zawsze wspiera swoją partię - mówi Leszek Gajos. - Z perspektywy lokalnej oczywiście wiele osób uważa, że Parlament Europejski ich nie interesuje. To jest jednak błędne myślenie.
Już teraz wiele stowarzyszeń i fundacji zachęca do pójścia na wybory 25 maja. Jedną z takich inicjatyw jest "Masz głos - masz wybór" Fundacji Batorego. Na stronie internetowej maszglos.pl można znaleźć informacje o kandydatach z każdego z okręgów, a także podstawowe informacje, w jaki sposób oddać głos poza miejscem zameldowania. Czasu jest niewiele, bo do 20 maja musimy pójść do urzędu gminy, gdzie chcemy głosować i poprosić o dopisanie do spisu wyborców, albo do 23 maja udać się do urzędu gminy, gdzie mamy stałe zameldowanie i poprosić o zaświadczenie, które umożliwia nam głosowanie w każdym miejscu.

OBIETNIC CZAR

Wybory to dobry czas na składanie obietnic. Kampania trwa w najlepsze, a politycy ruszają do miast i miasteczek na spotkania z wyborcami. Trzeba przyznać, że na razie na najbardziej ciekawy pomysł wpadł kandydat Polskiego Stronnictwa Ludowego. Minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz, który po Podkarpaciu podróżuje specjalnym autobusem. - Chciałbym dotrzeć nie tylko do mieszkańców dużych miast, ale także i do wsi i małych miasteczek - komentuje kandydat "ludowców".
Ciekawą propozycję złożyli dwaj kandydaci Platformy Obywatelskiej. Mirosław Pluta, poseł z okręgu rzeszowsko-tarnobrzeskiego oraz Piotr Tomański, poseł z okręgu przemysko-krośnieńskiego. - Wraz z Piotrem Tomańskim deklarujemy, że oddamy 50 procent poborów eurodeputowanego na cele społeczne - mówi Mirosław Pluta. - Te pieniądze chcielibyśmy przekazać ludziom mającym ciekawe pomysły. Założymy osobne konto, na którym rocznie gromadzilibyśmy 150 tysięcy złotych. To bardzo dużo pieniędzy, które mogłyby trafić na ciekawe przedsięwzięcia.

Na razie nie było żadnych spektakularnych obietnic, najczęściej padają słowa o obronie interesu Polski w zjednoczonej Europie, choćby przez promowanie Podkarpacia. Nasze województwo w trakcie kampanii odwiedzili już politycy z pierwszych stron gazet: był wicepremier Janusz Piechociński, minister środowiska Maciej Grabowski, ale to pewnie dopiero początek, bo do wyborów zostało 12 dni. - Politycy starają się ważyć swoje słowa. To dobrze, lepsze to niż kolejne obietnice, o których też już społeczeństwo ma wyrobione zdanie - dodaje Leszek Gajos. - Mimo wszystko wybory do europarlamentu są "przetarciem" dla partii politycznych przed jesiennymi wyborami samorządowymi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie