Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brazylijscy kibice wystawią rachunek, gdy minie szok - Korespondencja z Rio de Janeiro

Remigiusz Półtorak, Rio de Janeiro
Teraz wszystko się pomieszało. Smutek, niedowierzanie, gniew, frustracja, a nawet obojętność. Brazylijczycy będą potrzebowali trochę czasu, żeby to ogarnąć.

Najbardziej niebezpiecznie zrobiło się po piątej bramce pierwszego półfinałowego meczu mistrzostw świata. Ludzie na Copacabanie z niedowierzaniem kręcili głowami, patrząc na niemiecką maszynę i bezsilność brazylijskich piłkarzy, gdy nagle ktoś nie wytrzymał. Tak jakby w jednym momencie skumulowany smutek i szok przemienił się w złość. A potem w strach. Brakowało niewiele, a dotychczasowe święto mogło przeistoczyć się w koszmar - dosłownie - jeszcze podczas meczu. W zamieszki, które byłoby trudno opanować.

Wszyscy zaczęliśmy uciekać. Z trudem, po piasku. Byle przed siebie i byle dalej. Tym razem się udało, bo policja, która na każdym roku i w każdym miejscu publicznym, czeka w gotowości jak w stanie wojennym, szybko opanowała sytuację.

Ale to był najbardziej znamienny sygnał - ten wulkan emocji, który Brazylijczycy nauczyli się nosić w sobie przed rokiem, gdy pojawiły się pierwsze masowe protesty, może wybuchnąć w każdej chwili. I to bardzo gwałtownie.

Brazylia ma dziś wiele twarzy - diametralnie różnych - ale od historycznego 8 lipca będzie miała jeszcze jedną. Twarz przepełnioną smutkiem i niedowierzaniem. To zupełnie inne oblicze niż to, które można tu było zobaczyć dotychczas - pełne uśmiechu i życzliwości, takiej normalnej. Paradoks polega na tym, że jeszcze w środę wieczorem Brazylijczycy - pod wpływem szoku - najwyraźniej nie zdawali sobie sprawy z wyjątkowości tego wydarzenia. W strugach tropikalnego deszczu niemało było nawet takich, którzy w rytmie samby i ze szklaneczką caipirinhy w ręku próbowali odreagować po swojemu. Tak jak dotychczas. Tak jakby Brazylia znowu wygrała. Przyzwyczajeni do zabawy, chcieli na siłę przedłużyć swoje marzenia albo wręcz minimalizować historyczny afront. Marcialo, 43-latek z Rio, przekonywał nas, że przeżył już dwa tytuły dla "canarinhos", więc teraz nie ma zamiaru rozpaczać, skoro ta generacja piłkarzy i tak jest do niczego. Beatriz, urodziwa tancerka samby, też ani myślała zalewać się łzami, bo "przecież za cztery lata i tak wygramy".

Wczoraj od rana przyszło już jednak otrzeźwienie. Te same twarze mijane dotychczas na ulicy stały się bardziej obojętne. Brazylijczycy wrócili do rzeczywistości w sposób najbardziej brutalny z możliwych. Zrozumieli, że mundial już się skończył. Przez cztery tygodnie żyli w kokonie - pełnym napięcia, ale przede wszystkim nadziei - że sukces sportowy może osłabić to wszechobecne przekonanie, iż organizacja mundialu wcale nie była potrzebna, skoro ważniejsze od budowy ogromnych, i zaraz niepotrzebnych, stadionów są wydatki na edukację, ochronę zdrowia i lepszą komunikację.

Takie pytania będą teraz coraz częstsze, bo frustracja musi znaleźć gdzieś ujście. Już wczoraj słyszeliśmy powracające opinie, że nie poprawia się życia ludzi dzięki futbolowi. A przynajmniej nie zawsze.

Nikt nie jest w stanie powiedzieć dzisiaj, jak bardzo wtorkowe upokorzenie odciśnie piętno na kondycji całego kraju. Społecznej i psychologicznej. Niemal pewne jest jednak to, że najwięcej stracą politycy. Ludzie są autentycznie wściekli na rządzącą Partię Pracujących i na prezydent Dilmę Rousseff. Celio Freitas Martins, który pracuje w Urzędzie Miasta w Rio de Janeiro, mówi nam, że takiego cynizmu, jaki prezentuje obecna władza, nie było nawet w czasach dyktatury, od połowy lat 60. do lat 80. - Powiem więcej, wszyscy jesteśmy smutni, że Brazylia przegrała, bo kibicowaliśmy tej drużynie, nawet jeśli nie miała tyle talentu co poprzednie ekipy. Ale jej zwycięstwo oznaczałoby, że władza poczułaby się jeszcze pewniej. A to byłoby najgorsze - mówi Celio. - Bo prawdziwa Brazylia wcale nie wygląda tak, jak można zobaczyć podczas mundialu. Impreza się skończy, policja zniknie z ulic, wróci przestępczość, jaką znamy tu na co dzień.

Prof. Elton Luiz Leite de Souza z Universidade do Rio de Janeiro, jednego z największych uniwersytetów w mieście, mówi, że "drużyna, którą zobaczyliśmy w meczu z Niemcami trochę odzwierciedla aktualny stan brazylijskiego społeczeństwa".

- Niepewne swojej przyszłości, podzielone, niezdolne do wielkich uniesień, gdy przychodzi godzina próby. Utraciliśmy kreatywność, która nas wyróżniała. Klęska jest tym bardziej bolesna, że futbol odzwierciedla naszą tożsamość. Po takim ciosie może nastąpić jeszcze większy marazm, bo tu nie chodzi tylko o piłkę. Konsekwencje są trudne do przewidzenia, ale niewątpliwie się pojawią. Może nie od razu. Ludzie są jeszcze w szoku, sfrustrowani, nie sądzę, aby masowo zaczęli wychodzić na ulice już teraz. W każdym razie Dilma miałaby problemy niezależnie od wyniku mistrzostw, futbol mógł to tylko osłabić - mówi prof. Leite de Souza.

Dziś już wiadomo, że nie osłabi. Wybory są zaplanowane w październiku. Do tego czasu może się wiele zdarzyć, ale pewne jest jedno: wstydu, kojarzonego teraz z miliardowymi wydatkami na mundial, Brazylijczycy nie wyrzucą z pamięci przez całe lata.

Więcej pesymistów

W ciągu kilku lat sytuacja gospodarcza Brazylii zmieniła się diametralnie, co spowodowało rewoltę wielu grup społecznych. Gdy największy kraj w Ameryce dostawał organizację mundialu, nic nie zapowiadało takiego załamania. Jeszcze przed czterema laty wzrost gospodarczy przekraczał 7 proc., w tym roku prognozy są na poziomie 1,8 proc. Z sondażu przeprowadzonego przed mistrzostwami wynikało, że zaledwie co czwarty Brazylijczyk jest zdania, że kraj rozwija się prawidłowo. Teraz ten odsetek najpewniej jeszcze spadnie.

WSZYSTKO o Mundialu w Brazylii

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie