Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszechmogąca "Cząstka Boga". Prokuratura umorzyła sprawę kupowania dopalaczy

Andrzej PLĘS
„Produkt kolekcjonerski. Nie do spożycia” – te dwa zdania na opakowaniach w praktyce zapewniają sprzedawcom dopalaczy bezkarność.Dariusz Danek
„Produkt kolekcjonerski. Nie do spożycia” – te dwa zdania na opakowaniach w praktyce zapewniają sprzedawcom dopalaczy bezkarność.Dariusz Danek
Pani Krystyna ze Stalowej Woli przydybała syna na gorącym uczynku, jak kupuje kilka porcji dopalaczy w punkcie handlowym przy ulicy Jana Pawła II. Policjanci zabezpieczyli specyfiki, ale prokuratura nie doszukała się znamion przestępstwa i sprawę musiała umorzyć.

Stalowowolanka wiedziała, że syn nie pierwszy raz w tym punkcie kupował dopalacze, co potwierdziły obserwacje wynajętego przez nią prywatnego detektywa. Ale pierwszy raz udało się pani Krystynie niemal uczestniczyć w transakcji. Na uzależnienie syna jest wyczulona, bo młody mężczyzna jest chory onkologicznie i - zdaniem lekarzy - używanie środków psychoaktywnych może spowodować atak choroby.

Wraz z mężem śledziła syna aż po sklepik, oboje wkroczyli, kiedy syn przekazywał pieniądze sprzedawczyni, ona przekazywała mu saszetki z dopalaczami. Wezwana przez nich policji była w ułamku sekundy.

- Podjęliśmy taka interwencję 24 czerwca, zabezpieczyliśmy 15 opakowań "Cząstki Boga", które przekazaliśmy do sanepidu celem przeprowadzenia badań - mówi Andrzej Walczyna ze stalowowolskiej Komendy Powiatowej Policji.

Błyskawiczne umorzenie

Miejscowa prokuratura rejonowa przyjęła z kolei zawiadomienie w sprawie bezpośredniego niebezpieczeństwa utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu wobec syna pani Anny. A ona zaledwie po trzech dniach otrzymała z prokuratury zawiadomienie, że postępowanie zostało umorzone.

- Dostarczam dowodów, przedstawiam opinię lekarzy, którzy mówią, że zażywanie przez syna tych substancji może się dla niego skończyć tragicznie, a dla organów ścigania to nie ma znaczenia - denerwuje się kobieta.

- Umorzyliśmy dochodzenie ze względu na brak znamion czynu zabronionego - tłumaczy Barbara Bandyga, szefowa stalowowolskiej prokuratury. - Nie było tej bezpośredniości narażenia zdrowia i życia, z napisów na opakowaniach wynikało, że te substancje nie są do spożycia. Ten pan tych środków nie zażył, więc jego zdrowiu i życiu niebezpieczeństwo bezpośrednio nie zagrażało.

Bezkarni w majestacie prawa

Dodaje też, że także prokuratura wobec takich sytuacji czuje się bezradna, bo wszyscy wiedzą, o co chodzi, ale nie ma instrumentów prawnych, którymi można by powstrzymać dystrybucję dopalaczy.

- Wystarczy napisać na opakowaniu produktu, że to egzemplarz kolekcjonerski, nie do spożycia - argumentuje. - Na opakowaniach denaturatu też jest napisane, że nie do spożycia i ani producent, ani sprzedawca nie odpowiada za skutki zatrucia tych, którzy to piją.

Jako że dopalacze nie są narkotykami, prokuratura nie ściga ich na podstawie ustawy o przeciwdziałaniu narkomani, za to ścigać może sanepid.

Zabezpieczone w sklepiku dopalacze nie były narkotykami, ale tzw. środkami zastępczymi, więc podlegają procedurom sanepidu. Nie pierwszy raz stalowowolski akurat przyjmował substancję, pochodzącą z tego samego punktu handlowego.

- Nie badamy ich, w kraju są dwa laboratoria, które się tym zajmują - uściśla Stanisław Pieprzny, dyrektor miejscowego sanepidu. - Podejmujemy działanie, jeśli badania wykażą, że substancja ma działanie odurzające i wtedy możemy wszcząć postępowanie.

Sklepik przy Alei Jana Pawła II doskonale jest mu znany, a inspektorzy sanepidu bywają w nim często.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu STALOWOWOLSKIEGO

- Rekwirujemy podejrzane substancje, wysyłamy do badań, które jednak trochę trwają, wstrzymujemy sprzedaż, a chwilę później w tym samym miejscu, być może te same specyfiki, ale pod inną nazwą i w innym opakowaniu sprzedaje już inny podmiot gospodarczy, być może tego samego właściciela - tłumaczy mechanizm dyrektor sanepidu. - Nie możemy zamknąć całego lokalu, bo w tym samym pomieszczeniu funkcjonuje inny sklep. Temu od dopalaczy wystarczy biurko i kilka półek. System prawny uniemożliwia skuteczne powstrzymanie dystrybucji dopalaczy.

Pani Krystyna nie rozumie niuansów prawnych, za to ma w pamięci opinie lekarzy, dotyczące skutków używania dopalaczy przez jej syna. Zapowiedziała zaskarżenie decyzji prokuratury, także interwencję w innych instytucjach. W Stalowej Woli wszyscy wiedzą, co rozprowadza się w sklepiku przy Al. Jana Pawła II. Nieoficjalnie wiadomo, że produkty pochodzą z firmy Kubieszek sp. z o.o. z Pabianic. W Radomiu nieletni, po zażyciu "Cząstki Boga" tego producenta, trafił do szpitala.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie