Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Marchewka ze Skarżyska Kamiennej marzy o godniejszym życiu. Pomóżmy mu!

Iwona ROJEK [email protected]
Pawła, cierpiącego na porażenie mózgowe dużo wysiłku kosztuje poruszanie się na ciężkim ręcznym wózku, marzy o elektrycznym.
Pawła, cierpiącego na porażenie mózgowe dużo wysiłku kosztuje poruszanie się na ciężkim ręcznym wózku, marzy o elektrycznym. Łukasz Zarzycki
Młodemu mężczyźnie chorującemu na porażenie mózgowe, który jest fanem Korony i Vive i dzielnie o siebie walczy bardzo potrzebna jest pomoc, aby mógł godnie żyć.

Wszyscy, którzy mogliby pomóc Pawłowi Marchewce, potrzebne są pieniądze na rehabilitację, na sfinansowanie części wózka elektrycznego, przydałby się lekki wózek ręczny, może ktoś ma niepotrzebny używany samochód, proszeni są o wpłaty na konto ING Bank Śląski na numer 5010 5014 6110 0000 9040 7712 15 z dopiskiem "Dla Pawła Marchewki", Skarżysko Kamienna ulica Sportowa 38/1. Ludziom, którzy chcieliby pomóc osobiście, lub nawiązać z nim kontakt i przyjaźń podajemy numer telefonu Pawła 785 938 106.

28 letni Paweł Marchewka ze Skarżyska Kamiennej, który cierpi od dziecka na porażenie mózgowe marzy o tym, żeby pojechać do Kielc na mecz Korony, albo Vive, zwiedzić Kielce, poznać nowych ludzi. Zobaczyć polskie morze lub góry. Marzy o godniejszym życiu.

Mimo wielu udręk i niespełnionych potrzeb Paweł wykazuje niesamowity optymizm i hart ducha. Zdrowi ludzie mogliby brać z niego przykład. Jest pełen życia, ma wiele planów.
Uśmiechnięty Paweł czeka na nas na wózku inwalidzkim przed swoim blokiem i ma ogromną potrzebę opowiedzenia o sobie, o tym czego pragnie i czego mu brakuje.

Chociaż ma spore problemy z mówieniem, porażenie zaatakowało też jego narządy mowy, to jednak można go z powodzeniem zrozumieć i od razu zorientować się, że mamy przed sobą inteligentnego, otwartego na świat, interesującego się wieloma rzeczami młodego człowieka. Zaprasza nas do mieszkania, które zajmuje razem z piątką rodzeństwa i mamą. Kolejny brat i siostra opuścili już mieszkanie i żyją w innych miastach.

POGODZONY Z LOSEM

- Mimo, że jestem kaleką, to nie mam o to do nikogo pretensji, ani do losu, ani do Boga, ani do mamy - mówi zaraz na początku rozmowy.

- Urodziłem się jako drugie dziecko, wcześniak, w siódmym miesiącu ciąży - opowiada. - W momencie kiedy rodzice dostrzegli, że nie poruszam się na własnych nogach zaczęli jeździć ze mną po szpitalach, byli w Busku Zdroju, Czarnieckiej Górze, Radziszowie i dopiero w trzecim roku życia lekarze zdiagnozowali u mnie dziecięcego porażenie mózgowe. Od tego momentu zacząłem być rehabilitowany, co przyniosło taki efekt, że usprawniono moje nogi. Wprawdzie są o wiele krótsze, niż mają je zdrowi ludzie, ale mogę samodzielnie przejść kilkanaście kroków opierając się na balkoniku. Od wieku przedszkolnego aż do 25 roku życia byłem wożony do placówek dla niepełnosprawnych, gdzie mogłem nabyć wiele umiejętności, między innymi z dziedziny ekonomii czy obsługi komputera. Bo chociaż jestem niesprawny fizycznie, to umysłowo nie odbiegam od innych. Dlatego nie zamykam się w czterech ścianach, tylko ciągnie mnie do ludzi, do tego, żeby zobaczyć jak wygląda nasz piękny świat, ale moje możliwości są mocno ograniczone.
Na te właśnie liczne ograniczenia dotykające mężczyznę zwrócił uwagę mieszkający nieopodal Przemysław Wyglądacz, który towarzyszy nam w rozmowie.

- Powiem, że wielokrotnie obserwowałem Pawła przemierzającego z ogromnym wysiłkiem ale i wielką determinacją Skarżysko, zawsze w pomarańczowej kamizelce, żeby nie ulec wypadkowi, aż w końcu nie wytrzymałem i zaczepiłem go, aby mu pogratulować samozaparcia i zapytać jak mu się żyje - opowiada Przemek.

- Okazało się, że jesteśmy rówieśnikami, tylko, że życie Pawła jest tysiąckrotnie cięższe od mojego. W upale, bez picia, bo nieraz nie było go na nie stać jechał na wózku ręcznym kilka kilometrów po to, żeby odbyć godzinne zajęcia logopedyczne. Pot lał mu się z czoła i pleców, omdlewał z wysiłku, ale nie poddawał się, wiedział, że musi na nie dotrzeć, żeby sprawniej się wysławiać i wyrażać siebie. Podróż w celu załatwienia jakiejkolwiek sprawy zajmuje mu nieraz cały dzień, wraca skonany ze zmęczenia, ale jest bardzo konsekwentny i jak sobie coś zaplanuje, to chce to zrealizować. Kiedy kilka razy pogadaliśmy okazało się, że Pawłowi jest potrzebne wiele rzeczy, ale sam nie szansy ich zdobyć, bo doskwiera mu zwyczajna bieda. Bardzo prosiłbym w jego imieniu i własnym o pomoc dobrych ludzi, bo to tej pory jego cierpieniem prawie nikt się nie zainteresował. W sumie ani władze miasta ani ksiądz Jerzy Karbownik z pobliskiej parafii nigdy niczego nie zrobili dla Pawła. A wiem dobrze, że mniej potrzebujący ludzie stale otrzymują paczki z kościoła, Paweł też na pewno by się z nich ucieszył. Nieraz widziałem jak pije wodę ze studni jak gdzieś jedzie, bo nawet na kupno napoju nie było go stać. Gdyby ktoś sfinansował jego rehabilitację, to wtedy część pieniędzy z niewielkiej renty mógłby przeznaczyć chociażby na lepsze jedzenie, teraz zadowala się minimum, żeby tylko jakoś przeżyć - opowiada Przemek.

NA WSZYSTKO BRAKUJE PIENIĘDZY

- Tak się złożyło, że urodziłem się w rodzinie wielodzietnej - dopowiada Paweł, chcąc potwierdzić swoją ciężką sytuację mieszkaniową i materialną.

- Rodzice mieli w sumie ośmioro dzieci, mama nie pracowała, zajmowała się naszym wychowaniem i moim leczeniem. Bardzo ubolewam nad tym, że 10 lat temu na raka płuc zmarł mój kochany tato, z którym byłem bardzo zżyty i poświęcał mi mnóstwo czasu. Zabierał mnie na mecze, na wycieczki. Sam mam 620 złotych renty, którą muszę przeznaczyć na ubrania, jedzenie, buty ortopedyczne, specjalnie wykonano je dla mnie i kosztowały 1000 złotych, rehabilitację, na którą wydaję nieraz 300 złotych miesięcznie, żeby w ogóle móc się poruszać, a w naszej rodzinie pracuje tylko jeden brat. Mama dostaje zasiłek z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i wyżywić z niego taką gromadkę dzieci nie jest łatwo. Staram się być bardzo oszczędny, żeby na najważniejsze potrzeby starczyło mi pieniędzy. Ale na inne rzeczy, które bardzo ułatwiłyby mi życie już mnie nie stać. Ostatnio miałem operację uszkodzonego stawu biodrowego w Otwocku, muszę tam pojechać żeby mi wyjęli śruby i też nie bardzo mam środki na transport.

SPRAWDŹ najświeższewiadomości z powiatu SKARŻYSKIEGO

POTRZEBNY WÓZEK I ŚRODKI NA REHABILITACJĘ

Przemek Wyglądacz, który z wielką troską przygląda się Pawłowi podpowiada, że przydałoby mu się szereg rzeczy.

- Przede wszystkim wózek elektryczny, na którym poruszałby się o wiele sprawniej i zaoszczędziłby mnóstwo sił. Wprawdzie ma obiecane z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie otrzymanie takiego wózka, ale żeby go dostać musi wpłacić 10 procent własnego wkładu, to jest około 1700 złotych, a nie ma takiej kwoty i nigdy miał nie będzie - mówi Przemek.

- Faktycznie jakby Paweł zapłacił te 10 procent to jest na pierwszym miejscu do otrzymania wózka elektrycznego, a raczej wózka z napędem elektrycznym typu skuter, bo taki by mu przysługiwał - potwierdza Mikołaj Kwaśniak, pracownik socjalny z ośrodka pomocy w Skarżysku.

- Ponadto przydałby mu się lżejszy aktywny wózek ręczny, który kosztuje około 6 tysięcy, a będzie mu się należał z dofinansowaniem dopiero za dwa, trzy lata. Nieraz zabieram go swoim samochodem na rehabilitację do Piekoszowa i widzę jak świetnie się na nim porusza . Może ktoś ma taki w domu i mógłby mu go sprezentować - dopowiada Przemek Wyglądacz.

- Ten, który posiada obecnie jest potwornie ciężki - kontynuuje wyliczanie najważniejszych potrzeb Pawła. Żeby normalnie funkcjonował musi mieć co najmniej raz w tygodniu rehabilitację, a też go na nią nie stać. Opłaca ją sobie czasami prywatnie, kosztem kupna czegoś do jedzenia. Wspaniałą sprawą byłoby również i to, gdyby ktoś podarował Pawłowi używany samochód, który dostosowano by do jego niepełnosprawności. A z funduszy, jakie posiada nigdy go sobie nie kupi. Ten młody człowiek nie jest osobą zgorzkniałą, pełną żalu i pretensji i naprawdę warto wyciągnąć do niego rękę. Może są ludzie, którym się lepiej powiodło w życiu i mogliby się z nim czymś podzielić. Taki samochód to dla mnie szczyt moich marzeń - Pawłowi na samą myśl o nim śmieją się oczy.

- Każdy ludzki gest wykonany w moją stronę byłby na wagę złota - podkreśla Paweł. - Ja się cieszę z najmniejszego drobiazgu. Choć czasami, kiedy tak sam jeżdżę nieraz od rana do wieczora po Skarżysku czuję się nieco samotny. Brakuje mi przyjaciół, kogoś komu mógłbym się zwierzyć, ale dziś każdy jest bardzo zajęty. A ja byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby ktoś zaprosiłby mnie do domu i moglibyśmy ze sobą pogadać. Przecież to nie moja wina, że taki się urodziłem, pragnąłbym wieść w miarę normalne życie. Może gdzieś na świecie żyje dziewczyna, też ma jakąś niepełnosprawność i chciałaby mieć takiego towarzysza, partnera jak ja. Razem na pewno byłoby nam lepiej, łatwiej. Potrafię coś ugotować, uprać, posprzątać Podałem swój telefon bardzo proszę, żeby zadzwonili do mnie młodzi, czy starsi ludzie, którzy chcieliby się ze mną zaprzyjaźnić. To byłaby dla mnie naprawdę wielka sprawa - mówi Paweł.

Pawła i jego optymizm podziwiają też bracia, Grzegorz i Artur. - Chociaż my wszyscy jesteśmy zdrowi, to chory brat najczęściej się uśmiecha, ma z nas najwięcej energii - mówią. - Mama jest bardzo zmęczona wychowaniem tylu dzieci, dziś musiała pójść do lekarza, brakuje nam na wszystko, a Paweł nas pociesza, nie martwcie się, będzie kiedyś lepiej. On nawet chciałby pójść do pracy, bardzo dobrze zna się na komputerach, ale czy znajdzie się ktoś kto zgodziłby się go zatrudnić. Chciałby nas wspomóc finansowo. Nie jest lekko, ja śpię z Pawłem na jednym łóżku - mówi Grzesiek. - Musimy się godzić z takim skromnym życiem, jakie wiedziemy.

- Ale ja, mimo tych codziennych trudów wierzę w to, że przeżyję w życiu jeszcze coś dobrego - podsumowuje naszą rozmowę Paweł Marchewka. - Interesuje mnie sport, śledzę wszystkie mecze Vive i Korony, ostatnio przejechałem na tym moim niewygodnym wózku cały 10 kilometrowy maraton w Sielpi, chciałbym grać w koszykówkę na wózkach, ale nie mam się czym dostać do Suchedniowa, gdzie taka drużyna istnieje. Zajmuje mnie historia, polityka, ekonomia i może znajdą się ludzie, którzy zechcą mi pomóc. Bo ja wierzę nie tylko w dobro Boga, ale i w dobro drugiego człowieka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie