Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konrad Mastyło pisze książkę o legendarnych bokserach ze Stalowej Woli

Bartosz MICHALAK
Powstaje książka poświęcona bogatej historii stalowowolskiego boksu! Jej pomysłodawcą jest znany w całej Polsce pianista, ambasador Stalowej Woli - Konrad Mastyło.

Konrad Mastyło

Konrad Mastyło

Urodzony 11 lutego 1960 roku w Stalowej Woli - muzyk, pianista, kompozytor. Jest absolwentem Akademii Muzycznej w Krakowie, w której był podopiecznym Krzysztofa Pendereckiego. Przez wiele lat związany z krakowską "Piwnicą pod Baranami", w której miał okazję poznać takie znakomitości jak: słynny reżyser Steven Spielberg (przy okazji kręcenia "Listy Schindlera"), Wisława Szymborska, Czesław Miłosz, Andrzej Wajda, Agnieszka Osiecka, Jan Nowicki, Anna Dymna, Ewa Demarczyk czy Sławomir Mrożek. Aktualnie jest wykładowcą Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, a także pedagogiem w krakowskim Staromiejskim Centrum Kultury Młodzieży. Wykonał muzykę do filmów kręconych przez takich reżyserów jak: Agnieszka Holland czy Krzysztof Kieślowski, a ostatnio do serialu "Czas honoru". Od wielu lat związany jest z krakowskim teatrem "STU" Piotra Jasińskiego. W swojej karierze koncertował z takimi sławami jak: Marek Grechuta, Zbigniew Wodecki, Grzegorz Turnau czy Irena Santor. Ogromny miłośnik sportu, a w szczególności boksu oraz piłki nożnej. 16 października 2009 roku uhonorowany tytułem "Ambasadora Stalowej Woli" podczas okazjonalnego benefisu w Miejskim Domu Kultury za: "dorobek zawodowy osiągnięty dzięki osobistemu talentowi, silnej woli oraz stalowemu charakterowi". Ma żonę Martę, dzieci: Mikołaja, Różę i Paulinę, oraz wnuczkę Gabrielę.

Z Konradem Mastyło rozmawialiśmy na wszelkie tematy związane z powstawaniem książki o legendarnych, stalowowolskich bokserach. Jest szansa, że ukaże się ona jeszcze w tym roku!

Bartosz Michalak:- Kiedy robiłem z Panem wywiad kilka miesięcy temu, to pamiętam, że wspominał Pan coś o tej książce, ale nie spodziewałem się wówczas, że jej proces tworzenia jest tak zaawansowany.

Konrad Mastyło:- Aktualnie poświęcam każdą wolną chwilę na pracę związaną właśnie z tą pozycją. Jestem jej pomysłodawcą, zajmuję się zbieraniem informacji o naszych legendarnych pięściarzach, lecz całość spisywać będzie krakowski dziennikarz Jerzy Cierpiatka. To jest człowiek, który ma ogromną wiedzę o boksie. Jak się niedawno dowiedziałem również o tym stalowowolskim. Swój duży udział w powstaniu tej książki będzie miał również redaktor Mariusz Biel. To nie będzie suchy zbiór historycznych osiągnięć naszych pięściarzy, ale przede wszystkim obszerna ilość historii tych ludzi. Historii, o których nikt wcześniej nie słyszał. Ukazanie dalszych życiowych losów tych bardzo popularnych niegdyś postaci.

To zabieracie mi trochę "chleb" z Panem Jerzym Cierpiatką (uśmiech).

Wręcz przeciwnie. Myślę, że kiedy ukaże się na rynku ta książka, to będziesz miał dostęp do bardzo wielu, ciekawych rozmówców. Powiem ci szczerze, że początkowo ta pozycja miała być poświęcona przede wszystkim Lucjanowi Treli, jako swego rodzaju wywiad rzeka opublikowany w formie książkowej. Ale czym bardziej zagłębiałem się w historię stalowowolskiego boksu, tym bardziej uświadamiałem sobie, że ta książka musi być swego rodzajem "encyklopedią"! Zbiorem dotyczącym wszystkich ludzi stanowiących o sile bokserskiej sekcji Stali.

No dobrze, ale skąd w ogóle pomysł na tę książkę? Przecież dobrze wiemy, że dla Pana nie łączy się to z żadnymi korzyściami finansowymi, a wręcz przeciwnie…

Uważam, że jestem to winny temu miastu. Dobrze wiesz, że jestem trochę szalonym człowiekiem. Potrafię wpaść na pomysł, o którym ludzie mogą powiedzieć, że jest on niemożliwy do wykonania. Idea tej książki jest we mnie od ponad dziesięciu lat! Dopiero kiedy jednak zobaczyłem dzieło Bereniki Teper-Szeleszczuk "Stalówka Kosz!", poświęcone historii koszykówki w naszym mieście, doszedłem do wniosku, że jak najszybciej musi powstać również taka pozycja o boksie. Mam ogromny szacunek do naszych legendarnych piłkarzy, koszykarzy, szybowników, siatkarzy i lekkoatletów. Ale uważam, że to bokserzy, jako zawodnicy Stali Stalowa Wola sławili imię tego miasta na całym świecie! Nie chcę się już powtarzać, ale tacy ludzie jak między innymi: Lucjan Trela, Stanisław Szado, bracia Janowscy, czy Roman Gotfryd byli doskonale znani w całej Polsce. A co najważniejsze, kojarzeni byli oni głównie ze Stalową Wolą.

Powiem więcej. Stalowa Wola to dla mnie zbiór trzech fenomenów. Pierwszy z nich to Centralny Okręg Przemysłowy autorstwa Eugeniusza Kwiatkowskiego, drugi związany z architekturą Stalowej Woli w stylu "art deco", i trzeci dotyczący właśnie stalowowolskiego boksu, który w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych rozsławiał nasze miasto.

Czyli aktualnie pracuje Pan trochę jako dziennikarz.

Powiem tak: zbieram wszelkie informacje, sporządzam wiele notatek, które potem przekazuję moim współpracownikom. Jak wiesz pomaga nam również moja siostra. Po części korzystamy też z twoich wywiadów. O właśnie. Byłem przed chwilą na spotkaniu ze Stanisławem Szado. Każdy człowiek niesie za sobą inną historię. Wiesz, że kiedyś na rzece San funkcjonował prom?

Ja ogólnie mało rzeczy wiem… (uśmiech).

Poważnie. Stasiu pochodzi z Pysznicy. I tak jak mi powiedział, na treningi do Stalowej Woli podróżował promem. Rozśmieszyła mnie sytuacja, jak połączyliśmy telefonicznie z legendarnym Mistrzem Olimpijskim, Józefem Grudniem, z którym Stanisław Szado kilkakrotnie walczył w ringu. I tak jak dawniej takie rozmowy głównie były poświęcone chociażby kobietom, tak teraz rozmowa opierała się głównie na… nazwach leków jakie na stare lata trzeba zażywać (śmiech). To trochę tak, jak kiedyś Janek Nowicki został zapytany przez dziennikarza o swoje dziewczyny z młodości. Janek odparł tylko, że wszystkie jego kobiety z lat młodzieńczych teraz kaszlą…

Ogólnie wiele takich historii będzie w tej książce. Historii, które mam nadzieję ludzie będą czytać z zapartym tchem. Z perspektywy czasu jestem zadowolony, że nie zdecydowałem się na nakręcenie filmu dokumentalnego o naszych bokserach. Moja żona Marta jest dziennikarką w krakowskim oddziale Telewizji Polskiej i nie byłoby z tym żadnego problemu. Ale na spokojnie przemyślałem sobie, że taki telewizyjny dokument nie będzie tak samo "trwały", jak spisane na kartkach papieru słowa.

Ale wie Pan, że z tym czytaniem książek u ludzi to bywa różnie. Nie chcę "psioczyć", ale…

Słuchaj, ja już zbieram zamówienia od ludzi związanych ze Stalową Wolą, mieszkających dzisiaj w Stanach Zjednoczonych, Australii i innych państwach. Naprawdę odnoszę wrażenie, że zainteresowanie taką historią jest duże. Dlatego mam ambicję, żeby można ją było nabyć w całym kraju, a nie tylko na Podkarpaciu.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu STALOWOWOLSKIEGO

Jak to zrobić?

Śmieję się, że mam kilku znajomych w rządzie, którzy mi pomogą. A tak poważnie, to już jestem po bardzo optymistycznych rozmowach z Polskim Związkiem Bokserskim. Mam zaplanowaną wizytę w Ministerstwie Sportu. Na razie jednak głównie skupiam się na dokończeniu zbierania jak największej ilości materiałów. Trzeba stworzyć tak zwany szkic, z którym będzie można się pokazać chociażby w ministerstwie. O konkretnych sponsorach na razie nie rozmawiajmy. Dopóki nie mam czegoś "zaklepanego', to wolę nie zapeszać.

To kiedy premiera, nazwijmy to: "Stalowowolskiego alfabetu pięściarstwa"?

Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku. Ale nie mówię tego na sto procent, ponieważ poznaję coraz więcej historii. Coraz większą liczbę nazwisk. Mam mały problem z braćmi Janowskimi. Henryk aktualnie mieszka w Stanach Zjednoczonych. Jestem jednak coraz bliższy jego namierzenia (uśmiech). Reasumując. Jeśli trzeba będzie, to premierę książki przełoży się na 2015 rok. Dla mnie najważniejsza jest jej jakość, a nie czas wydania. To musi być kilkaset stron pasjonującej lektury. Stron, na których będzie można zobaczyć również unikatowe, historyczne zdjęcia.

Tytuł książki jest już znany?

Jeszcze nie. Ale to akurat najmniejszy problem. Może prowokacyjnie nazwiemy ją "Stalówka boks!" (śmiech)? Bardzo chciałbym, żeby stalowowolska społeczność bardziej identyfikowała się z tym regionem. Żeby była w nas taka duma, że jesteśmy właśnie stąd. Przez kilkadziesiąt lat taka duma jest we mnie, choć jak wiesz, na co dzień mieszkam w Krakowie. Czasami żartuję, że potrafię nawet rozróżnić zapach stalowowolskiej sosny, od tych spotykanych w innych polskich lub zagranicznych miastach. Ludzie muszą mieć w sobie taką lokalną tożsamość i dumę. Żeby podczas różnych wyjazdów czy pracy za granicą bez wstydu mówili, że są ze Stalowej Woli. Dawnej twierdzy polskiego boksu.

Doszły mnie słuchy o przeprowadzanym przez Pana wywiadzie z Romanem Gotfrydem w Dębicy. Ponoć trwał on całą noc…

Tak się złożyło, że siedzieliśmy sobie, popijając winko, a godziny same uciekały. Oczywiście wiele historii dołożyła od siebie żona Romana, Krystyna (uśmiech). Uwierz mi, że takie rozmowy są najciekawsze. Nie gonił nas czas, więc była możliwość posłuchania na spokojnie wielu ciekawych anegdot, których z wiadomych powodów nie będę na razie zdradzał. Chciałbym dodać, że książka, której jestem pomysłodawcą będzie napisana w dość przyjaznej atmosferze. Nie będzie w niej żadnej polityki czy tak zwanych wylewanych żalów.

Wywiad z jakim bokserem ma Pan teraz w planie?

Faktycznie brzmi jakbym pracował jako dziennikarz (uśmiech). Jutro (30.07. - red.) jestem umówiony z Eugeniuszem Przyłuckim. To jest zawodnik z drużyny trenera Konarzewskiego. Tym samym przeniosę się w wir opowieści związanych z początkiem lat sześćdziesiątych. Wczoraj byłem odwiedzić trenera Ludwika Algierda. Jak zwykle dowiedziałem się od niego o kolejnych zawodnikach, którzy boksowali dla Stali. Muszę się śpieszyć, bo już niedługo zaczynam zajęcia w Szkole Teatralnej w Krakowie i tamtejszym Staromiejskim Centrum Kultury Młodzieży. Z tego co wiem jeszcze w tym roku mam wyjechać na koncerty do Brazylii ze Zbigniewem Preisnerem. Dlatego podczas tych najbliższych tygodni czeka mnie naprawdę dużo pracy związanej z książką o moich dziecięcych idolach.

W takim razie spytam jeszcze w swoim stylu. Wie Pan ile ta książka, spisywana aktualnie przez Pana kolegę Jerzego Cierpiatkę, będzie kosztować?

(uśmiech) Spokojnie Bartek, ustalimy taką cenę, żeby każdego na nią było stać. Pamiętaj, że pod żadnym względem nie chcemy na tej lekturze zarabiać! To ma być swego rodzaju hołd dla ludzi, którzy walczyli dla Stali.

Planuje Pan już jakieś akcje promocyjne swojej inicjatywy?

Może jak będę ze Zbyszkiem Preisnerem w Brazylii, to trochę zareklamujemy mój pomysł (uśmiech). A tak poważnie, to wszelkie sprawy związane z ilością drukowanego nakładu, będę podejmował na końcu prac, po konsultacji z ludźmi związanymi z tym biznesem. Mam nadzieję, że z biegiem czasu trzeba będzie nawet dodrukować "kilka" egzemplarzy książki o naszych legendarnych pięściarzach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie