Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radom. Wakacje na Gargano - z dziennika podróżniczki

Barbara Koś
Oto nasze urocze Villaggio Baia di paradiso. I o co była cała awantura?
Oto nasze urocze Villaggio Baia di paradiso. I o co była cała awantura? Barbara Koś
Zamiast lazurowego nieba uczestnicy wycieczki do Włoch napotkali chmury i ulewy. Zamiast pełno gwiazdkowego hotelu - domki kempingowe. Przejechali ponad 3 tysiące kilometrów z jednym kierowcą ale wrócili do domów cali i zdrowi.
Tylko troszkę było wysoko po schodach
Tylko troszkę było wysoko po schodach Barbara Koś

Tylko troszkę było wysoko po schodach
(fot. Barbara Koś)

Wakacje…! Dokąd tym razem? Oczywiście - Włochy. Wiele tras już znamy.

- Jedziemy na Gargano - decyduje moja siostra.- Zobaczymy inne Włochy.

- Półwysep Gargano? - zachwyca się Piotrek, podróżnik. - Ależ oczywiście! Tam jest pięknie.

Psiakość, autokar. Dotąd wybór padał na samolot. Ale za to wyjazd z Radomia. No, niech tam. W końcu ludzie jeżdżą.

Sobota.

O 9,50 bus do Krakowa. Jedziemy my i miły pan. Pan do Umbrii. Bus nieco się spóźnia. Upał.
W Krakowie przesiadka do autokaru, który zdąża do Opola.

W Opolu jest punkt centralny wycieczek. Część autokarów już czeka, reszta dojeżdża stopniowo. Razem - siedem autokarów: " Italia nie tylko w miniaturze", "Słońce nad Rimini" "Obrazki z Umbrii" "Włoskie delicje" "Ciao, Italia"… Najpóźniej podjeżdża nasz - "Wakacje na Gargano." Ładujemy bagaże. Uff…

W autokarze 55 osób. Plus pilotka i kierowca. Maszyna wypełniona na full. Zajęte są nawet ostanie miejsca. O ile cztery zduszone panie mogą się chociaż oprzeć o fotele, pan siedzący w środku ma przed sobą przestrzeń.

- Przecież tu się nie można zmieścić!...woła tył.

Na nic. Autorka rusza. Pan w środku wyciąga nogi w przejście miedzy fotelami. Wojskowy. Był na misji w Afganistanie i sypiał nawet na minie.

- Ale mimo wszystko mam urlop -wzdycha. I tak, i inaczej układa nogi

Cała reszta ma kolana pod brodą. Bardzo ciasny, wypełniony pół setką ludzi autokar ma pokonać trasę San Marino - Urbino - Ascoli Piceno - San Giovanni Rotondo - Monte Sant'Angelo - Foresta Umbra - Vieste - Bari - Alberobello - Wyspy Tremiti - Peschici - San Benedetto del Tronto - Loreto - Wenecja.

Razem 3, 300 tysięcy kilometrów.

Pędzimy w noc. Mija jedna godzina, druga. Czechy, już Austria. Trzeba siusiu.

- Dwadzieścia minut - mówi pilotka.

Na austriackim parkingu jedna toaleta. Męsko- damska. Staje do niej 55 osób.

- Prędzej, proszę państwa - napomina pilotka.

Próbuję iść w krzaki ale siostra trzyma mnie za rękę. -Zapłacisz karę!- ostrzega.

Na dalszych postojach podobna sytuacja. Jedna lub dwie toalety a liczba osób ta sama. Gdzieniegdzie można wypić herbatę. Lecz dylemat. Albo siusiu albo herbata.

Niedziela.

Ranek już we Włoszech. W toalecie status quo. Tym razem panie ustawiają się też w kolejce do mycia zębów. Siusiać czy myć zęby? Trzydzieści minut.

Nie wszyscy domyci wjeżdżamy do San Marino.

Spacer trasą turystyczną po najstarszej republice, enklawie na terenie Włoch odbywamy w strojach podróżnych: ciepłe kurtki, długie spodnie. Bo kiedy się przebrać? A powietrze aż faluje z upału.

Wreszcie przejazd do hotelu na Riwierze Adriatyckiej. Rozdawanie kluczy trwa ponad miarę. Taki tłum…Kolacja i nocleg.

Poniedziałek

W lepszym już stanie jedziemy do Urbino. Ojczyznę Rafaela i Bramantego zaczynamy od katedry. Przewodnik mówi po włosku, pilotka tłumaczy. Wszystko to trwa bardzo długo.

Potem Palazzo Ducale, najładniejszy we Włoszech renesansowy pałac. Cześć w remoncie.

-I czym tu się zachwycać? - krzywi się pani A.

Potem kamienica, w której urodził się i mieszkał Rafael. Teraz muzeum.

Trzeba wysoko po schodach.

-Nie idę - burczy pan B. -

-Jak nie idziesz?! - oburza się pani B.- Zapłaciłeś!

Przed nami kawał drogi. Pędzimy do hotelu w okolicy Vieste, w którym czeka nas sześć uroczych dni: wycieczki i plażowanie.

Trzydzieści minut na postój na San Benedetto Del Tronto. Czy iść na spacer po nadmorskiej promenadzie z tysiącami palm ? Czy na posiłek, bo jedziemy od siódmej rano o suchym pysku?

Wybieramy posiłek. Błąd. Włoch obsługuje tak powoli, że spóźniamy się na zbiórkę. Cały autokar patrzy na nas ze złością.

- Hotel coraz bliżej - mówi pilotka.

Autokar pnie się z wysiłkiem serpentynami, wciąż wyżej i wyżej, wokół las a hotelu nie ma.

Jeszcze jedno kółko, jeszcze jedno. Wszyscy się niecierpliwą.

- Dokąd jedziemy? - pyta pan C.- Hotel z czterema gwiazdkami? Na tej górze?

Jest ! Tablica: Residence Villaggio Baia di Paradiso nie kłamie.

Ośrodek leży na zboczu góry. Domki kempingowe stoją na coraz wyższych alejkach. Jest aleja oleandrów, aleja geranium…

- Miał być hotel ! - woła wycieczka.

Wnętrze domków nie zachwyca luksusem. Wybucha awantura.

- Miał być hotel! - krzyczy wycieczka.

-Przecież poprzednia grupa była bardzo zadowolona - dziwi się pilotka.

- Żądamy zawiezienia do hotelu! To odstąpienie od warunków umowy - woła pan D. Pewnie adwokat.

Pilotka idzie dzwonić do biura. A walizki już pod drzwiami, trzeba się rozpakować.

- Nie rozpakujcie się, panie! - uprzedza pani E. - Na dole nikt tego nie robi! Czekamy.

Czekanie się przedłuża więc jednak wnosimy walizy.

Są nawet dwa pokoje i kuchnia. Ale wszystko straszliwie ciasne. Jeden pokój wypełnia całkowicie małżeńskie łoże, drugi - tapczaniki ,stojące niemal obok siebie.

W łazience wystająca umywalka blokuje dojście do sedesu i kabiny prysznica.

-Trzeba mniej jeść - syczy moja siostra, kiedy usiłuję przedostać się w głąb.

Rychło jednak okazuje się, że i ona (zdrowa żywność, brak słodyczy i w ogóle sylfida) ma trudności z dotarciem do kabiny.

Awantura przenosi się na kolację. Pilotka obiecuje dzwonić jutro. Dziś noc i buro nieczynne.

Kiedy okazuje się, że na plaże dowozi bus, stół kolacyjny zamienia się w telefoniczną budkę.

- Wyobrażasz sobie, gdzie nas tu przywieźli?! - krzyczą w komórki panie. - Mało zawału nie dostałam!...

Wtorek

-Mąż całą noc nie spał jak mu powiedziałam gdzie nas przywieźli - mówi na śniadaniu pani F.

Atmosfera śniadania jest ponura.

-Czekamy! - zapewniają konsumenci.

Czekając trzeba dojechać do plaży. Plaża ładna, parasole, leżaki…Tylko niebo zachmurzone. Wieje wiatr, więc Adriatyk przypomina Bałtyk. Kąpią się więc tylko odwaźni.

Za chwilę niebo ciemnieje. Pada. A potem leje. W dodatku grzmi. Przemoczeni do suchej nitki plażowicze chowają się do restauracji. I tak przestoimy dwie godziny.

Po burzy niebo nadal ciemne. A dopiero południe. Co robić z resztą dania?

Busikiem wracamy do domków. Tam znowu awantura. Komuś przecieka kran.

- Jakim prawem nas tutaj przywieźli?! - woła pani G.- Miał być hotel!

Deszcz nadal wisi w powietrzu. Można iść na spacer. Ale dokąd? Wokół tylko domki.

Środa

Deszcz od rana nadal wisi nad nami. Brak pogody i domki…Śniadanie znowu jest nerwowe.

- W biurze powiedzieli, że musimy czekać do piątku - mówi pilotka.
Póki co, jedziemy do San Giovanni Rotondo, związanego z działalnością słynnego mistyka Ojca Pio.
Zimno. 18 stopni.

-We Włoszech, w lipcu - lamentuje przód autokaru..

Przejazd do San Giovanni Rotondo odbywa się serpentyną.

- Ja już zjeżdżałam z Alp taką trasą, że ze strachu siedziałam na podłodze autokaru -wspomina pani H.

-Dodaj, że autobus był piętrowy, bo nasz się zepsuł - uzupełnia koleżankę pani I.

Na trasie Monte Sant'angelo - ze średniowiecznym kościołem Archanioła Michała i przejazd przez "las cieni" - Foresta umbra, ostatni fragment starożytnego lasu, który porastał większość Apulii.

Wysiadamy. Grupa w płaszcza i kurtkach, bo chłodno.

- 20 stopni - mówi pilotka.

Kiedy była tu rok temu, termometr wykazał 38 stopni.

Czwartek

Niebo się wypogadza, więc dzień na plażowanie udany. Nawet Adriatyk pocieplał.

Za to kolacja nerwowa. Pomiędzy przekąską, daniem pierwszym i drugim oraz deserem długie przerwy.
Siedzimy już dwie godziny.

-Dlaczego oni tak wolno podają? - złości się pani J.

Pilotka idzie do kuchni.

-Tu jest Południe - tłumaczy zdenerwowanym - Oni jeszcze nie potrafią sprawnie obsługiwać turystów. Uczą się.

We Włoszech wszystko na talerzu musi być świeże.

- Na sali ponad sto osób. bo są jeszcze Włosi. Więc jeśli dla każdego smaży się osobna ryba nic dziwnego, że schodzi - tłumaczy pilotka.

Wieczorem wycieczka do Vieste.

To miasto z białym starym zaułkiem jest najbardziej wysuniętym punktem półwyspu Gargano. Nie widać jednak tej bieli, bo już ciemno.

Zapowiadany spacer po malowniczym centrum z kolorowymi sklepikami sprowadza się do wędrówki deptakiem zastawionym stolikami z biesiadującymi Włochami.

O 23 biegniemy na zbiórkę. Pilotka nie liczy turystów. Odjazd!

Piątek

Okazuje się, że państwo K. nie zdążyli do autokaru. Dotarli zdyszani kilka minut po zbiórce.

- No i wracaliśmy z mężem piechotą do naszego Villaggio cztery godziny piechotą - opowiada pani K.

Przed zaplanowaną wycieczką do Bari i Alberobello awantura.

-Nasz kierowca wyczerpał już limit godzin - tłumaczy pilotka.- Dostał polecenie, żeby nie jechać.

- To dlaczego podróżujemy z jednym kierowca?! - oburzamy się wszyscy. - 3 tysiące 300 kilometrów z jednym kierowcą??

- Biuro wie o tym - mówi pilotka. - Jeżeli kierowcy założą związek kierowców, może coś zmienią.

Czterogodzinny przejazd do Bari - stolicy regionu Apulia a potem zwiedzanie bazyliki San Nicola z grobem Bony Sforzy i katedry San Sabino jednak się odbywa.

Podobnie jak jazda do Alberobello, gdzie podziwiamy dzielnicę "trulli" - bajkowych domków o kamiennych stożkowatych dachach i tajemniczym pochodzeniu.

Cztery godziny na powrót - i jesteśmy w naszym Villaggio.

Sobota

Jedziemy krętą serpentyną do Peschici. Coraz wyżej. Z miasteczka na zboczu wysokiej wapiennej skały roztacza się podobno wspaniały widok.

Kierowca mijającego nas autokaru daje naszemu jakieś znaki. Acha, jeszcze wyżej drogę zawala uszkodzony autokar.

Wąska szosa zablokowana na amen. Musimy zawrócić. Tylko jak? Wypełniony na full nasz autokar powoli cofa się tyłem. Ślimaczym tempem cofamy się prawie godzinę.

- Cha, cha, cha! - śmieją się pasażerowie. Niektórzy wstają z foteli, by zrobić zdjęcia tarasując wąskie przejście wozu.

Ciężki od ludzi autokar wciąż się cofa. Staje wreszcie i zawraca w godziwym miejscu.

Z Peschici oczywiście nici.

Niedziela

Wycieczkę na piękne Wyspy Tremiti, oddalone o 40 kilometrów od wybrzeża Gargano. możemy od razu skreślić.

-Nigdy nie ma chętnych - krzywi się pilotka. - Widoki widokami ale nie ma tam właściwie co robić.

W zamian pojedziemy na atrakcyjny rejs z bliskiej przystani podczas którego statek przepływa przez wąskie skalne groty.

Pogoda zła, rejs odwołany. Panie w eleganckich sukienkach i z torebkami, schodzą na plażę.

Cieplejsze suknie się przydadzą - wieje okrutnie. Wieje i pada. Adriatyk znowu zimny i faluje.

Ale co robić? Dopiero 10 rano. Może się wypogodzi?

Leżymy w ubraniach pod żółtymi parasolami i pogrążamy się w depresji.

-Czego się nie tknąć na naszej wycieczce, nie wychodzi - lamentuje pani L.

Pani M. wyciąga starą gazetę i czyta głośno artykuł. To o hospicjum, w którym chora na raka bohaterka dokonuje żywota.

Psychiczny dół ubranych w swetry plażowiczek osiąga głębokość Rowu Mariańskiego.

Poniedzialek

O świcie wykwaterowanie z Villaggio. Trasa daleka więc wszystko biegiem. Najpierw Ascoli Piceno, gdzie zabytki architektury w różnych stylach tworzą harmonijną całość a potem Loreto, jedno z najważniejszych na świecie sanktuariów maryjnych.

Upał straszliwy. Zejście po wysokich schodach z sanktuarium ułatwia winda.

Tego dnia nie działa. Schodzimy pieszo.

- Co jeszcze naszej wycieczce się nie uda? - zastanawia się pani O.

Wtorek

Udaje się Wenecja. Plac świętego Marka zalany tylko trochę. Upał zatyka oddech.
Tylko grupa w ciepłych strojach. Z Wenecji ruszamy przecież do Polski a w nocnej drodze może być zimno.

Po rejsie statkiem kanałami do placu świętego Marka spacer od Mostu Westchnień, obok Pałacu Dożów do Ponte Rialto.

Oprowadza nas Włoszka mówiąca świetnie po polsku. Mówi wspaniale - ciekawie i dużo. Tylko to potworne gorąco…

Na ostatnim dechu, umęczeni, biegniemy na statek a potem do autokaru.

I już pędzimy przez Włochy, Austrię, Czechy i Polskę.

Pilotka przeprasza za Villaggio Baia zamiast czterech gwiazdek, za jazdę z jednym kierowcą i za wszelkie inne niedogodności. Nawet za pogodę.

- Dobrze, że jestem taka mała - jęczy pani P. upchnięta jak sardynka w ostatnim rzędzie foteli.

Grupa myśli, czy nie napisać skargi.

Trzydzieści godzin jazdy - i witajcie w Polsce.

Z katalogu:

Wakacje na Gargano

Fantastyczna wycieczka na południe Włoch, na piękny półwysep Gargano, z tygodniowym pobytem na miejscu. Gargano, a szczególnie okolice ślicznego Vieste są znane z wyjątkowej urody krajobrazu. Białe, skąpane w słońcu Vieste, cudne piaszczyste plaże i krystalicznie czyste morze tworzą scenerię niezapomnianych wakacji.
.

Villaggio było naprawdę sympatyczne.
Villaggio było naprawdę sympatyczne. Barbara Koś

Villaggio było naprawdę sympatyczne.
(fot. Barbara Koś)

Do sanktuarium Ojca Pio jedziemy ubrani w jesienne okrycia.
Do sanktuarium Ojca Pio jedziemy ubrani w jesienne okrycia.
Barbara Koś

Do sanktuarium Ojca Pio jedziemy ubrani w jesienne okrycia.

(fot. Barbara Koś)

W Bari interesuje nas wyrób makaronu który odbywa się na ulicy.
W Bari interesuje nas wyrób makaronu który odbywa się na ulicy. Barbara Koś

W Bari interesuje nas wyrób makaronu który odbywa się na ulicy.
(fot. Barbara Koś)

Na szczęście naszej grupy Plac Świętego Marka w Wenecji zalany był tylko trochę.
Na szczęście naszej grupy Plac Świętego Marka w Wenecji zalany był tylko trochę.
Barbara Koś

Na szczęście naszej grupy Plac Świętego Marka w Wenecji zalany był tylko trochę.

(fot. Barbara Koś)

Na przejazd gondolą kanalami Wenecji można było tylko popatrzeć...
Na przejazd gondolą kanalami Wenecji można było tylko popatrzeć... Barbara Koś

Na przejazd gondolą kanalami Wenecji można było tylko popatrzeć...
(fot. Barbara Koś)

A gdzie kwitną tak pięklne kwiaty? Tylko we Włoszech!
A gdzie kwitną tak pięklne kwiaty? Tylko we Włoszech! Barbara Koś

A gdzie kwitną tak pięklne kwiaty? Tylko we Włoszech!
(fot. Barbara Koś)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie