Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skarżyscy bikerzy zdradzają tajniki swojej ekstremalnej pasji

Monika Nosowicz-Kaczorowska
Damian Stankowski podczas wykonywania turndown, czyli najogólniej mówiąc zwrotu w dół podczas lotu rowerem.
Damian Stankowski podczas wykonywania turndown, czyli najogólniej mówiąc zwrotu w dół podczas lotu rowerem. archiwum prywatne
Poznali się dzięki zamiłowaniu do ekstremalnej jazdy. mówią, że bez skoków i innych trików ich życie byłoby nudne. Przedstawiamy Damiana Stankowskiego, Piotra Łopatkę i Filipa Skowronka - skarżyskich bikerów.
Oldschool no hander w wykonaniu Damiana - wyskok bez trzymania roweru rękami.
Oldschool no hander w wykonaniu Damiana - wyskok bez trzymania roweru rękami. archiwum prywatne

Oldschool no hander w wykonaniu Damiana - wyskok bez trzymania roweru rękami.
(fot. archiwum prywatne)

Najlepiej czują się na skateparku, ewentualnie na wybudowanych przez siebie torach i hopkach. Grzeczna jazda góralem czy kolarzówką nie kręci ich w ogóle. Oni muszą czuć, że dają z siebie wszystko, próbować nowych trików, doskonalić te już znane. Wolny czas najchętniej spędzają na treningach, najlepiej wspólnych.

- Jazda w grupie jest naprawdę super! Wszyscy jeżdżący na rowerze traktują się jak jedna wielka rodzina. Każdy się nawzajem szanuje i motywuje do jazdy. Do jazdy zachęcam wszystkich - mówi z przekonaniem Damian Stankowski.

Z Piotrem Łopatką i Filipem Skowronem poznali się trzy lata temu. Damian jeździł wtedy już od trzech lat, Filip od dwóch, Piotr dopiero zaczynał.

- Poznałem Piotrka gdy jeszcze nic nie umiał i zaczynał jeździć, po krótkim czasie zobaczyłem, że młody ma talent i jakoś tak się stało, że zaczęliśmy razem śmigać, razem jeździmy i podróżujemy - wspomina Filip.

Dziś stanowią zgrana paczkę. Damian i Piotrek jeżdżą na BMXach, Filip na MTB. Razem trenują w Skarżysku na zbudowanych na osiedlu "Bór" skoczniach ziemnych z drewnianymi wybiciami albo na minirampie koło starej hali niedaleko Rejowa. Wyjeżdżają też do odległego o 15 kilometrów Wachocka, aby tam trenować na profesjonalnym skateparku.

- Bardzo mnie to dziwi, że w mniejszej miejscowości zrobili świetny obiekt do jazdy a w moim mieście nawet nie ma planów co do takiej inwestycji. Często organizujemy wyjazdy po całej Polsce żeby pojeździć po bardziej zaawansowanych skateparkach i z większymi przeszkodami niż w Wąchocku. Niedawno byliśmy w Bydgoszczy i w Gdyni - mówi Piotr Łopatka.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu SKARŻYSKIEGO

Damian i no footer can can - wyrzucenie nóg w jedną stronę bez dotknięcia pedałów na wąchockim skateparku.
Damian i no footer can can - wyrzucenie nóg w jedną stronę bez dotknięcia pedałów na wąchockim skateparku. archiwum prywatne

Damian i no footer can can - wyrzucenie nóg w jedną stronę bez dotknięcia pedałów na wąchockim skateparku.
(fot. archiwum prywatne )

Trudne początki

O tym, że najtrudniej zacząć nie trzeba nikogo przekonywać. Potwierdzają to wszyscy trzej bikerzy.
- Początki, jak dla każdego były trudne. Płynnej jazdy i podstaw ciężko się nauczyć. Moja pasja ze skakaniem na rowerach zaczęła się jakieś sześć lat temu. Zawsze podobał mi się Freestyle Motocross i jazda na motocyklach crossowych, jednak kupno i utrzymanie takiego sprzętu to duży koszt. W Internecie często widziałem różne filmiki promujące ekstremalną jazdę na rowerach, która od razu mi się spodobała. Pomyślałem, że złożę sobie taki rower. Początkowo były to rowery MTB, które dziś wywołałyby u mnie salwę śmiechu. Od jakichś trzech lat jeżdżę na rowerze BMX, który jest już profesjonalnie złożony - opowiada o początkach fascynacji jazdą ekstremalną Damian Stankowski.

- Moja pasja zaczęła się jak miałem około jedenastu lat. Najpierw zaczęliśmy śmigać z moim kumplem Jędrzejem Świerczem na zwykłych rowerach do jazdy, z czasem on kupił sobie BMX'a, którego mu zazdrościłem, więc przerobiłem swój zwykły rower górski, żeby był lżejszy i można było na nim skakać. Niestety to było błędem, ponieważ moja mama się wściekła i kazała mi oddać rower do naprawy. Następnego dnia, gdy mój rower był już z powrotem sprawny, ktoś mi go ukradł. Wtedy dostałem swój pierwszy BMXowy rower, na którym jeżdżę - a przynajmniej na jego części - aż do dzisiaj - opowiada Piortek Łopatka.

- Wyczynowa jazda podobała mi się od zawsze. Pamiętam jak w Skarżysku w lesie na osiedlu Bór chłopaki latali na hopkach, które sami zbudowali. Ja byłem wtedy bardzo młody i zawsze przyjeżdżałem tam z tatą popatrzeć. Tata nawet budował mi obok skoczni taką malutką rampę, żebym też mógł poskakać. Gdy byłem troszkę starszy rodzice kupili mi pierwszy rower. Jeździłem codziennie, razem z kolegami, potrafiliśmy cały dzień spędzić na rowerze, budowaliśmy co chwilę jakieś małe skocznie, wybitki. Uczyłem się wtedy podstawowych sztuczek i sprawiało mi to dużą frajdę! - wspomina Filip Skowron.

Niebezpiecznie...

Jazda rowerem BMX i MTB zaliczana jest do sportów wysokiego ryzyka, ale dla trójki bikerów ze Skarżyska im bardziej niebezpiecznie tym lepiej.
- Podczas wykonywania trików raczej jestem pewny siebie i się nie boję, chyba że jest to nowy trik albo próbuję czegoś nie znanej mi przeszkodzie. Kontuzje się zdarzają. Sam miałem wybity palec, parę razy - naderwane wiązadła, raz złamana korba podcięła mi trochę nogę. Musiałem być zszyty - opowiada Damian. - Ten sport daje mi dużą satysfakcję. Często na rowerze odreagowuję złe emocje i przy okazji dobrze się bawię. Każdy zrobiony nowy trik daje dużo satysfakcji i radości. Jazdę może zacząć każdy, tak jak w każdym sporcie najlepiej najwcześniej. Wystarczy odpowiedni sprzęt i ochraniacze.

- Dla mnie wszystko co niebezpieczne jest świetne. Wybrałem ten sport również dlatego, że nie jest tak ryzykowny jak skakanie ze spadochronem a zarówno dostarcza więcej adrenaliny niż piłka nożna - dodaje Piotrek. - Do jazdy zachęcam każdego! Kocham ten sport i nie wyobrażam sobie robić czegoś innego. Moja rada to żeby nie zrażać się po pojedynczych upadkach. Trzeba zawsze dążyć do sukcesu!

Także Filip potwierdza, że kontuzje, siniaki i obicia to codzienność.

- Na szczęście ja nigdy sobie nic nie złamałem, jedynie skręciłem kostkę Ten sport jest świetny mimo ze wiele osób go krytykuje, nie wyobrażam sobie robić czegoś innego poza jazda, pewnie siedziałbym na osiedlu z piwem w ręku jak większość moich znajomych - dodaje.

Power i duma

Dobrze wykonane tricki dają nie tylko kopa adrenaliny, ale też poczucie dumy, że się udało. Bikerzy przyznają, że nauka nowych trików to proces powolny, trudny, ale dający ogromną satysfakcję.

- Zawsze po nowo sklejonej sztuczce jestem bardzo zadowolony. Pamiętam, jak uczyłem się backflipa, czyli salta. Pierwsze wylądowanie to super uczucie! - mówi Filip. - Moim ulubionym trickiem jest barspin, czyli przekręcenie kierownicy o 360 stopni, i wszystkie kombinacje z ta sztuczką związane, rotacje.

- Ja bardzo lubię wykonywać triki z tak zwanej "starej szkoły": oldschool no hander (puszczenie kierownicy), turndown (skręt jednocześnie kierownicy o 180 stopni i głowy w tę samą stronę), no footed can can wyrzucenie nóg w jedną stronę bez dotknięcia pedałów). Zawsze dużym problemem było dla mnie robienie tailwhipa, było to naznaczone paroma kontuzjami. Teraz gdy już robię ten trik, daje mi on dużo radości. Właśnie on wydaje mi się naprawdę trudny oraz wszystkie rotacje do góry nogami, przy których trzeba mieć naprawdę dużo odwagi - dodaje Damian.

- Moje ulubione triki są barspin (obrót kierownicy w powietrzu) i tailwhip (obrót ramy w powietrzu). Są dosyć łatwe, łatwo też do nich dołożyć rotacje. Najgorszy dla mnie jest backflip, czyli salto w tył. Już go nie robię, bo czułem, że robię to źle - zdradził Piotrek.

Damian na koncie ma kilka drobnych sukcesów na lokalnych zawodach między innymi best trick w Starachowicach i pierwsze miejsce na zawodach w Suchedniowie. Ostatnie osiągnięcie Piotrka to drugie miejsce w kategorii BMX na zawodach w Wąchocku, drugie miejsce w kategorii BMX w Łasku oraz drugie miejsca w kategorii jumpbox i minirampa na zawodach z okazji otwarcia skateparku w Busku - Zdroju. Filip Może pochwalić się swoim niedawnym sukcesem w Wąchocku. Zajął pierwsze miejsce w kategorii MTB i dostał nagrodę za best trick w tej kategorii.

SPRAWDŹ najświeższewiadomości z powiatu SKARŻYSKIEGO

Barspin, czyli obrót kierownicy o 360 stopni bez jej trzymania w wykonaniu Filipa Skowrona.
Barspin, czyli obrót kierownicy o 360 stopni bez jej trzymania w wykonaniu Filipa Skowrona. archiwum prywatne

Barspin, czyli obrót kierownicy o 360 stopni bez jej trzymania w wykonaniu Filipa Skowrona.
(fot. archiwum prywatne)

Piotrek i barspin (obrót kierownicy o 360 stopni) w jego wykonaniu.
Piotrek i barspin (obrót kierownicy o 360 stopni) w jego wykonaniu. archiwum prywatne

Piotrek i barspin (obrót kierownicy o 360 stopni) w jego wykonaniu.
(fot. archiwum prywatne)

Piotrek podczas wykonywania tailwhip, czyli wykonywania obrotu ramy o 360 stopni.
Piotrek podczas wykonywania tailwhip, czyli wykonywania obrotu ramy o 360 stopni. archiwum prywatne

Piotrek podczas wykonywania tailwhip, czyli wykonywania obrotu ramy o 360 stopni.
(fot. archiwum prywatne )

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie