Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłkarz "Stalówki", Marcin Kowalski: - Trzeba to spotkanie przeanalizować

Arkadiusz Kielar
Piłkarze Stali Stalowa Wola mogli cieszyć się z pierwszych punktów w nowym sezonie po pokonaniu na swoim stadionie Rozwoju Katowice.
Piłkarze Stali Stalowa Wola mogli cieszyć się z pierwszych punktów w nowym sezonie po pokonaniu na swoim stadionie Rozwoju Katowice. Arkadiusz Kielar
Piłkarze Stali Stalowa Wola sięgnęli po pierwsze punkty w nowym drugoligowym sezonie, ale swoją grą w minioną sobotę nie zachwycili. Po zwycięstwie u siebie z Rozwojem Katowice 1:0 część kibiców drużyny uważa, że zwycięzców się nie sądzi i za kilka miesięcy nikt nie będzie pamiętał o stylu, w jakim Stal wygrała. Inni cieszą się z trzech punktów, ale trudno im zapomnieć o tym, co działo się w drugiej połowie meczu.

Zespół ze Stalowej Woli po dwóch wcześniejszych wyjazdowych porażkach z Limanovią Limanowa i Rakowem Częstochowa wreszcie przełamał się, zdobył trzy punkty i nie jest już na dnie tabeli, obecnie zajmuje 12 miejsce.

NA ZERO Z TYŁU

Z wygranej z Rozwojem cieszą się piłkarze "Stalówki", ale i oni wiedzą, że było to szczęśliwe zwycięstwo i że ich gra pozostawiała sporo do życzenia. Rywale zmarnowali kilka świetnych okazji do strzelenia bramki, a w drugiej połowie dominowali na boisku zdecydowanie. I gdyby nie świetna postawa bramkarza gospodarzy, Tomasza Wietechy, zwycięstwa po bramce Łukasza Sekulskiego w 29 minucie nie udałoby się "dowieźć" do końca.

- Cieszymy się z tego, że są trzy punkty, że kolejny mecz u siebie zagraliśmy na zero z tyłu (wcześniej Stal pokonała w Stalowej Woli w Pucharze Polski pierwszoligową Olimpię Grudziądz 2:0 - przyp. ARKA) - mówi Marcin Kowalski, obrońca stalowowolskiej drużyny. - A gra mam nadzieję że z czasem przyjdzie ładniejsza. Nie wiem z czego to się wzięło, że tak wyglądała druga połowa w naszym wykonaniu, pierwsza tak nie wyglądała. Nie wiem, czy ta bramka zdobyta nas uspokoiła, ale w negatywnym sensie uspokoiła, oddaliśmy pole rywalowi. Przeanalizować trzeba to spotkanie, dążyć do tego, żeby taka sytuacja nie miała drugi raz miejsca. Bo jeśli trochę szczęścia by nam zabrakło, to nie skończyłoby się na zero z tyłu - dodaje.

TYLKO TRZY PUNKTY

Piłkarze Stali będą mieli okazję pójść za ciosem na swoim stadionie, bo rozegrają drugi ligowy mecz z rzędu na własnym terenie, w sobotę z beniaminkiem, Nadwiślanem Góra. Mecz ten miał być rozegrany na wyjeździe, ale przedstawiciele rywala zwrócili się z prośbą do władz piłkarskiej spółki ze Stalowej Woli, by spotkanie rozegrać jednak na Podkarpaciu. Stadion w Górze nie jest bowiem jeszcze na sto procent przygotowany na ligowe rozgrywki.

- W meczu z Nadwiślanem liczymy oczywiście tylko i wyłącznie na trzy punkty - zaznacza Marcin Kowalski. - Po to gra się na swoim stadionie, żeby wygrywać, żeby te drużyny, które do nas przyjeżdżają, bały się z nami rywalizować. Stwórzmy taką "fortecę" nie do zdobycia i będzie dobrze. Z Rozwojem nie pokazaliśmy wielkiej piłki, ale walczyliśmy. Zespół z Katowic też walczył, ja grałem w zespołach na Śląsku (w MOSM Bytom, Ruchu Radzionków, Polonii Bytom - przyp. ARKA) i tam gra opiera się na walce, bez tego nie ma co wychodzić z szatni, a nawet nie ma co do niej wchodzić, jeśli ktoś nie wychodzi z założenia, że nogi na boisku się nie odkłada - dodaje obrońca Stali, który podczas swojej przygody z piłką zaczynał jako napastnik, a potem był na boisku przesuwany stopniowo do tyłu i jak przyznaje, w defensywie czuje się najlepiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie