Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Jóźwik, wychowanka Victorii Stalowa Wola, zdobywczyni brązowego medalu na Mistrzostwach w Zurychu, zdradza kulisy zawodów i swoje plany

Arkadiusz KIELAR [email protected]
Joanna ze swoim trenerem z Victorii Stalowa Wola, Stanisławem Aniołem.
Joanna ze swoim trenerem z Victorii Stalowa Wola, Stanisławem Aniołem. Arkadiusz Kielar
Dziewczyna z Kępia Zaleszańskiego biegała w lekkoatletycznych mistrzostwach Europy seniorów tak, że serce rosło.

Trener Stanisław Anioł o Joannie Jóźwik

W 2011 roku Jóźwik została laureatką plebiscytu sportowego Echa Dnia, odbierając gratulacje od prezydenta Stalowej Woli, Andrzeja Szlęzaka.
W 2011 roku Jóźwik została laureatką plebiscytu sportowego Echa Dnia, odbierając gratulacje od prezydenta Stalowej Woli, Andrzeja Szlęzaka. Marcin Radzimowski

W 2011 roku Jóźwik została laureatką plebiscytu sportowego Echa Dnia, odbierając gratulacje od prezydenta Stalowej Woli, Andrzeja Szlęzaka.
(fot. Marcin Radzimowski )

Trener Stanisław Anioł o Joannie Jóźwik

- Jestem dumny z Aśki - mówi szkoleniowiec i prezes Victorii Stalowa Wola o swojej wychowance. - Osiągnęła wspaniały sukces. Można było liczyć na jej dobry występ, bo pokazała, że jest w wysokiej formie na mistrzostwach Polski, w których zdobyła złoty medal, pokonując halową wicemistrzynię świata, Angelikę Cichocką. Tego, że zdobędzie medal mistrzostw Europy, to chyba nikt by przed mistrzostwami w Szwajcarii otwarcie nie powiedział, ale po biegu półfinałowym widać było, że "jest w kręgu zainteresowań do medalu". Oglądałem jej biegi, widziałem jak się popłakała po zdobyciu medalu w Zurychu, to cała Aśka. Jest wrażliwa, skromna i inteligentna. Jest szybsza niż była wcześniej, zyskała więcej sił, wie, że lepiej pobiec najpierw spokojniej z tyłu stawki i potem zaatakować, bo kiedyś ją przewracały rywalki w ścisku. Biegnie dwa okrążenia równo, rywalki zaczynają ostro, a potem biegną gorzej, Aśka świetnie finiszuje. Popracowała też z psychologiem, to też jej pomogło, a mistrzostwo Polski jeszcze ją wzmocniło. I przyszedł świetny wynik na mistrzostwach Europy. Zeszła poniżej dwóch minut, ustanawiając swój nowy rekord życiowy, ja uważam, że jeszcze ten wynik poprawi. Po wywalczeniu medalu w Szwajcarii dzwoniła do mnie, ale musiała szybko kończyć, bo miała wywiad w telewizji. Szerokim echem odbiło się też to, że wychowanka katolickiego klubu sportowego mówi otwarcie o swojej wierze, wiem, że księża nawet ostatnio wspominali na kazaniach o lekkoatletach z mistrzostw Europy, którzy deklarują swoją wiarę. Po sukcesie Asi dostałem też wiele "esemesów" z całej Polski z gratulacjami. Nasza biegaczka jest takim ambasadorem naszego regionu i Victorii w całej Polsce.

W eliminacjach, półfinale i w końcu finale na 800 metrów w Zurychu stosowała taktykę, która budziła podziw, biła swoje rekordy życiowe, schodząc po raz pierwszy w karierze poniżej dwóch minut.

Nowa "życiówka" Joanny to 1 minuta 59 sekund i 63 "setne". Na mistrzostwa Europy pojechała po tym, jak wywalczyła mistrzostwo Polski w biegu na 800 metrów w Szczecinie. Polski Związek Lekkiej Atletyki wysłał ją "na kredyt", nie miała spełnionego minimum PZLA na swoim dystansie. Okazało się jednak, że to był strzał w "dziesiątkę", wychowanka Victorii Stalowa Wola, obecnie wypożyczona na czas studiów do AZS AWF Warszawa, zaprezentowała się wspaniale i choć mało kto na nią stawiał, to nie dość że przedarła się do finału, to zajęła jeszcze w nim trzecie miejsce i zdobyła brązowy medal, wchodząc przebojem do europejskiej elity biegaczek. Była jedną z dwunastki polskich medalistów, na mecie po finale popłakała się ze szczęścia, to był jej życiowy sukces. Po mistrzostwach wraz z innymi reprezentantami Polski, którzy stanęli na podium, została zaproszona na uroczysty obiad do kancelarii premiera Donalda Tuska, udzielała wywiadów dla stacji telewizyjnych.

Arkadiusz Kielar: * Obiad u premiera Donalda Tuska, wywiady w telewizji. Jesteś gwiazdą.

Joanna Jóźwik: - Podobno (śmiech). Ale w głowie mi się nie przewróci, spokojnie.

* Cytując premiera ze spotkania z polskimi medalistami z Zurychu: "Wszyscy kibice byli tak samo wzruszeni jak wy i niektórzy tak samo płakali, tak jak koleżanka. I podobnie jak pani, wszyscy modliliśmy się o te medale, gdy brakowało pewności, że ten medal jest możliwy". Nie ma wątpliwości, do kogo się zwracał.

- No tak, patrzył wtedy na mnie. Na obiedzie u premiera było bardzo miło i sympatycznie. I sympatycznie było usłyszeć te słowa. Wygląda na to, że nie tylko ja się wzruszyłam po zdobyciu medalu, ale także i premier.

* Wzruszyło się wiele osób, patrząc na Ciebie, gdy płakałaś ze szczęścia. Przed mistrzostwami pewnie nikt nie przypuszczał, że zdobędziesz w swoim debiucie w mistrzostwach Europy seniorów od razu medal, ale po Twoim biegu półfinałowym takich osób już trochę jednak było.

- Dużo osób mówiło mi po półfinale, że mam szanse zdobyć medal. Na mistrzostwa jechałam ze słabym wynikiem, ale systematycznie z biegu na bieg poprawiałam się. Z tym medalem to można powiedzieć, że zaskoczyłam nawet samą siebie. Ten sukces był niespodziewany, ja cieszyłam się, że w ogóle jadę na Mistrzostwa Europy. Po zdobyciu medalu były łzy, jestem wrażliwa, nawet pewnie zbyt wrażliwa. Płaczę często choćby na filmach, gdy jest jakaś wzruszająca scena. Wolę takie życiowe kino, nie przepadam za jakimiś filmami fantasy.

* Rozsławiłaś też przy okazji ciocię kolegi z reprezentacji i klubu, Artura Kuciapskiego, srebrnego medalisty z Zurychu na 800 metrów. Mówiąc, że modliła się podczas pielgrzymki w Częstochowie za niego i za Ciebie.

- To nie ja rozsławiłam ciocię, to Artur. To było bardzo ujmujące, że ktoś się za nas modlił. Wiara jest dla mnie ważna, a od Artura dostałam przed finałem różaniec. Modliłam się i to dawało mi większy komfort psychiczny. W dobry nastrój wprawiała mnie też piosenka Indili "S.O.S.", którą słuchałam.

Joanna Jóźwik

Biegaczka podczas obozu sportowego w portugalskim regionie Algarve.
Biegaczka podczas obozu sportowego w portugalskim regionie Algarve. Archiwum prywatne

Biegaczka podczas obozu sportowego w portugalskim regionie Algarve.
(fot. Archiwum prywatne )

Joanna Jóźwik

Ma 23 lata, jest panną, ma chłopaka Jacka. Wychowanka Victorii Stalowa Wola, w której trenowała u trenera Stanisława Anioła. Obecnie wypożyczona do AZS AWF Warszawa. Brązowa medalistka mistrzostw Polski seniorów w 2013 roku w biegu na 800 metrów i złota medalista mistrzostw Polski seniorów na tym dystansie w tym roku. Dwukrotna srebrna medalistka halowych mistrzostw Polski, w 2011 i 2014 roku. Ma na koncie złote medale młodzieżowych mistrzostw Polski i mistrzostw Polski juniorów. Ósma zawodniczka Młodzieżowych Mistrzostw Europy w 2013 i piąta Igrzysk Frankofońskich. Brązowa medalistka mistrzostw Europy seniorów w Szwajcarii w 2014 roku.

* Wiele osób powtarza, że biegasz na 800 metrów podobnie jak były reprezentant Polski, Paweł Czapiewski, który znany był z mocnego finiszu.

- Nie oglądałam jeszcze jego biegów i muszę to zrobić, zobaczyć nagrania, jak to z nim było. Porównania do niego wcale mi nie przeszkadzają, wręcz przeciwnie, to miłe jak ktoś mnie porównuje z rekordzistą Polski i mistrzem Europy.

* Do takiej taktyki, jaką stosowałaś podczas mistrzostw Europy, to jednak trzeba mieć mocne nerwy. Pierwsze okrążenie na końcu stawki, na drugim atak i świetny finisz.

- Przekonałam się do takiej taktyki podczas mistrzostw Polski, ale obawiałam się, czy ją zastosować w mistrzostwach Europy. Taką taktykę obrałam za namową mojego trenera w Warszawie, Andrzeja Wołkowyckiego. Pobiegłam tak pierwszy bieg w mistrzostwach Polski i wyszło rewelacyjnie. Nie potrafiłam tak jeszcze rok temu. Gdy próbowałam biegać na początku stawki, kończyło się potem na mecie na trzecim czy czwartym miejscu, a jak biegłam w środku stawki byłam przepychana, zapłaciłam za to zresztą na Młodzieżowych Mistrzostwach Europy, gdzie w połowie dystansu przewróciłam się i przybiegłam ostatnia, a były szanse na medal.

* Wiesz, że stałaś się też znana jako miłośniczka spania?

- Pytają mnie o to, a ja bardziej śmieję się z tego. Jestem po prostu bardziej "sową" i jak trzeba wstać wcześnie rano, to nie przepadam za tym.

* Mówią, że stolica to wiele pokus, imprezy…

- Właśnie niektórzy mnie przestrzegali przed Warszawą, a to wielkomiejskie życie wcale mnie zmieniło. Bieganie to 90 procent mojego czasu, do tego dochodzą studia. Gdy tylko mogę spędzam czas ze swoim chłopakiem Jackiem, czasem wyskoczę ze znajomymi na kawę, czasem poczytam lub obejrzę film. Sporo dni spędzam na obozach, w tym za granicą, ale przynajmniej wtedy jest też możliwość zwiedzić dane miejsce, na przykład tak było w Portugalii. Bo podczas zawodów zwiedzania nie ma, mam tylko widok z hotelowego okna.

* Twój chłopak to artysta?

- Tak, Jacek zajmuje się fotografią i rzeźbiarstwem. Poznaliśmy się, gdy byłam na obozie sportowym w Wiśle. Mamy podobną osobowość, dogadujemy się w każdej kwestii, wspieramy nawzajem. Moje starty przeżywał strasznie, nawet bardziej niż ja. Jest ze mnie dumny, tak samo moja rodzina. Cieszę się, że wiele osób trzymało za mnie kciuki, w tym w Stalowej Woli i rodzinnym Kępiu Zaleszańskim. Mój brązowy medal jest na honorowym miejscu w moim mieszkaniu w Warszawie, a w rodzinne strony chciałabym przyjechać w przyszłym tygodniu. Jeśli chodzi o starty, to w tym roku mam wystartować jeszcze w Diamentowej Lidze i w mityngu w Berlinie, a 6 września jest koniec sezonu i będą upragnione wakacje, trzy tygodnie. Wybieram się z chłopakiem na Kretę.

* Masz piękne, artystyczne zdjęcia, których autorem jest twój chłopak. Spokojnie mogłabyś być modelką, zagrać w reklamie.

- Dziękuję. Na pokazy mody biegaczki nie mają jednak czasu. A co do reklamy, czemu nie. Zobaczymy…

* W Warszawie życie nie jest tanie, z tego co słyszałem, w Twoim przypadku też czasem nie było różowo.

- Trochę prawdy w tym jest, był czas, gdy nie mogłam pozwolić sobie na jakieś wielkie zakupy, żyłam oszczędnie. Nie miałam przez pewien okres żadnego stypendium, a rodziców też nie chciałam obciążać. Ale to nie trwało długo, kilka miesięcy.

* Inna historia. Gdy mieszkałaś w Kępiu Zaleszańskim pomagałaś rodzicom w prowadzeniu gospodarstwa, a do Twoich obowiązków należało karmienie kur.

- Trochę się śmialiśmy z moim chłopakiem, że zrobili ze mnie w jednym z wywiadów takiego "pastuszka", a prawda jest taka, że z racji moich szkolnych obowiązków rodzice raczej mnie odciążali w innych sprawach. A ja im pomagałam w gospodarstwie po prostu w miarę możliwości.

* Podkreślasz to, że wiele zawdzięczasz swojemu trenerowi z Victorii Stalowa Wola, Stanisławowi Aniołowi.

- Moja wdzięczność wobec niego jest ogromna, współpracowaliśmy przez siedem lat, od początku u niego trenowałam w klubie. Podczas zawodów szkolnych w gimnazjum skakałam w dal i biegałam na 300 metrów, trener mnie zauważył, zadzwonił do mojej szkoły i poprosił, bym uczęszczała na treningi w Victorii. Nauczyciele też mnie zachęcali. Trener Anioł na obozach sportowych stosował zaostrzony regulamin, minuta spóźnienia oznaczała karne pompki. Ale to wszystko uczy dyscypliny i przydaje się potem w życiu.

* Gdy patrzyłem na Ciebie płaczącą ze szczęścia po zdobyciu brązowego medalu przypomniały mi się Twoje i Twoich kolegów i koleżanek z Victorii treningi w korytarzu baraku na stalowowolskim stadionie.

- Szkoda, że w Stalowej Woli nie ma obiektu zadaszonego, a jednak przez dłuższy czas w Polsce jest zimno, pada deszcz albo śnieg. Nie zawsze są dobre warunki do uprawiania lekkiej atletyki, ale z drugiej strony to uczy charakteru, ja w sumie cieszę się, że w młodym wieku trenowałam także i na tym korytarzu. W Warszawie są inne warunki, jeśli jest brzydka pogoda, można trenować w hali.

* Nie miałaś chwil zwątpienia jeśli chodzi o bieganie, myśli, żeby to wszystko rzucić?

- Nie. Dałam sobie pewien czas, w którym mam coś osiągnąć. Czas do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro w 2016 roku. Nie chcę zakładać teraz, czy pojadę na te igrzyska, wszystko będę robić, by było dobrze…

* Pamiętam, że po liceum rozważałaś wylot do USA na studia.

- Tak. Ale pobiegłam w tym czasie dobrze w zawodach w Bydgoszczy, potem zadzwoniłam do taty i on mi powiedział "dziecko, nie leć". I miał rację. Nie żałuję. W Stanach nastawiałam się już przede wszystkim na naukę, a nie bieganie.

* Musisz teraz udźwignąć brzemię sławy, wymagania i oczekiwania wzrosły.

- Nie mogę brać tego do siebie, mam robić swoje. Współpracuję z psychologiem i to jest bardzo ważne przy bieganiu na takim poziomie, gdzie głowa odgrywa największą rolę.

* W 2011 roku zostałaś głosami naszych czytelników laureatką 17 Plebiscytu Sportowego Echa Dnia na najpopularniejszych sportowców w powiatach stalowowolskim i niżańskim, zajęłaś siódme miejsce.

- Bardzo miło to wspominam. Każde takie wyróżnienie jest dla sportowca miłe.

Dziękuję za rozmowę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie