Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podkarpaccy rolnicy: - Na razie radzimy sobie z putinowym embargiem

Anna JANIK
- Na razie śpię spokojnie, bo dzięki umowom z dużymi odbiorcami, zbyt mam zapewniony - przyznaje Jan Rejman, właściciel gospodarstwa w Strażowie.
- Na razie śpię spokojnie, bo dzięki umowom z dużymi odbiorcami, zbyt mam zapewniony - przyznaje Jan Rejman, właściciel gospodarstwa w Strażowie. Krzysztof Łokaj
Na Podkarpaciu nieliczni, którzy mają problemy ze zbytem, wycofują swoje produkty z rynku. Do Agencji Rynku Rolnego wpłynęło tylko 25 takich powiadomień.

Zaledwie 25 powiadomień o planowanym wycofaniu z rynku produktów objętych rosyjskim embargiem wpłynęło do Agencji Rynku Rolnego w Rzeszowie od podkarpackich rolników. Dokument to pierwszy krok do ubiegania się o unijne rekompensaty dla poszkodowanych w wyniku rosyjskich obostrzeń.

Dla porównania, w województwie świętokrzyskim jest ich już około 2 tysiące! Naszych rolników uratowało to, że nie specjalizują się w produkcji tak zwanych warzyw wrażliwych, w które uderzyła Rosja, oraz że o swoje interesy zadbali odpowiednio wcześniej.
- U nas takiej kaskaderki jak w innych częściach Polski nie ma i nie będzie, bo rolnicy zabezpieczyli się umowami z odbiorcami, na przykład firmami Hortino i Alima-Gerber i Nestle - mówi Stanisław Bartman, prezes Podkarpackiej Izby Rolniczej.

MAŁO PIENIĘDZY NA REKOMPENSATY

Takie długoletnie umowy kontraktacyjne, odnawiane każdego roku, podpisał między innymi Jan Rejman, właściciel 20-hektarowego gospodarstwa w Strażowie. Uprawia tu między innymi marchew, pietruszkę, buraki czerwone, dynie.
- Na razie śpię spokojnie, bo nie dostaliśmy informacji, że odbiorcy będą kupować od nas mniej - twierdzi rolnik. - Gdyby pojawił się problem ze zbytem, trzeba byłoby zastanowić się nad tym, jak starać się o rekompensaty. Pytanie tylko, co z cenami - zastanawia się.

Odpowiedzi jeszcze nie znamy. Zaproponowana przez Komisję Europejską kwota rekompensat dla wszystkich krajów wynosi zaledwie 125 milionów euro, ale decyzja, jakie warzywa i owoce zostaną objęte wsparciem, jak będzie przebiegał podział pieniędzy, i czy faktycznie tzw. grupy producenckie dostaną więcej niż rolnicy indywidualni, zapadnie prawdopodobnie w przyszłym tygodniu. Na razie za pozostawione na polach owoce Unia chce płacić 32 grosze w przypadku kilograma pomidorów, 54 groszy za kilogram papryki i 28 groszy za taką samą ilość ogórków.

OGÓRKI I POMIDORY DLA POTRZEBUJĄCYCH

Nie znając konkretnych stawek, część rolników wstrzymuje się jeszcze ze złożeniem powiadomienia o tym, że nie zamierzają sprzedawać swoich warzyw i owoców. Ci, którzy podjęli już tę decyzję, to głównie właściciele gospodarstw, w których zbiera się ogórki, pomidory, kapustę, a także gruszki. Producenci jabłek czas zbiorów mają dopiero przed sobą, dlatego na razie nie szturmują siedzib Agencji Rynku Rolnego.

- Powiadomienia złożyli miedzy innymi rolnicy z okolic Tarnobrzega, Mielca, Lubaczowa, Strzyżowa i Jarosławia - wylicza Andrzej Wróbel, dyrektor Agencji Rynku Rolnego w Rzeszowie. -Powierzchnie zgłoszonych upraw wynoszą od kilku arów do kilku hektarów, a deklarowana ilość produktu z gospodarstwa wynosi od 1 do 150 ton - dodaje.

I zaznacza, że choć dokumenty można składać w trybie ciągłym, o przyznaniu rekompensat może decydować kolejność zgłoszeń. Jeśli rolnik, który złoży takie powiadomienie znajdzie odbiorcę, w każdej chwili może się z niego wycofać. Dokument elektronicznie lub osobiście mogą składać wszyscy rolnicy, a nie tylko ci, którzy wcześniej eksportowali do Rosji.

CARITAS I POLSKI CZERWONY KRZYŻ CHĘTNIE PRZYJMĄ

Już wiadomo, że stawki będą wyższe, jeśli rolnik zdecyduje się nie na biodegradację, ale na oddanie swoich produktów organizacjom charytatywnym. Choć na odbiór gotowe są zarówno Caritas, Polski Czerwony Krzyż jak i Podkarpacki Bank Żywności, na razie nie trafił tam nawet kilogram warzyw lub owoców.

- Potrzeby w kraju są ogromne, dlatego oddanie zbiorów potrzebującym jest na pewno lepsze niż pozostawienie ich w polu - uważa dyr. Wróbel. - Taki towar musi być jednak przygotowany tak jak do sprzedaży i konsumpcji, a kontrole będą nie tylko ilościowe, ale i jakościowe - przypomina.

Szacuje się, że do organizacji charytatywnych w całym kraju może trafić nawet 100 tysięcy ton owoców i warzyw. To zaledwie 10 procent żywności, która miała być sprzedana na rosyjski rynek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie