Joanna Brodzik uważa, że seks to… mocno przereklamowana sprawa.

- Seks ostatnio podnoszony jest do zbyt wysokiej rangi, co w konsekwencji spycha w cień jego delikatną naturę - twierdzi Joanna Brodzik.
Serialową Małgosię z mazurskiej sagi "Nad rozlewiskiem" bardzo denerwuje, że dziś - aby coś się sprzedało - musi być sexy. - Sexy wiertarki, sexy naczynia stołowe, sexy samochody... To nienormalne! - mówi aktorka.

Słowo sexy oznacza według Joanny Brodzik przede wszystkim prawdę i naturalność, coś, czego nie widać gołym okiem, ale co po prostu czuć na odległość. - Seksapil to energia, siła życiowa, coś, co sprawia, że stoi trzysta osób, a patrzy się tylko na jedną. Seksapil nie ma ani płci, ani wieku - powiedziała niedawno w wywiadzie.
Joanna Brodzik uważa, że naprawdę seksowne są tylko osoby świadome swoich zalet i wad, potrafiące cieszyć się życiem i posiadające coś, co ona nazywa wewnętrzną harmonią.

- Myślę, że łatwo odróżnić prawdziwą, płynącą ze środka kobiecą energię od tej fałszywej, sprowadzającej się do jakichś zewnętrznych sztuczek. Kobieta może mieć długie, sztuczne, doczepiane włosy i buty z czerwonymi podeszwami nawet za milion dolarów, ale jeśli nie ma samoświadomości, jeśli nie czerpie radości z życia, jeśli nie ma wiedzy o sobie, to dla mnie nie jest sexy. I jestem pewna, że nie jest też sexy dla prawdziwych mężczyzn, czyli takich, na jakich nam tak naprawdę zależy - mówi.

Joanna Brodzik dziwi się czasami, że kobiety chcą być seksowne zawsze i w każdych okolicznościach. Uważa, że każdy potrzebuje raz na jakiś czas skupić się na innych sferach życia, by móc wzbogacić się o własne doświadczenia.
- Dzisiaj kobiety nie dają sobie szansy, żeby od czasu do czasu nie być sexy. Natura kobiety wymaga przecież równowagi w sferze seksualności! A my ciągle żyjemy pod presją, że musimy być atrakcyjne - mówi.