Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karolina Kołeczek, mistrzyni Polski w biegu na 100 m przez płotki z Sandomierza: Nie osiągnęłam jeszcze poważnego sukcesu

Bartosz MICHALAK, facebook.com/bartosz.michalak1991
Karolina Kołeczek – urodziła się 15 stycznia 1993 roku w Sandomierzu; wychowanka miejscowej "Trójki"; jej trenerem jest Andrzej Mirek. Specjalizuje się w biegu na 100 metrów przez płotki. W 2013 roku w finlandzkim Tempere została młodzieżową wicemistrzynią Europy. Dwukrotnie zdobyła złoty, raz srebrny, a także raz brązowy medal mistrzostw Polski na otwartym stadionie. Jest również mulitemadalistką młodzieżowych i juniorskich mistrzostw kraju. Jej rekord życiowy w biegu na 100 metrów przez płotki wynosi 12,94 (31 lipca 2014, Szczecin).
Karolina Kołeczek – urodziła się 15 stycznia 1993 roku w Sandomierzu; wychowanka miejscowej "Trójki"; jej trenerem jest Andrzej Mirek. Specjalizuje się w biegu na 100 metrów przez płotki. W 2013 roku w finlandzkim Tempere została młodzieżową wicemistrzynią Europy. Dwukrotnie zdobyła złoty, raz srebrny, a także raz brązowy medal mistrzostw Polski na otwartym stadionie. Jest również mulitemadalistką młodzieżowych i juniorskich mistrzostw kraju. Jej rekord życiowy w biegu na 100 metrów przez płotki wynosi 12,94 (31 lipca 2014, Szczecin).
Karolina Kołeczek w ponad dwugodzinnej rozmowie opowiedziała nam między innymi o zazdrości między zawodniczkami, otrzymywanych od internautów chorobliwych wiadomościach, swoich relacjach z siostrą bliźniaczką, a także starcie w najbliższych… wyborach samorządowych.
Na tegorocznych Lekkoatletycznych Mistrzostwach Europy w Zurichu młoda sandomierzanka dotarła do półfinału rywalizacji.
Na tegorocznych Lekkoatletycznych Mistrzostwach Europy w Zurichu młoda sandomierzanka dotarła do półfinału rywalizacji.

Na tegorocznych Lekkoatletycznych Mistrzostwach Europy w Zurichu młoda sandomierzanka dotarła do półfinału rywalizacji.

Po zdobyciu złotego medalu mistrzostw Polski w lipcu tego roku, niespodziewanym "złamaniu" bariery trzynastu sekund, a w konsekwencji wywalczeniu kwalifikacji na Lekkoatletyczne Mistrzostwa Europy w Zurichu, ogólnopolskie media okrzyknęły ją najpiękniejszą polską lekkoatletką. Jak zareagowała na taki nagły szum medialny?

Bartosz Michalak:- Czytałem sporo rozmówek z Tobą, bo wywiadami ich raczej nazwać nie można, i wszystkie mają one podobną wadę: są strasznie cukierkowe i w konsekwencji zbyt słodkie. Oczywiście nie zapominam o określeniu "Kołeczek Aniołeczek".
Karolina Kołeczek:- Staram się jak najmniej czytać artykułów na swój temat. Moje wypowiedzi zazwyczaj są łagodne i stonowane, bo nie jestem dziewczyną kontrowersyjną, która za wszelką cenę chce błyszczeć swoją niepokornością. Mam delikatną urodę i pewnie z tego względu została mi przyczepiona łatka "słodkiej dziewczynki". Zapewniam cię jednak, że sama tego "Kołeczka Aniołeczka" nie wymyśliłam (uśmiech).

Jak postrzegasz ze swojej perspektywy szum medialny, który pojawił się w tym roku wokół Ciebie?
Rozmawiamy szczerze, więc nie będę się kreować na dziewczynę, której było to obojętne. To miłe, gdy ktoś określa cię takimi epitetami jak: piękny, zdolny czy najlepszy.

Mnie tak nikt nie określa…
(uśmiech) Bardziej miałam na myśli siebie. Od pewnego czasu mam jednak zabronione czytać wszelkich komentarzy na swój temat. Jestem delikatną osobą. Nie potrafię przeczytać o sobie bardzo złośliwej i chamskiej opinii, a następnie momentalnie o tym zapomnieć. Z tego względu w ogóle nie zaglądam na różne fora internetowe i tym podobne. Przedyskutowałam ten temat sama ze sobą i wyciągnęłam jeden, prosty wniosek - tak żyje mi się lepiej.

Dużo osób Cię nie lubi? Jakkolwiek głupio brzmi to pytanie, pewnie domyślasz się o co mi chodzi. Nie będę Ci słodził, bo bardzo nie lubię tego robić, ale dobrze wiesz, że jesteś dziewczyną, której rówieśnicy i nie tylko mogą zazdrościć.
Jest grono osób, które patrzy na mnie krzywym wzrokiem. Z imienia i nazwiska nie będę tutaj nikogo wymieniać, bo to nie ma sensu. Studiuję zaocznie w Krakowie, zazwyczaj ciężko jest mi doprosić się od kogoś notatek. Całe szczęście, że mam jedną kumpelę, która często przychodzi mi z pomocą. Czasami myślę, że ludzie zapominają, że lekkoatletyka nie jest dochodowym sportem. Ja tak naprawdę nie osiągnęłam jeszcze poważnego sukcesu. Zdobywając dwa "złota" mistrzostw kraju, nie stałam się nagle zamożną osobą. Dużo wyjeżdżam, dużo podróżuję - to działa na wyobraźnię. Ale z drugiej strony, przecież ja nikomu nie zabraniałam w dzieciństwie trenować, uprawiać sportu. Niektórzy woleli oglądać w telewizji seriale, a inni biegać w zimie po lasach będąc przeziębionym. Tym samym, skoro ja nie mam pretensji o to, że ktoś potrafi pięknie śpiewać, malować czy tańczyć, tak samo nikomu nie powinno przeszkadzać moje bieganie.

Niecałe 13 sekund (rekord życiowy Karoliny Kołeczek wynosi 12,94 - red.) i do domu. Fajną masz tę robotę…
No tak. W zasadzie to całymi dniami nic nie robię, leżę sobie brzuchem do góry, a potem na zawodach jakoś idzie. A tak poważnie, to nie chcę tutaj głośno opowiadać o niesamowicie ciężkiej pracy wykonywanej przez siebie na treningach, bo ta praca jest moją pasją. Kocham to co robię, dlatego nawet jeśli jestem kompletnie wyczerpana fizycznie, to psychicznie czuję się świetnie.

Dobra, zmieniamy na chwilę temat rozmowy. Startujesz w najbliższych wyborach samorządowych, konkretnie do rady powiatu sandomierskiego. Po co Ci to do szczęścia?
Kolejne życiowe doświadczenie.

A szczerze? Dobrze wiesz, że ludzie mogą postrzegać Twoją decyzję chociażby przez pryzmat chęci otrzymywania co miesiąc łatwej kasy…
A ty zawsze przejmujesz się tym, co ludzie mówią na twój temat? Wstałam któregoś ranka i po prostu wpadłam na pomysł kandydowania do rady powiatu. Przecież nikt nie powiedział, że ja się tam dostanę. Do odważnych świat należy. Początkowo, jak zaczynałam biegać, też zdarzało mi się słuchać, że to bez sensu i żebym dała sobie spokój, bo albo miałam problemy z mięśniami, albo ze stopami i tak w kółko. Na przykład moja mama zdecydowanie wolała, żebym została panią stomatolog (uśmiech). Trenuję dziesięć lat, więc wiem jak to jest działać pod prąd. Szczególnie mam na myśli okres, w którym moje wyniki sportowe wcale nie były jakieś oszałamiające. Kto wie, może tak samo będzie właśnie z samorządem.

Co o Twoim starcie w wyborach sądzi trener Mirek?
Mówi, żebym w sekundzie zrezygnowała, jeśli się dostanę (uśmiech). Wiem, że powinnam skupić się tylko i wyłącznie na sporcie, ale wiem też, że muszę rozwijać się na innych płaszczyznach. Z tego względu studiuję fizjoterapię, żeby mieć w życiu alternatywę. Mam dopiero 21 lat, ale jestem świadoma, że kariera lekkoatletki nie trwa wiecznie. Co później? Będę miała 28-29 lat i przeglądać się w lustrze ze swoimi medalami, nerwowo zastanawiając się nad tym, co robić w życiu dalej?

Jak zrobisz naprawdę poważny wynik, to uwierz, że nie będziesz musiała zastanawiać się nad niczym.
Ale takiej gwarancji nikt mi niestety nie może dać. Startuję do rady powiatu jako osoba kompletnie niezwiązana z żadną partią polityczną. Traktuję ten temat na spokojnie, bez jakiejkolwiek presji.

Chyba oszczędzę sobie pytań dotyczących Twoich poglądów politycznych, bądź celów, jeśli już zostaniesz Panią radną.
Przede wszystkim skupię się na sprawach dotyczących sportu, z którym jestem związana. Z doświadczenia wiem, czego potrzebują nastoletni zawodnicy, aby ich rozwój mógł być jak najlepszy.

Kończymy ten temat, bo zaraz zaczniesz mi opowiadać o budowaniu autostrad i ściąganiu do Sandomierza zagranicznych inwestorów. Rekord świata w biegu na 100 metrów przez płotki należy do Bułgarki Jordanki Donkowej (12,21 - red.). Wiesz jak ona wyglądała w Twoim wieku?
Miała wąsy?

"Aniołeczkiem" to raczej jej nikt nie nazywał.
Domyślam się, co chcesz powiedzieć. Pracuję nad sobą. Jak jestem w domu, to moja mama przygotowuje mi nawet specjalne posiłki. Staram się pracować nad swoją tężyzną fizyczną, ale z głową. Nie mogę z dnia na dzień stać się tak zwanym babochłopem, bo stracę na dynamice i będzie po zabawie. Siłownia to nie jest moje ulubione miejsce, ale niewykluczone, że wygrałabym z Tobą konkurs na ilość z rzędu zrobionych pompek (uśmiech).

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu SANDOMIERSKIEGO

Pamiątkowe zdjęcie naszej zawodniczki z wybitną amerykańską sprinterką, Lori Jones.
Pamiątkowe zdjęcie naszej zawodniczki z wybitną amerykańską sprinterką, Lori Jones.

Pamiątkowe zdjęcie naszej zawodniczki z wybitną amerykańską sprinterką, Lori Jones.

Twój chłopak to ma chyba ciężkie życie z Tobą. Po kolejnym zdobytym medalu lubisz się "szarogęsić"? Pomijam już Twoje częste wyjazdy na zawody i zgrupowania.
Jestem skromną dziewczyną. Pewnie brzmi to dla ciebie sztampowo, ale taka jest prawda. Nie zadzieram głowy do góry. Nie można stawiać znaku równości pomiędzy pewnością siebie a arogancją lub cwaniactwem. Dzięki coraz lepszym wynikom bardzo mocno wierzę we własne możliwości, ale to nie oznacza, że tracę kontakt z rzeczywistością.

Prowadzisz swoją stronę na Facebooku. Jak często dostajesz wiadomości od niewyżytych seksualnie osobników? Nawiązuję teraz do różnych forów internetowych, które przeglądnąłem sobie przed przyjazdem do Ciebie.
Sprawa wygląda tak, że ja nie prowadzę tego oficjalnego profilu. To bardzo dziwna sytuacja. Został on założony przez Polaka mieszkającego na co dzień w Norwegii, który najwidoczniej podziwia polskie lekkoatletki. Zgłaszałam nadużycia, pisałam do administratorów Facebooka, żeby coś z tym zrobili, ale skończyło się na tym, że niedawno otrzymałam prawa administratorskie do tego profilu i z braku laku zgodziłam się współpracować z jego autorem…

Wiadomości dostaję na prywatną skrzynkę. Niektóre są naprawdę dziwne. Publicznie lepiej ich nie cytować.

Jak można komuś obcemu, bez pozwolenia założyć oficjalny profil na portalu społecznościowym? To zakrawa o obsesję.
Tłumaczył mi się, że on prowadzi właśnie takie strony, bo interesuje się sportem. Dziwna sprawa. Mi samej nigdy nie chciało się założyć tego typu profilu, bo jestem trochę leniwa. Ciągłe wrzucanie zdjęć, jakiś ciekawych opisów swoich dni nie kręci mnie jakoś szczególnie.

Dasz mi później do tego człowieka namiar, to spytam się go czemu nie założył podobnej strony Szymonowi Ziółkowskiemu, albo Tomaszowi Majewskiemu. Słyszałem, że jesteś bardzo uśmiechniętą i pozytywną osobą. Nie boisz się, że ludzie mogą to wykorzystać? Szczególnie teraz, gdy osiągasz coraz lepsze wyniki.
Poza Sandomierzem nie jestem na tyle rozpoznawalną osobą, żeby obawiać się takich rzeczy. Poza tym wiem, kto w rozmowie ze mną jest szczery, a kto fałszywie udaje sprzymierzeńca, podczas gdy tak naprawdę życzy mi, mówiąc delikatnie, nie najlepiej.

Między sportowcami jest miejsce na przyjaźń?
Moim zdaniem nie. Szczególnie jeśli mówimy o sportach indywidualnych. Widzę to po zgrupowaniach i atmosferach na nich panujących. Kiedyś było dużo bardziej wesoło. Ludzie bardziej się ze sobą integrowali, bo nie traktowali tego wszystkiego aż tak bardzo poważnie. Mam na myśli czas, w których jako trzynastolatka dopiero raczkowałam w sporcie. Seniorzy są bardziej skupieni na sobie. Trening, jedzenie, spanie - trzy, podstawowe rzeczy, o których na obozach się nie zapomina. Przede wszystkim skupienie na sobie. Nie jestem zwolenniczką takiego drętwego sposobu bycia, ale nie mam problemów, żeby się dostosować. Podobnie skupiam się więc tylko na własnej osobie.

Jak reagujesz na porażki?
Jak na razie całkiem w porządku. Doskonale pamiętam swój upadek podczas tegorocznych Halowych Mistrzostw Polski w Sopocie. Prowadziłam, zwycięstwo dawało mi awans na halowe mistrzostwa świata, ale pechowo zahaczyłam o trzeci płotek i było po zabawie. Potrzebowałam ponad tydzień czasu, żeby znowu wziąć się w garść. Obiecałam sobie, że jeszcze w tym samym sezonie pokażę niektórym osobom na co mnie stać. Kilka miesięcy później, na otwartym stadionie w Szczecinie wygrałam "złoto" mistrzostw Polski w cuglach, przy okazji "łamiąc" barierę trzynastu sekund. Satysfakcji nie ukrywałam.

Lubisz rozmyślać, gdybać?
Niestety tak. Strasznie mi to przeszkadza, szczególnie jeśli te myśli dotyczą biegania. Przed zawodami miewam problemy z zaśnięciem, co dodatkowo mnie stresuje, bo wiem, że moja senność na drugi dzień negatywnie odbije się na formie. Wówczas trzeba odwiedzić pokój psychologa i znaleźć receptę na "wyluzowanie".

O jakiej nazwie "lek" najczęściej masz wypisywany?
Rozmowa, książka, serial komediowy.

Gdzie widzisz się za kilka lat?
Ostatnio wpadł mi do głowy pomysł, żeby w przyszłości otworzyć własny klub fitnessu i siłownię. Mam już nawet doświadczenie w tej dziedzinie, bo od jakiegoś czasu robiąc swoje ćwiczenia stabilizacyjne, dołączają się do mnie dzieci, młodzież i osoby starsze. I co najważniejsze nikt nie narzeka później na kontuzje (uśmiech). Od jakiegoś czasu marzy mi się też mieszkać nad polskim morzem. Bardzo podoba mi się Trójmiasto. To są jednak bardzo luźne przemyślenia, wynikające z mojego częstego "mędrkowania". Odnośnie sukcesów czysto sportowych, to nie ma co o nich dużo gadać, tylko ciężko trenować.

Obstawiam, że dużo osób nie wie o tym, że masz siostrę bliźniaczkę.
Brata starszego o siedem lat, a także jeszcze jedną siostrę. Z Pauliną nie jesteśmy do siebie jakoś niesamowicie podobne, bo nie jesteśmy bliźniaczkami jednojajowymi.

Rozumiem, że to Paulina jest najczęstszą słuchaczką Twoich różnych dylematów.
Nie do końca. Staram się radzić sobie ze wszystkim sama. Nie jestem typem dziewczyny, która potrafi przez godzinę żalić się swojej mamie przez telefon. Z tego względu, będąc jeszcze dzieckiem, łatwiej było mi przywyknąć do częstych wyjazdów. Uwielbiam wracać do Sandomierza, ale nigdy nie miałam takiej sytuacji, żeby opuścić jakieś zgrupowanie właśnie ze względu na ogromną tęsknotę za domem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie