Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stalowowolanin pokonał cztery ekstremalnie różne pustynie. Jest pierwszym Polakiem w elitarnym klubie 4Deserts

Zdzisław Surowaniec [email protected]
Andrzej Gondek rodem ze Stalowej Woli pokonał cztery ekstremalnie różne pustynie i w elitarnym klubie 4Deserts jest pierwszym Polakiem.

Czterdziestoletni Andrzej Gondek urodził w Stalowej Woli. Od dziecka grał w koszykówkę, najpierw w klubie sportowym Stal Stalowa Wola, potem w ligowych zespołach seniorów. Karierę sportową zakończył, kiedy rozpoczął studia na AWF. Po studiach osiadł w Warszawie, ma żonę i dwójkę dzieci - 9-letnią Julię i 7-letniego Mikołaja. Pracuje w firmie Glenmark Pharmaceutical.

Bieganie stało się jego sposobem na schudnięcie, kiedy doszedł do wagi 120 kg. Z czasem stało się sposobem na zdrowe życie. I tak po nitce do kłębka zdecydował się na najbardziej ambitny projekt - bieg przez cztery pustynie. Celem była pomoc Blance, dziewczynce, która w chwili przyjścia na świat ważyła sześćset gramów.

4Deserts to cykl czterech biegów, organizowanych od 2006 roku przez mającą siedzibę w Hong Kongu firmę Racing The Planet. Biegi rozgrywane są na czterech krańcowo różnych pustyniach świata w czterech ekstremach klimatycznych. Są to: Sahara Race (Sahara - gorąco), Gobi March (Gobi - wietrznie), Atacama Crossing (Atacama - sucho), Last Desert (Antarktyda - zimno)

Zawody 4Deserts uznawane są za jedne z najtrudniejszych biegów świata. Wymagają od zawodników nie tylko bardzo dobrego przygotowania fizycznego, ale również psychicznego. Każdy z biegów to aż 250 km dystansu do pokonania w ciągu 7 dni. Mówiąc obrazowo - średnio codziennie jeden maraton!

Udział w 4 Deserts to była wielka przygoda życia Andrzeja, do której trzeba się było dobrze przygotować. W rozmowie z nami wspomina, że dobrze biegło mu się przez wietrzną pustynię Gobi. Na Atacamie jego organizm odmówił posłuszeństwa. Na wysokości trzech tysięcy metrów zwymiotował po zjedzeniu batonów energetycznych. Groziło to odwodnieniem organizmu. Jak się okazało, taka mogła być reakcja organizmu na rozrzedzenie powietrza na tej wysokości.

Dotarcie do Antarktydy było dużym wysiłkiem. Najpierw Andrzej z dwójką kolegów dostali się trzema rejsami samolotowymi do Argentyny. W miejscowości Ushuaia weszli na statek arktyczny, który płynęli na wyspę św. Jerzego 50 godzin w ciężkich warunkach. Fale wysokie na dziesięć metrów sprawiły, że złapali morską chorobę. Na Antarktydzie zmagali się z fizycznym zmęczeniem i ekwipunkiem na plecach, ale także silnym wiatrem, mrozem, głębokim śniegiem, lodem, szczelinami lodowymi, lawiniskami, krami lodowymi. - Ale podczas biegu mijałem pingwiny, foki, widziałem pluskające się w lodowatych wodach wieloryby - wspomina.

Był czwarty na mecie, otarł się o pudło, ale odniósł wielki sukces. - Biegiem przez pustynie udowodniłem sobie i innym, że nie ma rzeczy niemożliwych, że granice są w nas, że bariery są w głowie. Trzeba sobie stawiać cele, mieć motywacje, przygotować się na wyzwania i realizować marzenia. Zawodnicy często przegrywają już w szatni, kiedy nie wierzą w wygraną. O tym przekonałem się w biegu przez pustynie - powiedział nam. To wspaniała nauka dla każdego, ale szczególnie dla młodych ludzi, marzących o sukcesie w wielkim świecie.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu STALOWOWOLSKIEGO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie