Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kieleckie pięcioraczki podbiły serca na międzynarodowym zjeździe wcześniaków

Iwona Rojek [email protected]
Kieleckie pięcioraczki na Zamku Królewskim w Warszawie zaśpiewały piosenkę "Na  jagody" i  wyrecytowały wiersz  "Pomidor", czym zdobyły serca przybyłej licznie z różnych krajów publiczności.
Kieleckie pięcioraczki na Zamku Królewskim w Warszawie zaśpiewały piosenkę "Na jagody" i wyrecytowały wiersz "Pomidor", czym zdobyły serca przybyłej licznie z różnych krajów publiczności. Lukasz Zarzycki
Kieleckie pięcioraczki właśnie wróciły z międzynarodowego zjazdu wcześniaków zorganizowanego na Zamku Królewskim w Warszawie z okazji Światowego Dnia Wcześniaka. Zrobiły tam furorę.

Kieleckie pięcioraczki

Kieleckie pięcioraczki

Majka, Julka, Natalia, Karolina i Wiktoria urodziły się w kwietniu 2008 roku. Od września dziewczynki pójdą do pierwszej klasy. Wszyscy, którzy chcieliby się dowiedzieć na temat niezwykłego życia pięcioraczek mogą uzyskać informacje na stronie www.kieleckiepiecioraczki oraz na funpage www.facebook.com/kieleckie piecioraczki/ Paulina Szymkiewicz, mama dziewczynek mówi, że przez ostanie sześć lat wychowując piątkę dzieci w tym samym wieku przeżyła tak wiele niesamowitych chwil, że być może opisze je w książce, która na pewno byłaby ciekawa dla innych mam.

Julka, Majka, Karolinka, Oliwka i Natalia, słynne kieleckie pięcioraczki były na międzynarodowym zjeździe wcześniaków w Warszawie pod hasłem "Postawmy razem pierwsze kroki". Spotkanie z udziałem wybitnych lekarzy i innych rodziców dzieci przybyłych na zjazd z 18 krajów odbyło się na Zamku Królewskim w Warszawie. - Przywieźliśmy mnóstwo wrażeń, pamiątkowych zdjęć, odbyliśmy wiele ciekawych rozmów z ludźmi z całego świata - opowiadają rodzice dziewczynek. - Każda z naszych córeczek przedstawiała się po angielsku, udzieliliśmy wywiadu do telewizji bułgarskiej i polskiego radia. Międzynarodowe Forum, dotyczące poprawy standardów opieki nad noworodkami, było było niezwykle pożyteczne zarówno dla nas rodziców, jak i dla naszych kochanych córeczek, bo to przecież one były głównymi bohaterkami tego wyjątkowego zjazdu. Były też, jak powiedziały prowadzące całą galę szefowe Kliniki Neonatologii w Warszawie i Londynie, największą niespodzianką dla wszystkich przybyłych. Jako jedyne na całym zjeździe pochodziły z mnogiej, wcześniaczej ciąży i to w dodatku pięcioraczej. - Musimy się pochwalić, że dziewczynki wzbudziły zachwyt wielu lekarzy i ludzi, którzy uczestniczyli w tym światowym forum dla wcześniaków - dodaje tata Piotr Szymkiewicz. - Większość nie mogła wyjść z podziwu, że były takie maleńkie, a teraz są w takiej znakomitej kondycji zdrowotnej. Nie mogli się doczekać pokazu ich talentu, bo nasze córki wystąpiły też na scenie . Wyrecytowały wiersz "Pomidor" i zaśpiewały piosenkę " Na Jagody".

Były bardzo szczęśliwe, że mogą zaprezentować się przed tak liczną publicznością i pokazać swoje talenty. Na koniec nasza trzpiotka Karolcia, której waga urodzeniowa wynosiła 570 gramów, zrobiła jeszcze szpagat.
Rodzicom, jak wspominają, zakręciła się wtedy łezka w oku, a nie mniej dumni byli lekarze, szczególnie prowadzący dziewczynki po urodzeniu, profesor Ryszard Lauterbach. - Przy prezentacji wyczytano ich wagi urodzeniowe po polsku i po angielsku, ogromne wywarło to wrażenie, że ważące od 570 gramów do 850 gramów dzieci są obecnie wesołymi, uśmiechniętymi i otwartymi dziećmi - mówi mama. - Otrzymaliśmy mnóstwo gratulacji od ludzi z całego świata, że tak wspaniale dbamy i opiekujemy się naszymi córkami. Miło nam było usłyszeć takie słowa, zwłaszcza od ludzi, którzy najlepiej wiedzą, ile było zagrożeń i jak niebezpieczne były one dla życia. Dla nas, rodziców, to naprawdę wielki cud, że córki tak pięknie się rozwijają, a z drugiej strony bardzo duży obowiązek kontynuowania tej pracy. Nie możemy "odpuścić", choć czasami czujemy się bardzo zmęczeni. - Ale gdy się jest rodzicem dzieci urodzonych raz na 52 miliony, to te siły muszą być zawsze, nie dla siebie, tylko dla naszych córek - uważa mama. - Bo wszystko, co robimy z mężem każdego dnia, to z myślą o naszych pociechach. Nazwaliśmy je naszymi cudakami i wierzymy, że czuwa nad nimi także wujek Lolek, czyli nasz papież.

Rodzice wspominają, że Karolinka ważyła najmniej, 570 gramów, a najwięcej Maja 850 gramów, więc to naprawdę było niewiarygodne, że udało się wszystkie córki uratować. - To, że przeżyły, to dla nas szczególna motywacja do tego, żeby dalej pielęgnować je i utrzymywać w jak najlepszej kondycji psychicznej i fizycznej. - Każdy mały człowiek potrzebuje czasu, uwagi i miłości, ale potem potrafi odpłacić czułym spojrzeniem i szerokim uśmiechem - dopowiada tata. - Poświęciliśmy dla nich nasze życie towarzyskie, odpoczynek, hobby, od rana do wieczora zajmujemy się tylko nimi. Dla nas najważniejsze są dzieci, może kiedyś, jak już dorosną, my rodzice usłyszymy: Mamo, tato, wiemy, że dużo z siebie daliście dla nas, jesteśmy z was dumne.

Na warszawskim forum i wykładach poruszane było mnóstwo spraw dotyczących wcześniactwa. - Mówiono o bardzo ważnych rzeczach, o tym, że w wyniku długotrwałego przebywania w inkubatorze u wcześniaków, a takich dzieci rodzi się coraz więcej, zaburzona zostaje emocjonalna więź z matką - relacjonują Paulina i Piotr Szymkiewiczowie. - Podkreślano, jak istotne jest stworzenie warunków sprzyjających odbudowaniu poczucia bezpieczeństwa dziecka oraz komfortu psychicznego matki. Dlatego tak ważna jest metoda "kangurowania", czyli utrzymywania bezpośredniego kontaktu skóry matki ze skórą dziecka. My kangurowaliśmy obydwoje z mężem, jak dzieci były malutkie i przebywały jeszcze w szpitalu. Uważaliśmy, że jest to bardzo ważne dla naszych pociech, ale także nas rodziców, bo dawało to poczucie wzajemnego bezpieczeństwa - dziewczynki czuły bicie naszych serc, czuły zapach i ciepło ciała.

Paulina mówi, że dla kogoś może być to mało zrozumiałe albo nawet śmieszne, ale szczególna troska, jaką należy otoczyć wcześniaka, jest kluczem do sukcesu, ponieważ efekty ciężkiej pracy rodziców, lekarzy, terapeutów, mogą przejść najśmielsze oczekiwania.

Mówią, że nieraz bywało ciężko. Mama dziewczynek dobrze pamięta pewną sytuację. - Kiedy po urodzeniu córeczek byłam wyczerpana, przyszła do mnie mama pewnego chłopca o imieniu Jaś, który miał guza mózgu i powiedziała do mnie, "nie smuć się, musisz być silna, bo wiesz, że najtrudniejsze zadania dostają najlepsi żołnierze"- wspomina. - Nie zapomnę tych słów do końca życia, a kiedy przychodzą trudne chwile i sił brakuje, przypominam je sobie i dalej mobilizuję się do wykonywania moich obowiązków. Trzeba być niesamowicie silnym, aby sprostać takiemu zadaniu. Ale bardzo się cieszę z tego, że zawsze mam wsparcie męża. Poświęciłam się córeczkom cała, bez chwil wytchnienia. Założyłam sobie, że nigdy nie spocznę na laurach i mam nadzieję, że Bóg da mi do tego siły. Mam świadomość, że najtrudniejszą pracą jest wychowanie człowieka, ale to zaprocentuje po stokroć, a ja pozostawię po sobie jakiś trwały ślad.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie