Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd oceni, czy lekarze doprowadzili do śmierci dziecka tuż po porodzie

Marcin Radzimowski [email protected]
Kara do pięciu lat pozbawienia wolności grozi dwóm lekarzom z Mielca, którym tarnobrzeska prokuratura zarzuca błąd w sztuce lekarskiej.

Proces w tej sprawie rozpocznie się w czwartek przed Sądem Rejonowym w Mielcu, a na ławie oskarżonych zasiądzie dwóch lekarzy ginekologów-położników ze Szpitala Powiatowego w Mielcu. Na każdym z nich ciążą po dwa poważne zarzuty - nieumyślnego spowodowania śmierci człowieka i narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia człowieka.

Od opisanych aktem oskarżenia wydarzeń minęło już sporo czasu - miały miejsce na początku maja 2011 roku. Śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Rejonową w Tarnobrzegu (prokuratura z Mielca się wyłączyła) trwało tak długo, gdyż śledczy wiele miesięcy oczekiwali na dwie ekspertyzy, przygotowane przez dwa najbardziej cenione zakłady - Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego i Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

Co właściwie się wydarzyło w mieleckim szpitalu? Na oddział ginekologiczno-położniczy trafiła tam ciężarna z przenoszoną o tydzień ciążą. Zanim dotarła do szpitala, kobieta czuła się bardzo dobrze, dobre były też wyniki badań dziecka w jej łonie.

Mijały kolejne godziny, ale akcja porodowa nie postępowała. A przynajmniej nie na tyle, by można było się spodziewać rychłego rozwiązania. Lekarz dyżurujący w tym czasie (noc z 5 na 6 maja) postanowił, że trzeba będzie wykonać cesarskie cięcie. Wówczas nie było jeszcze zagrożenia życia dziecka, dlatego spokojnie rozpoczęto przygotowania do cesarki.

Być może wszystko zakończyłoby się dobrze, gdyby nie fakt, że ten lekarz kończył dyżur zanim wykonał cesarskie cięcie. Swoje uwagi i wskazania przekazał dwóm lekarzom, którzy przyszli rano do pracy. Mniej więcej w tym samym czasie wyniki badania KTG płodu (monitorowanie akcji serca płodu) dawały powody do niepokoju. Wynikało z nich bowiem, że z dzieckiem może się dziać coś złego. Kolejne badania tylko to potwierdzały. Do tego dochodziły inne niepokojące objawy u ciężarnej.

W ocenie biegłych opracowujących opinie na potrzeby śledztwa, gdyby wówczas wykonano cesarskie cięcie, tak, jak planowano, była szansa uratowania życia dziecka. Cesarki jednak nie wykonano, gdyż w ocenie obydwu lekarzy na nowej zmianie (jeden z nich to ordynator oddziału), nie było takiej potrzeby. Przez kolejne godziny ciężarnej podawano środki mające pomóc wywołać poród siłami natury.

W końcu wykonano cesarskie cięcie, jednak zbyt późno. Chłopiec urodził się żywy, ale wkrótce zmarł. Jak ustalono, przyczyną śmierci noworodka była niewydolność oddechowa spowodowana rozwojem błon szklistych. Doprowadziło to do niedotlenienia mózgu. Oskarżeni lekarze nie przyznają się do winy. Obydwu grozi kara do pięciu lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie