Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmiertelnie potrącił pieszego w Stalowej Woli i uciekł. Za kratkami spędzi teraz sześć lat

MARCIN RADZIMOWSKI
Na prawomocny wyrok w tej sprawie przyszło czekać ponad pięć lat, ale sprawiedliwości stało się zadość. W całej sprawie szokujące było to, że sprawca nie uderzył się w pierś, nie poczuł do winy. Uciekł, pozostawiając ciężko rannego człowieka bez pomocy...

Nie ustąpił pierwszeństwa

10 października 2009 roku 78-letni mężczyzna wracał z wieczornego nabożeństwa w kościele przy ulicy Ofiar Katynia w Stalowej Woli. Było ciemno, kropił deszcz, droga była mokra i śliska. Starszy mężczyzna, podobnie jak kilka innych osób skierował się do przejścia dla pieszych. Rozejrzał się, czy nic nie jedzie i wszedł na pasy.

W tym samym czasie z jego lewej strony - od ulicy Bojanowskiej nadjechał volkswagen passat. Według późniejszych ustaleń biegłych, auto jechało z prędkością 65-90 kilometrów na godzinę, więc kierowca przekraczał dopuszczalną w tym miejscu prędkość. Zwłaszcza przy panujących trudnych warunkach drogowych.

Ominął ofiarę i uciekł

Kierowca pędzącego volkswagena nie ustąpił pieszemu pierwszeństwa, uderzył mężczyznę z dużą siłą. Eksperci na podstawie zabezpieczonych na miejscu wypadku śladów ustalili, że bezpośrednio przed potrąceniem, kierowca nawet nie nacisnął pedału hamulca.

Po uderzeniu w człowieka kierowca passata na chwilę zatrzymał auto kilkadziesiąt metrów dalej i gdy ciało potrąconego mężczyzny zsunęło się z maski na asfalt, kierowca cofnął, a następnie ominął leżącego pieszego i zaczął uciekać. Ciężko ranny 78-latek został przewieziony do szpitala, gdzie pomimo wysiłków lekarzy zmarł dwie godziny później, w wyniku odniesionych obrażeń.

Naprawił rozbite auto

W tym czasie sprawca wypadku uciekał, próbując uniknąć odpowiedzialności. Teraz wiadomo już, że po zdarzeniu 44-letni obecnie mężczyzna (wtedy miał 39 lat) pojechał w kierunku Tarnobrzega, a następnie do Sandomierza i ostatecznie do jednej z podsandomierskich wsi. Tam, gdzie mieścił się warsztat samochodowy. Śledczy ustalili to w oparciu o niepodważalne dowody - odczyt sygnałów logowania jego telefonu komórkowego.

By uniknąć odpowiedzialności karnej, sprawca wypadku (z zawodu kierowca-mechanik) utrudniał śledztwo, tuszując swój udział w zdarzeniu. Jak później ustalono, usunął on uszkodzenia powypadkowe samochodu - wymienił rozbitą przednią szybę, naprawił wgniecioną pokrywę silnika, wymienił też kilka uszkodzonych elementów z przodu volkswagena. Sprawca wypadku nie przybywał także w miejscu swojego zameldowania, by policja nie mogła trafić na jego trop.

Sprzedał samochód

Po wypadku policja apelowała w komunikatach do świadków, którzy mogliby pomóc w ustaleniu i zatrzymaniu sprawcy. W przypadku takich przestępstw szybkie zatrzymanie sprawcy ma duże znaczenie, gdyż o wiele łatwiej skompletować można dowody (choćby po dokonaniu oględzin pojazdu).
Podejrzany został zatrzymany dopiero półtora miesiąca po wypadku. Nie był już wówczas właścicielem volkswagena passata uczestniczącego w wypadku - auto formalnie sprzedał kilka dni przed tragicznym zdarzeniem, jednak na prośbę nowych właścicieli do czasu przekazania miał dokonać drobnych napraw i serwisu (wymiany oleju, filtrów). Ostatecznie auto przekazał właścicielom 23 października, dwa tygodnie po wypadku. Oczywiście nie mieli oni pojęcia, co się wydarzyło kilkanaście dni wcześniej, a ich nowe auto uczestniczyło w śmiertelnym potrąceniu człowieka.

Nie chciał zeznawać

Śledztwo w sprawie wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki sprawcy z miejsca zdarzenia stalowowolska prokuratura zakończyła w czerwcu ubiegłego roku, kierując do Sądu Rejonowego w Stalowej Woli akt oskarżenia. Dowodami obciążającymi oskarżonego były między innymi ekspertyzy biegłych, zeznania naocznych świadków, a także sieć połączeń telefonicznych, jakie mężczyzna wykonywał po spowodowaniu wypadku.

W czasie procesu oskarżony nie przyznał się do winy, odmówił składania wyjaśnień oraz nie chciał odpowiadać na pytania stron i sądu. 44-latek odpowiadał z wolnej stopy, miał poręczenie majątkowe i dozór policyjny.

Wina i kara

Sąd Rejonowy w Stalowej Woli nie miał wątpliwości, że 44-letni mężczyzna jest winny spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca zdarzenia - skazał go na sześć lat pozbawienia wolności, dożywotnio zakazując kierowanie jakimkolwiek pojazdem mechanicznym. Sprawca został aresztowany jeszcze na sali rozpraw, by nie próbował się ukrywać.

Od orzeczenia Sądu Rejonowego apelację do sądu drugiej instancji wniósł obrońca oskarżonego. Nad aktami sprawy, samym wyrokiem i jego uzasadnieniem kilka dni temu pochylił się trzyosobowy skład Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu. Utrzymał orzeczenie w mocy, tym samym stało się ono prawomocne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie