Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Piechniak, były reprezentant Polski i wychowanek Stali Stalowa Wola: Moje życie stało się schematyczne (WIDEO)

BARTOSZ MICHALAK, facebook.com/bartosz.michalak1991
Piotr Piechniak swoje doświadczenie z boiska, chciałby przełożyć na ławkę trenerską.
Piotr Piechniak swoje doświadczenie z boiska, chciałby przełożyć na ławkę trenerską. Echo Dnia
Wychowanek Stali Stalowa Wola, były reprezentant Polski, opowiedział nam o nowym klubie swojego syna Kacpra, a także zdradził dlaczego nie mógł przyjąć oferty pracy w piłkarskiej szkółce Jagiellonii Białystok.

Przez dziesięć lat był piłkarzem ekstraklasowego Groclinu Grodzisk Wielkopolski, z którym oprócz sukcesów na krajowym podwórku, w sezonie 2003/04 dotarł do 1/16 finału Pucharu UEFA, mierząc się z takimi słynnymi zespołami jak: Manchester City, Hertha Berlin czy Girondins Bordeaux. Co robi obecnie?

Papiery trenerskie są, a pracy jak nie było, tak nie ma…
Zastanawiałem się ostatnio nad zapisaniem na kurs "UEFA PRO". Nie wiem jednak, czy to kwestia papierów jest kluczowa odnośnie znalezienia pracy. Na trenerskiej karuzeli w każdym regionie w Polsce, od wielu lat są praktycznie te same nazwiska. Ja ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że dla mnie kwestie finansowe nie są najważniejsze. To nie jest tak, że gdyby klub z czwartej ligi chciał mnie zatrudnić, to najpierw musiałby okraść bank, żeby było go stać na moje uposażenie. Dla mnie liczą się chęci, ambicja i motywacja do rozwoju zawodników danego zespołu. Gramy w "okręgówce", OK - zróbmy wszystko, żeby awansować ligę wyżej. I tak dalej. Pracować z tak nastawionymi do życia ludźmi, to czysta przyjemność. Bez względu na to, w jakiej klasie rozgrywkowej.

Przez ponad piętnaście lat byłem ściśle związany z piłką nożną. Każdy dzień miałem skrupulatnie zaplanowany. Wyjazdy, obozy, mecze, adrenalina - taka dyscyplina bardzo mi służyła. Od ponad roku czasu moje życie jest nieco bardziej schematyczne. Głównie zajmuję się swoją dwuletnią córką Mariką. Żona pracuje, dlatego zamiast wynajmować jakąś opiekunkę, to ja pilnuję "małej". Jestem bardzo szczęśliwy zajmując się córką, mogąc codziennie obserwować jej rozwój, ale od tęsknoty za piłką nie da się uciec…

Zakładam, że ciężko byłoby panu wyjechać teraz do pracy załóżmy na Śląsk.
Na razie tak, ale na Podkarpaciu też jest kilka klubów, którym moje doświadczenie mogłoby się przydać. Powtarzam: tu nie chodzi o klasę rozgrywkową. Chciałbym pracować z drużyną, której piłkarze nie będą marzyć tylko i wyłącznie o otrzymaniu klubowych dresów. Nie wiem czy niektórzy do kościoła w tych dresach chcą chodzić, czy paradować w nich po swoich rodzinnych miejscowościach, ale takie sytuacje trochę mnie demotywują. O patologicznych scenach typu: przychodzi na zbiórkę gość praktycznie pijany, mówić nie będziemy, bo po co? To są "uroki" pracy w niektórych klubach grających w niższych klasach rozgrywkowych, które dość dobrze poznałem. Ciężko wygląda współpraca z ludźmi, dla których piłka nożna nie jest ani pasją, ani miłością, a zaledwie dodatkiem do szarej codzienności.

Część kibiców może w takim razie zastanawiać się, z czego ten Piechniak teraz żyje?
Najlepiej, jak każdy będzie martwił się o swój ogródek (uśmiech). Przy okazji przenosin mojego syna Kacpra do Jagiellonii Białystok, miałem przyjemność po części poznać zajęcie piłkarskiego menadżera. Mieliśmy oferty z dwóch zespołów angielskich: Stoke i Reading, ale postawiliśmy na klub prezesa Cezarego Kuleszy. W luźnej rozmowie z prezesem, dostałem nawet propozycję pracy w piłkarskiej szkółce Jagiellonii Białystok, ale na tę chwilę przeprowadzka z Pysznicy (miejscowość powiatu stalowowolskiego - red.) nie wchodzi w grę. Córka jest jeszcze za mała.

Kacper podpisał trzyletnią umowę, ostatnio był na konsultacjach reprezentacji Polski do lat osiemnastu. Zdążył już strzelić kilka goli w nowym klubie, ale runda wiosenna w jego wykonaniu powinna być jeszcze lepsza. W końcu będzie miał warunki do dobrego przepracowania przerwy zimowej i nadrobienia zaległości, które wzięły się z gry w wieku siedemnastu lat w "okręgówce". Zdobywał dużo bramek, ale okazji do rozwoju nie miał żadnych. Na pewno trochę się zahartował, bo grać jako dziecko przeciwko dorosłym chłopom, nierzadko ważącym po 100 kilogramów, paradoksalnie nie jest lekko.

Pana dobrzy kumple z boiska pokroju chociażby Sebastiana Mili czy Tomasza Wieszczyckiego robią obecnie kariery sportowo-medialne. Nie patrzy pan na nich trochę z zazdrością?
Obaj cholernie ciężko pracowali w swoim życiu na to, co teraz mają. Sebastian miał w swojej karierze kilka bardzo kiepskich momentów. Nie można nikomu zazdrościć. Lepiej skupić się na swojej osobie. Niektórzy ludzie mają właśnie trochę taki charakter, że jak sąsiad ma lepszy samochód, to nie myślą o tym, jak samemu dorobić się takiego super auta, tylko ewentualnie jak wybić po kryjomu szybę w tym sąsiada. Cieszy mnie fakt, że na przykład Piotrka Rockiego, który niedawno grał w Polonii Bytom, a teraz prowadzi bodajże Ruch Radzionków, potrafią docenić na Śląsku. Igor Kozioł zajmuje się własną hurtownią spożywczą. Ja czekam na ofertę z któregoś z podkarpackich klubów.

Pan jako prezes klubu zaufałby trenerowi, który praktycznie nie ma jeszcze żadnego doświadczenia w zawodzie szkoleniowca?
Dlaczego nie? Szczególnie jeśli mówimy o klubach nie ekstraklasowych, ale tych drugoligowych, bądź trzecioligowych. Ja mam to szczęście, że w swoim życiu mogłem pracować z takimi szkoleniowcami, jak choćby Maciej Skorża. Mogłem na bieżąco podpatrywać najlepszych polskich specjalistów. To, że mam trenerską licencję "UEFA A" to jedno, a to, że w polskiej ekstraklasie rozegrałem prawie 250 spotkań, daje mi zdecydowaną przewagę nad innymi szkoleniowcami na Podkarpaciu. Żadna szkoła nie da ci takiego doświadczenia, jak to które zdobędziesz na boisku, grając przeciwko najlepszym.

Ostatnim pana klubem był, występujący w stalowowolskiej klasie okręgowej, Orzeł Rudnik. Kategorycznie zawiesił Pan już piłkarskie buty na kołku?
Proszę mi wierzyć, że nie wziąłem ani złotówki za grę w Rudniku. To świadczy o tym, o czym mówiliśmy wcześniej. Kasa to nie wszystko. Chciałem pomóc chłopakom, w tym również mojemu synowi, w utrzymaniu w lidze i to się nam udało. Jestem w ciągłym ruchu, pilnuję wagi i gdybym dobrze przepracował zimowy okres przygotowawczy, to w takiej czwartej lidze spokojnie dałbym sobie radę.

Piotr Piechniak (urodził się 9 maja 1977 roku w Stalowej Woli) - były zawodnik m.in. Groclinu Grodzisk Wielkopolski, Polonii Warszawa, greckiego Levadiakosu, Odry Wodzisław i GKS-u Katowice; wychowanek Stali Stalowa Wola; w polskiej ekstraklasie zagrał w sumie 238 meczów, strzelając w nich 26 goli. Zdobył dwa wicemistrzostwa Polski, dwa Puchary Polski i dwa Puchary Ligi. Za kadencji trenerów Pawła Janasa i Leo Beenhakkera zaliczył występy w narodowej reprezentacji. Dotarł z Groclinem do 1/16 Pucharu UEFA. Ma żonę Annę, dwóch synów: Kacpra i Bartłomieja, a także dwuletnią córkę Marikę.

Jako piłkarz Groclinu Grodzisk Wielkopolski.
(fot. archiwum prywatne)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie