Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawsze były mandarynki - wspominają Tomasz i Radosław Pomiankiewicz. Rozmowa z braćmi grającymi w KSZO Ostrowiec

Redakcja
Bracia Radosław i Tomasz Pomiankiewicz (na zdjęciu z prawej z synem Tymkiem) od tego sezonu występują w jednej drużynie. Święta też spędzą wspólnie.
Bracia Radosław i Tomasz Pomiankiewicz (na zdjęciu z prawej z synem Tymkiem) od tego sezonu występują w jednej drużynie. Święta też spędzą wspólnie.
Piłkarze ręczni zakończyli pierwszą rundę w I lidze serią pięciu zwycięstw z rzędu. O sezonie, ale i świątecznej atmosferze opowiedzieli nam bracia - Tomasz i Radosław Pomiankiewicz.

Mieliście już okazję grać w jednej drużynie, czy też w Ostrowcu był ten pierwszy raz?

Tomasz: Amatorsko, owszem było kilka okazji żeby zagrać razem, ale oficjalnie, w lidze to dopiero w Ostrowcu doszło do tego po raz pierwszy. Tu możemy grać w jednej drużynie i na bieżąco wymieniać się spostrzeżeniami. Póki co to ja mam więcej do przekazania Radkowi, ale mam nadzieję, że brat wkrótce zacznie korzystać z mojego doświadczenia.

Radosław: Dla mnie gra z bratem to dodatkowa motywacja. Tak jak wspomniał, dzieli się swoim doświadczeniem, dzięki czemu dużo łatwiej mi robić postępy. Jak byłem młodszy to było w sumie takie moje marzenie, ale nie spodziewałem się, że tak szybko je zrealizuje.

Musiałeś namawiać młodszego brata do piłki, czy to on chodził za tobą?

Tomasz: Akurat charakter co do sportu mamy podobny. Nikt nas nigdy do niczego nie musiał ciągnąć i gdy już złapaliśmy tego bakcyla do piłki ręcznej, obaj robiliśmy wszystko, by być w tej dziedzinie jak najlepszym. Obaj dobrze rozpoczęliśmy karierę w Zamościu. U mnie może było więcej szczęścia i potoczyło się to trochę innym torem. Miałem szansę grać w różnych klubach na dobrym poziomie. Mam nadzieję, że młodszego brata też niedługo będę oglądał w tej najwyższej klasie rozgrywkowej.

Radosław: Gdy ja zaczynałem treningi, Tomek grał już w Puławach. Więcej okazji do oglądania go w akcji miałem siedząc przed telewizorem (śmiech).

Rodzice nie narzekali, gdy rozgrywaliście mecze w pokoju między regałami?

Tomasz: Rodzice nigdy nam nie blokowali możliwości uprawiania sportu, ani też nigdy nam nie narzucali konkretnych wyborów, natomiast zawsze nas wspierali. Uważam, że właśnie przez sport bardzo dobrze ukształtowaliśmy nasze charaktery. Możemy za to podziękować rodzicom, że tak nas wychowali i myślę, że mogą być z nas dumni. Dlatego też dziwię się, gdy widzę jakieś zakazy gry w piłkę na osiedlu. Jeśli są zakazy, to dajmy chociaż tym dzieciom jakąś szansę do uprawiania sportu w godnym tego miejscu. Nie kojarzę, bym jako dziecko miał problemy z pokopaniem piłki przed blokiem. Zdarzało się, że ta trafiała w okno, czy na balkon, ale nikt nie miał żadnego sprzeciwu. Teraz liczą się zielone drzewka i parkingi. Orliki budowane są gdzieś na obrzeżach miast, a w centrum powstają hipermarkety.

Radek, czy Tomek radził się ciebie, czy KSZO to dobry wybór?

Radosław: Pojawił się temat Tomka w KSZO po wywalczeniu awansu, gdy już byliśmy po okresie roztrenowania, ale przyznam, że długo to była taka tajemnica, że Tomek rozmawia z zarządem. Wybadał mnie dyskretnie, ja oczywiście o KSZO mogłem mówić tylko na plus. Coś podejrzewałem, ale nie wierzyłem, że to może nastąpić.

Jak przebiegła aklimatyzacja w nowym zespole? Tomasz: Aklimatryzacja przebiegła pozytywnie, zwłaszcza teraz, gdy idą za nami dobre wyniki. Na początku w okresie przygotowawczym też to dobrze wyglądało, ale w lidze jakbyśmy zapomnieli jak się gra w piłkę. Każdy miał do siebie pretensje, co było w sumie zrozumiałe przy braku wyników. Wraz z punktami, poprawiła się też atmosfera. Passę - jak dla mnie - mamy rewelacyjną. Pięć zwycięstw i co ważne, gramy co raz lepiej. Myślę, że strefa spadkowa już nam nie będzie groziła i będziemy dalej piąć się w górę tabeli.
Widząc dobrą grę Tomka, czujesz dumę i myślisz - to mój brat.
Radosław: No wychodzi mu to i nie będę krył, że mnie też to cieszy. Ja pomału zapominam już o tym zdarzeniu z przed dwóch tygodni, gdzie miałem poszarpaną powiekę i trzy szwy i co za tym idzie, przerwę w treningach. Teraz wszystko już wydaje się w porządku i po ciężkich treningach będę czekał na szansę od trenera.
Turniej Odlewnia Cup to chyba bardziej roztrenowanie, niż rywalizacja na pełnych obrotach?
Tomasz: Wszystko można pogodzić, ale na szczęście trener daje nam odpocząć, ponieważ zrobiliśmy kawał dobrej roboty. Musimy teraz trochę odpocząć od siebie i tego wszystkiego, co ostatnio się działo wokół nas. Wykonaliśmy ogrom fizycznej pracy, każdy z nas jest zmęczony. Ja osobiście czuję się w tym momencie "wypluty", ale bardzo szczęśliwy, że także w ostatnim meczu w tym roku sięgnęliśmy po dwa punkty. Mam nadzieję, że nowy rok zaczniemy równie dobrze, co zakończyliśmy stary.
Wróćmy więc na chwilę do czasów dzieciństwa i świąt. Pod choinką szukaliście nowych piłek do szczypiorniaka?
Tomasz: Pod choinką zawsze były mandarynki (śmiech). Też owalny kształt i też zawsze można było trochę nimi porzucać. Zawsze to było jednak poparte fantastyczną, wyjątkowo rodzinną atmosferą. Miło wracać wspomnieniami do tych chwil. Teraz ja i starszy brat mamy swoje rodziny i staramy się podzielić te święta na dwa domy. Na pewno nikt sam w święta nie zostanie.
A rózgi też się zdarzały?
Tomasz: No muszę przyznać, że Radek dostał kiedyś rózgę. Oczywiście prezent też się znalazł. Jak widać, pozytywnie zaowocowało to w przyszłości (śmiech).
Dziękuję za rozmowę. Wesołych Świąt.**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie