Jeden z komorników dokonał niedawno wyceny majątku sandomierskiej uczelni. Inny, informuje kanclerz Tadeusz Frańczak, usiłuje wymóc na studentach, aby wpłacali czesne nie na konto szkoły, a kancelarii komorniczej.
Długi to przede wszystkim zaległości finansowe wobec byłych i obecnych pracowników, a także między innymi w stosunku do ZUS i urzędu skarbowego. Tadeusz Frańczak nie powiedział, jak bardzo zadłużona jest placówka, podkreślił jedynie, że jej majątek zdecydowanie przekracza wartość zobowiązań. - Będziemy zabiegać o to, abyśmy sami mogli sprzedać część naszego majątku. To rozwiązanie zdecydowanie korzystniejsze - unikniemy kosztów komorniczych, a ponadto uzyskamy wyższą cenę - tłumaczy Tadeusz Frańczak.
Kanclerz zaznacza zdecydowanie, że o likwidacji uczelni nie ma mowy. Podkreśla, że jej władze mają pomysły na wyjście z kryzysowej sytuacji. Wyższa Szkoła Humanistyczno-Przyrodnicza będzie starać się pozyskać strategicznego inwestora i partnera.
Pomóc ma udział w projektach unijnych. Tadeusz Frańczak przypomina, że placówka sięgała już z powodzeniem po fundusze europejskie. Zdaniem kanclerza, trzeba wrócić do idei połączenia sandomierskich uczelni. To szansa na stworzenie silnego ośrodka akademickiego, ale i na to, by szkoły przetrwały.
Uczelnia, utworzona przez Towarzystwo Naukowe Sandomierskie, funkcjonuje od około 20 lat. Niegdyś była wizytówką miasta i regionu. W 2006 roku znalazła się na pierwszym miejscu wśród niepaństwowych uczelni licencjackich w rankingu "Perspektyw". W latach świetności studiowało tu w systemie dziennym i zaocznym po kilka tysięcy osób.
Potem przyszedł niż demograficzny, a w konsekwencji mały nabór. Swoje zrobiła konkurencja - powstające w regionie uczelnie lub filie wyższych szkół państwowych.
Obecnie Wyższa Szkoła Humanistyczno-Przyrodnicza to uczelnia jednowydziałowa, prowadząca trzy kierunki. Kształci się na nich łącznie, już tylko w systemie zaocznym, około 500 studentów (administracja to także studia magisterskie).
Tadeusz Frańczak zaznacza, że sytuacja uczelni mocno pogorszyła się po 2010 roku, przede wszystkim wskutek głośnego sporu z miastem. Chodziło w nim o zapłatę za pobyt powodzian w akademiku WSHP. Szkoła wygrała proces sądowy, ale sprawa nie pozostała bez wpływu na kondycję finansową i wizerunek.
Budynek przy ulicy Portowej już wtedy był wystawiony na sprzedaż. Po pobycie powodzian jego stan uległ pogorszeniu, przez co wartość nieruchomości spadła. Pierwotnie była wyceniona na 2 miliony złotych, ostatecznie sprzedano ją za 500 tysięcy. Cała suma poszła na spłatę zobowiązań, tych najpilniejszych, na całość nie wystarczyła.
Tadeusz Frańczak wspomina także o apelu radnych, w którym sugerowano, że majątek, którym zarządza uczelnia, nie jest jej majątkiem. Odstraszało to potencjalnych kupców.
Jak twierdzi kanclerz, magistrat próbował również zablokować sprzedaż budynku uczelni - "pałacyku żaka".
Burmistrz Marek Bronkowski mówi, że ma pomysły na to, jak pomóc Wyższej Szkole Humanistyczno-Przyrodniczej. Jednak szczegółów nie chce na razie ujawnić. - Miasto na pewno musi pomóc uczelni. To instytucja, która powstała w mieście i przy jego udziale. Zależy nam na tym, aby szkoła nadal funkcjonowała - stwierdził Marek Bronkowski.
SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu SANDOMIERSKIEGO
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?