Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"To nie jest książka dla każdego" - rozmowa ze Sławomirem Michorzewskim, autorem "Cyrku" oraz z aktorem Januszem Chabiorem

Dorota Klusek
Od lewej: aktor Janusz Chabior, autor "Cyrku” Sławomir Mochorzewski, Anna Janik z firmy Batmachina (pochodząca z Kielc, producentka audiobooka "Cyrk”) oraz Piotr Kędzierski z Rock Radia.
Od lewej: aktor Janusz Chabior, autor "Cyrku” Sławomir Mochorzewski, Anna Janik z firmy Batmachina (pochodząca z Kielc, producentka audiobooka "Cyrk”) oraz Piotr Kędzierski z Rock Radia. archiwum prywatne
Były problemy z wydaniem tej książki, ale dzięki uporowi jej autora, Sławomira Michorzewskiego, "Cyrk" ujrzał światło dzienne. Powstała także jej wersja w postaci audiobooka, który czyta aktor Janusz Chabior.

Dorota Klusek: Był Pan publicystą, jak to się stało, że pewnego dnia postanowił Pan zająć się beletrystką?
Sławomir Michorzewski: - Może trudno będzie uwierzyć, ale pierwszą książkę postanowiłem napisać, kiedy okazało się, że będę miał trzy miesiące wolnego. W sumie to można powiedzieć, że napisałem ją żeby zabić zaplanowaną wcześniej nudę. Pamiętam, że poszedłem do EMPiK-u i poprosiłem panią z obsługi żeby poleciła mi wesołą książkę, dokładnie taką, że od pierwszych stron do ostatnich będę zaśmiewał się do łez. Pani z miną bibliofila odpowiedziała, że nie zna takiej książki i takowej również nie ma w ofercie. To przesądziło. Postanowiłem napisać komedię kryminalną. Cztery miesiące później książka, której nadałem tytuł "Wspulnicy", była gotowa. Udało mi się tam wykreować postać policjanta idioty - polskiego inspektora Clouseau, który nazywa się Kleofas Bzichot i jest znacznie głupszy od swojego protoplasty.

Gdzie Pan znajduje inspiracje do swoich historii. Czasami są dość absurdalne, choć nie ukrywam, że przez to bardzo zabawne? Jak literacka fikcja ma się do realnego życia, do którego musi się pan odnosić, pisząc do Gazety Wyborczej - to forma odskoczni?
- Siadając do pisania książki robię tylko jedno założenie, później do tego założenia dopisuję resztę historii - zawsze okraszonej dużym komizmem sytuacyjnym. W trakcie pisania nie robię notatek, niczego nie planuję. Daję się ponieść własnej wyobraźni. We "Wspulnikach" wykorzystałem jedno zaczerpnięte z życia wydarzenie i dobudowałem do niego pokrętną historię. Z kolei "Cyrk" jest całkowicie wytworem mojej wyobraźni. Kiedy go zacząłem pisać, założyłem tylko, że jeden z bohaterów trafi w Lotto szóstkę, później zastanawiałem się co zrobić nieprawdopodobnie głupiego z wygraną… Tak powstał pomysł zakupu starego, podupadającego cyrku. Muszę przyznać, że życie pisze znacznie ciekawsze i bardziej nieprawdopodobne scenariusze niż może to wymyślić niejeden pisarz czy scenarzysta. Nauczyłem się z tego korzystać po rozmowie z Markiem Koterskim, z którym mam wspólnego agenta. Zbieram historie pisane przez życie, po dwóch latach kolekcjonowania takowych opowieści, przypadków jak i własnych przeżyć napisałem "Opowiadania bez puenty". W książce znaleźć można siedemnaście opowiadań, z czego aż piętnaście jest napisanych na podstawie prawdziwych, bardzo śmiesznych wydarzeń.
Odnośnie pisania do Gazety Wyborczej, ten rozdział mojego życia przeszedł do historii. Gazeta nie była w stanie ogarnąć do końca mojego poczucia humoru. Po prostu ja trochę inaczej widzę świat niż koledzy redaktorzy, skupieni na suchych faktach.

Lubi Pan cyrk? Skąd taki pomysł na tytuł powieści?
- Szczerze mówiąc, nigdy nie lubiłem cyrku i nie chodzi mi tylko o uwięzione zwierzęta w klatkach, chałę i kicz towarzyszący przedstawieniom. Tytuł książki jest przewrotny. Cyrk jest tłem do przysłowiowego cyrku, jaki dzieje się później i trwa aż do końca książki. Słowo "cyrk" ma tu znacznie szerszy wydźwięk i nie jest to tylko tytuł.

Książkę tę wydał Pan dzięki swojemu zapałowi i własnym finansom - dlaczego były trudności z jej opublikowaniem?
- Do tej pory wydawany byłem przez Agencję Reklamową Da Vinci, agencja wynajmowała wydawnictwo i tak książka trafiała na rynek. Jednak hardcore, jak i język, który zawarłem w książce "Cyrk" przerósł mojego dotychczasowego wydawcę. Napisałem książkę i zostałem niejako na lodzie. Rękopis wysłałem do kilkunastu uznanych wydawnictw, czego z doświadczenia nie radzę robić początkującym pisarzom. Można się tylko nabawić depresji i stracić wiarę w ludzi. Mam wrażenie, że w tych wydawnictwach nikt tych rękopisów nie czyta, odpowiedź przychodzi szablonowa: "Dziękujemy za przesłanie rękopisu jednak Pana książka nie jest zgodna z profilem naszego wydawnictwa… bla, bla, bla". Ostatnia odpowiedź negatywna przyszła po ponad roku, kiedy "Cyrk" był już w sprzedaży. Od tego czasu niczego już nigdy więcej nie wysłałem do tak zwanych "renomowanych wydawnictw". Teraz mam je w dupie i bardzo dobrze się z tym czuję, również nie zależy mi na jałmużnie, która jest wypłacana autorom. W sumie to temat na osobny wywiad.

Dlaczego warto sięgnąć po "Cyrk"?
- "Cyrk" to nie jest książka dla każdego. Powieść kierowana jest do dorosłej młodzieży z dużym poczuciem humoru i lubiącej harcorowe historie, pisane tak zwanym językiem powszechnie używanym. Często plugawym. Warto po książkę sięgnąć zdecydowanie ze względu na historię, którą opowiada. Drugiej takiej, nawet trochę podobnej, nie znajdziecie Państwo na naszym rynku wydawniczym. Jako smaczek powiem, że Państwowa Akademia Nauk Wydział Badań Literackich zakupiła moją książkę do badań. Możliwe, że piszę tak, jak nikt inny jeszcze do tej pory się nie odważył (śmiech). Budowanie historii dialogami i narracja bez ograniczeń stylistycznych - jak napisał o "Cyrku" pisarz i poeta Dariusz Lebioda. Książkę można znaleźć nawet w bibliotece Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni - niech to będzie rekomendacją, że jest to książka dla prawdziwych twardzieli.

Książka doczekała się wersji audio. Audiobook, czy mp3 to Pana zdaniem dobra forma na dotarcie do czytelnika/słuchacza?
- Nie będę się nadymał. Nie mam o tym pojęcia, ponieważ jest to pierwszy audiobook na podstawie mojej książki. Natomiast z całą pewnością jest to uzupełnienie oferty - książka, ebook, audiobook. Teraz nawet niewidomy może zapoznać się z moją twórczością. W moim przekonaniu audiobook jest dobrym rozwiązaniem dla osób, które dojeżdżają do pracy ze słuchawkami na uszach lub tkwią w korkach. Ponad czternaście godzin ścieżki dźwiękowej powinno wystarczyć przynajmniej na tydzień słuchania. Rozrywka gwarantowana, byle nie spowodować wypadku (śmiech).

Jak to się stało, że to właśnie Janusz Chabior czyta "Cyrk"?
- Cóż, jak to w bajkach bywa… Janusz Chabior zadzwonił do mnie, któregoś wiosennego popołudnia i zapytał czy mógłby użyczyć głosu do książki "Cyrk", bowiem książka ta urzekła go odmiennością i poczuciem humoru. Oczywiście, że się zgodziłem. Umówiliśmy się na Mazurach, razem z Januszem przyjechała właścicielka wydawnictwa Batmachina. Ja zadzwoniłem do Pawła Szałowskiego, który jest najlepszym realizatorem dźwięku, jakiego znam i tak powstał mini team wydawniczy. Znowu w kameralnym gronie bez nadętych organizacji, bufonady wydawniczej - jak to zwykłem mówić, powstało coś, co tak naprawdę w naszych krajowych realiach nie miało prawa powstać. Ze szczerego serca życzę Państwu dobrej zabawy, bowiem głos Janusza dodaje tej popieprzonej historii, jaką opowiada "Cyrk", niebywałego uroku.

Janusz Chabior - aktor, który jednym kojarzy się z wampirem z "Kołysanki", innym z Marianem Bońkiem ze "Służb specjalnych", a jeszcze innym z Leonem z "Komisarza Alexa" stał się głosem "Cyrku". Czym go ta powieść urzekła. Zapytaliśmy o to samego artysty?
Janusz Chabior: - Dawno nie przeczytałem tak szybko książki. Pomysł na nagranie audiobooka pojawił się w połowie powieści. Zadzwoniłem do Sławka Michorzewskiego, który jest moim przyjacielem i opowiedziałem mu o swoim pomyśle. Nagrywaj - usłyszałem w słuchawce.

Długo trwała praca nad tym audiobookiem?
- Dłużej niż myślałem. Może dlatego, że to był mój debiut w roli lektora. Pracowałem oczywiście wcześniej głosem w słuchowiskach, dubbingach i audiobookach, ale nie była to nigdy praca solowa. Pod czujnym uchem realizatora nagrania Pawła Szalowskiego zdobyłem swój pierwszy ośmiotysięcznik. Ponad czternaście godzin nagrania przekłada się na trzysta czterdzieści dwie strony powieści.

Czytanie książki do mikrofonu - to nie jest nudne?
- Zależy od tego, co się czyta. "Cyrk" mnie nie znudził, bo jest śmieszny. Ma niespodziewane zwroty akcji, wyrazistych bohaterów i wręcz nieprawdopodobną dynamikę opowieści. Michorzewski bawi się pisaniem. I to widać, słychać i czuć.

Na ekranie, na scenie - aktor ma charakteryzację, kostiumy, scenografię, w słuchowisku radiowym - dodatkowe dźwięki. W audiobooku jest tylko głos, który musi pokazać tak wiele. Trudne zadanie?
- Trudne. Trzeba starać się tak przeczytać książkę, żeby nabywca wysłuchał ją do końca bez irytacji, związanej z natrętnym głosem lektora, a z drugiej strony, żeby go nie uśpić monotonną narracją. Bardzo bym chciał, aby państwu tak dobrze słuchało się tej powieści jak mi czytało.

Producentką audiobooka "Cyrk" jest pochodząca z Kielc, Anna Janik i jej firma Batmachina.
Producentką audiobooka "Cyrk" jest pochodząca z Kielc, Anna Janik i jej firma Batmachina. archiwum prywatne

Producentką audiobooka "Cyrk" jest pochodząca z Kielc, Anna Janik i jej firma Batmachina.
(fot. archiwum prywatne)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie