Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostre słowa między prezydentami w Stalowej Woli

Redakcja
Andrzej Szlęzak, który był prezydentem Stalowej Woli przez dwanaście lat, odpiera zarzuty następcy.
Andrzej Szlęzak, który był prezydentem Stalowej Woli przez dwanaście lat, odpiera zarzuty następcy. Zdzisław Surowaniec
- Żeby pan prezydent Nadbereżny tak szybko nauczył się rządzić, jak szybko uczy się kłamać - tego były prezydent Andrzej Szlęzak życzy swojemu następcy.

Bużet miasta na 2015 rok

Bużet miasta na 2015 rok

Szlęzak zaplanował dochody miasta w wysokości 190 milionów 970 tysięcy 808 złotych, wydatki na - 193 miliony 409 tysięcy 445,25 złotych. Deficyt miał wynieść 2 miliony 438 tysięcy 637 złotych. Deficytu nie będzie, bo z projektu uchwały budżetowej Nadbereżny wykreślił ponad 700 tysięcy zaplanowane jako dotacja dla Zakładu MKS na dostosowanie Stacji Kontroli Pojazdów do badań pojazdów powyżej 3,5 tony, 300 tysięcy na budowę dróg dojazdowych do terenów inwestycyjnych przy ulicy Okulickiego, blisko 2,1 miliona na przebudowę dróg wewnętrznych na obiektach MOSiR, 500 tysięcy na rewitalizację parku w Charzewicach i rozwadowskiego Sokoła, 50 tysięcy na wystawę Miejskiego Domu Kultury i Muzeum Regionalnego oraz 15 tysięcy na zakup traktorka dla Szkoły Podstawowej numer 4.

A poszło o serię informacji o niegospodarność i niefrasobliwość, jakiej dopatrzył się obecny prezydent Stalowej Woli w działaniach swojego poprzednika. Nadbereżny, związany z Prawem i Sprawiedliwością, chciałby jak najszybciej pokazać, że nowe rządy ocaliły miasto od katastrofy. Wyciągnął więc kilka informacji, o których informowało "Echo Dnia".

Szlęzak do tej pory skrytykował tylko jedną sprawę związaną z działalnością swojego następcy, a mianowicie to, że dostał maksymalne wynagrodzenie od radnych. - Jeszcze się niczym nie wykazał - powiedział, pytany przez dziennikarzy. Tymczasem co rusz Lucjusz Nadbereżny donosił jak bezlitośnie z finansami obchodził się jego poprzednik. A ten w końcu zaprosił dziennikarzy przed bibliotekę i za jednym zamachem rozprawił się ze wszystkimi zarzutami.

To mój budżet

Szlęzak trzymał w dłoni projekt budżetu, który przygotował pod koniec swojego urzędowania, a który przed tygodniem jednogłośnie przyjęli radni. - Najważniejsze w przyjętym budżecie jest to, że to jest budżet, który ja przygotowałem i został w takiej samej formie uchwalony. Natomiast nie ma tam oszczędności, czym przechwalał się pan Nadbereżny. Mówienie o ciężkiej tytanicznej pracy przy tym budżecie to jest niepoważne manipulowanie.

Budżet Szlęzaka był z deficytem 2,5 miliona złotych, Nadbereżny go zlikwidował. - Ale ten deficyt miał szansę być zniwelowany przez oszczędności na przetargach, a być może nawet udałoby się zmniejszyć zadłużenie miasta. Najważniejsze jest to, że ten kształt budżetu spełnia kryteria ministerialne i pozwala Stalowej Woli spokojnie ubiegać się o środki unijne. Wiele gmin będzie miało z tym duży problem, Stalowa Wola nie, dzięki takiemu kształtowi budżetu. Dobrze, że pani skarbnik Bogusława Gdulowa jest osobą kompetentną i rozsądną i nie pozwoliła, aby ten budżet został wywrócony do góry nogami - stwierdził Szlęzak, który miał na głowie bejsbolówkę ze stylizowanym herbem miasta.

Wysokie podwyżki

Kolejny zarzut dotyczył podwyżki, jaką Szlęzak pod koniec kampanii wyborczej dał prezesowi Miejskiego Zakładu Komunalnego Robertowi Chciukowi, z 11,3 tysięcy na 14,5 tysiąca złotych, z rocznym wyrównaniem. Chciuk w tym samym czasie dał taką samą podwyżkę głównej księgowej, która jest partnerką Szlęzaka. Szlęzak tak to tłumaczył: - To nie są gigantyczne podwyżki. Oni ciężko pracowali, prezes był sam, bez zastępcy, prowadził sam projekty związane z budową zakładu przerobu odpadów i prowadził je dobrze. Miejski Zakład Komunalny jest w stabilnej sytuacji. Jeżeli chodzi o księgową, to jestem w trudnej sytuacji do komentowania, bo to moja sprawa osobista i dotyczy mnie osobiście, ale również miała w tym bardzo duże zasługi. Stąd moja zgoda na tego typu działania jako właściciela.

Książki za pół miliona

Na budżetowej sesji Nadbereżny ułożył w stos książki i powiedział, że tak wygląda pół miliona złotych. Tyle bowiem Szlęzak wydał przez ostatnią kadencję na dopłaty i finansowanie różnych wydawnictw, z czego tylko jedna piąta dotyczyła tematów związanych ze Stalową Wolą. Szlęzak tak się rozprawił z tą krytyką: - Wydawaliśmy książki nie tylko o Stalowej Woli. Wydawaliśmy na przykład dzieła wszystkie profesora Adama Heydla, no ale to trzeba wiedzieć kim był profesor Adam Heydel, żeby dyskutować o tym, czy taki wydatek miał sens, czy nie. Obawiam się, że pan prezydent Nadbereżny nie ma o tym pojęcia.

Myśmy wydawali książki, które docierają do sfer naukowych, sfer biznesowych, do dziennikarzy, do ludzi, którzy kształtują opinię, którzy mają wpływ na najważniejsze decyzje ekonomiczne, dla studentów. Myślę, że docieranie z książkami, które są doceniane przez te kręgi, jest bardzo dobrą promocją Stalowej Woli i te pieniądze są dobrze wydane. Przykro mi, że jest to traktowane w taki sposób przez prezydenta Nadbereżnego, ale jemu, jako gorliwemu katolikowi, polecam wywiad z biskupem Adamem Lepą w ostatnim "Naszym Dzienniku" na temat czytelnictwa i wydawania książek i powinien go przeczytać ze zrozumieniem i wyciągnąć z tego wnioski.

Strachy z biblioteką

- Jeżeli chodzi o Bibliotekę Międzyuczelnianą, to jest to kolejne kłamstewko i manipulacja ze strony pana Nadbereżnego. Jeżeli on mówi, że jego sukcesem jest podpisanie umowy z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim na wejście do Biblioteki Międzyuczelnianej na korzystnych warunkach, to ja przypominam, że to są warunki, które ja ustaliłem z władzami KUL i w tym porozumieniu nie zostało zmienione prawie nic - zapewnił Szlęzak. Przypomnijmy - Unia dała pieniądze na budowę biblioteki, dzięki zapewnieniu, że będzie tam zbiór między innymi dla studentów KUL.

I dalej ciągnął: - Straszenie, że Bóg wie co miastu grozi, jeśli KUL nie wejdzie ze swoją biblioteką do Biblioteki Międzyuczelnianej, to są strachy na Lachy. Obowiązuje nas umowa z Polską Agencją Rozwoju Przedsiębiorczości, rozliczającą unijne dofinansowanie. W tej umowie mieliśmy wszystko zagwarantowane i nawet, jeżeli tu jest biblioteka miejska, to ona ma odpowiedni księgozbiór naukowy, który mogą wykorzystywać wszystkie wyższe uczelnie. Biblioteka miejska ma wśród czytelników odpowiednią liczbę studentów i spełniamy te kryteria, które wynikają z umowy. Oczywiście mógłby powstać tam jakiś spór, ale to nie byłby pierwszy spór, już wcześniej chodziliśmy do sądu i wygraliśmy sprawy. Jak się rządzi miastem, to problemy się pojawiają i po to się rządzi miastem, żeby problemy rozwiązywać, a nie po szczeniacku skarżyć się jak mu to jest ciężko.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu STALOWOWOLSKIEGO

Drogie ławki

Ostatni bulwersujący temat dotyczył sfinansowania przez miasto zakupu siedmiu ławek do parku za 100 tysięcy złotych. Szlęzak tak to skomentował: - Przyznaję, że to rzecz kontrowersyjna, że można mi stawiać z tego tytułu zarzut, ale nie wolno tutaj obrażać pana profesora Stanisława Magdziaka, który wykonał zamówienie, bo on sobie niczym na to nie zasłużył. Zgoda, że jeżeli ktoś przeliczy wartość tego kontraktu i ilość ławek, to cena ławki może szokować, natomiast ja chciałbym zaznaczyć, że trzeba to zobaczyć w całym kontekście.

Profesor Magdziak jest autorem całego projektu deptaka, który zdobi, wyróżnia Stalową Wolę, co zostało docenione w jednym z konkursów architektonicznych. Natomiast problem polega na tym, że z roku 2013 na 2014 zmieniały się zasady opodatkowania dla twórców. W efekcie, gdyby profesor Magdziak otrzymał od miasta pieniądze w 2013 roku, to wyszedłby na plus z całym projektem. Niestety, z różnych powodów i ja to biorę na siebie, nie będę nikogo z urzędników obciążał, zostały te pieniądze wypłacone w 2014 roku przy już bardzo niekorzystnych warunkach podatkowych, a profesor skalkulował sobie to w innych warunkach. Ławki, które miały kończyć ten projekt, zostały w taki sposób wycenione, żeby, a ja się nie targowałem, powiem, miał jakąś niedużą satysfakcję finansową z tego co zrobił. Przyznaję, że można to różnie oceniać, można mieć o to do mnie pretensje i stawiać zarzuty, ale nie zgodzę się na to, aby stawiać to w kwestii niegospodarności albo przekrętu.

Komunalne budynki

Szlęzak krótko ocenił pomysł swojego następcy budowy trzech bloków komunalnych. - Odniosę się do tego niedługo, bo jest bardzo ciekawy raport NIK na temat budownictwa komunalnego, który uważa za rzecz delikatnie mówiąc błędną prowadzenia budownictwa komunalnego w sposób, który chce robić pan Nadbereżny.

Były prezydent przypomniał, że w najbliższych latach do budżetu miasta wpłynie kilka milionów złotych więcej z tytułu podatku od nieruchomości. Elektrownia z blokiem gazowym przyniesie około dwóch milionów złotych, centrum handlowe nad Sanem da około miliona złotych, ruszy potężna hala inwestycja Uniwheel, co oznacza kilkaset tysięcy złotych, IKEA także się rozrośnie, to będzie kilkaset tysięcy złotych.

Żeby nie przejeść

- Ale zobaczymy co się z tym będzie działo, czy zostanie zagospodarowane na rozwój, czy przejadanie, bo budżet pod obecnym zarządem robi się coraz bardziej socjalny. Na szczęście są pewne granice, że nie można sobie pozwolić na bezkarne hulanie, bo wtedy się eliminuje miasto z uzyskania środków unijnych. I dobrze by było, żeby oszczędności z przetargów poszły na zmniejszanie zadłużenia miasta, a nie na przejedzenie - dokończył Szlęzak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie