Swoistą ciekawostką jest fakt, że oskarżony ma na utrzymaniu byłą żonę oraz jedno z trojga dorosłych już dzieci, a sam… pozostaje na utrzymaniu obecnej żony.
Oskarżony i pokrzywdzona pobrali się w 1987 roku, zamieszkali w jednej z wiosek koło Niska. Oboje darzyli się zaufaniem, dlatego od samego początku małżeństwa mieli wspólność majątkową. Po kilku latach Barbara (imię zmienione) wyjechała do Stanów Zjednoczonych "za chlebem", by utrzymać rodzinę - siebie, męża i trójkę dzieci. Jej mąż też wyjechał do USA, ale szybko wrócił i zajął się wychowywaniem dzieci.
Barbara przesyłała z USA zarobione pieniądze, nie ingerując w to, gdzie jej mąż je lokuje. Za oceanem kobieta opiekowała się starszymi osobami. Właśnie w podzięce za opiekę w 2002 roku jedna z podopiecznych przekazała Barbarze swoją nieruchomość, którą ta postanowiła sprzedać. Dostała 90 tysięcy dolarów - 80 tysięcy przelała na konto w jednym z banków w Stalowej Woli, zaś 10 tysięcy dolarów przekazała mężowi podczas pobytu w kraju. Powiedziała, by jej pieniądze wpłacił na któreś konto.
Z czasem małżeństwo zaczęło przeżywać coraz większy kryzys. Skończyło się na sprawie rozwodowej przed sądem. W sierpniu 2010 roku Barbara odwiedziła bank w Stalowej Woli i sprawdziła stan konta. Okazało się, że zamiast przelanych z USA pieniędzy - równowartości ponad 240 tysięcy złotych, było zaledwie 21 tysięcy złotych.
Ustalono, że pieniądze wybrał mąż, mający dostęp do konta. W prokuraturze nie przyznał się do przywłaszczenia pieniędzy, choć potwierdził, że je wypłacił. Tłumaczył, że pożyczył je kuzynce byłej żony, a gdy ta je mu oddała, on przekazał żonie do ręki. Świadkami przekazania pieniędzy żonie miała być trójka ich dzieci. Tylko syn potwierdził, że ojciec dał pieniądze matce - mając jednak jego krańcowo odmienne zeznania w czasie sądowej sprawy o podział majątku, prokuratura obecne słowa syna uważa za całkowicie niewiarygodne. Zdaniem prokuratury, niewiarygodne są także twierdzenia męża, gdyż w zeznaniu podatkowym sprzed czterech lat wykazał on dochód z tytułu zbycia papierów wartościowych (kupionych najprawdopodobniej za pieniądze żony) wartości 250 tysięcy złotych. Choć jest bezrobotny i nigdy w przeszłości nie miał stałego zatrudnienia.
Proces przed sądem ruszył dopiero teraz, kilka miesięcy po wniesieniu aktu oskarżenia. Oskarżony co rusz przedkładał zwolnienia lekarskie świadczące o chorobie.
Mężczyźnie grozi nawet do dziesięciu lat pozbawienia wolności. Przy uznaniu winy będzie też musiał oddać pieniądze.
SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu TARNOBRZESKIEGO
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?