Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Dziubiński, samorządowiec-rekordzista z Tarnobrzega, o swoich wielkich życiowych pasjach, sporcie i rodzinie

Piotr Szpak [email protected]
Jak przyznaje samorządowiec jego "oczkiem w głowie" jest rodzina, która bardzo kocha. Na zdjęciu: z małżonką oraz wnuczką Jagną.
Jak przyznaje samorządowiec jego "oczkiem w głowie" jest rodzina, która bardzo kocha. Na zdjęciu: z małżonką oraz wnuczką Jagną. archiwum domowe
Praca w samorządzie zawsze mnie pasjonowała, a że mieszkańcy Tarnobrzega od tylu lat obdarzają mnie zaufaniem, toteż zdecydowałem się znów kandydować i znów mnie wybrano.

Jan Dziubiński

Jan Dziubiński

Ma 61 lat, żonaty, żona Bogumiła Zofia. Dzieci: Ewelina (38 lat), Luiza (35), Dorian (30), wnuki: Jagna, Zofia, Olgierd. Sześciokrotnie wybierany do Rady Miasta Tarnobrzega w latach: 1994, 1998, 2002, 2006, 2010 i 2014. W latach 1994-1998 był wiceprezydentem Tarnobrzega. W 1998 roku objął stanowisko prezydenta tego miasta. Ponownie był wybierany na ten urząd w bezpośrednich wyborach samorządowych w 2002 i 2006. Były prezes Klubu Sportowego Siarka Tarnobrzeg. Działał w Porozumieniu Centrum i Porozumieniu Polskich Chrześcijańskich Demokratów. Związany w przeszłości z Prawem i Sprawiedliwością. Przed trzema laty zajął się budową struktur Solidarnej Polski w Tarnobrzegu oraz w powiecie tarnobrzeskim. W 2013 roku zasiadł w zarządzie tej partii. Jego pasją jest sport, a szczególnie koszykówka oraz piłka nożna. W wolnych chwilach pracuje na działce, która jest oczkiem w głowie żony Zofii. Lubi też wybrać się z przyjaciółmi na grzyby. Uwielbia spacery z małżoną po uroczej alei Lipowej znajdującej się w tarnobrzeskim osiedlu Dzików. Praca w samorządzie jest jego pasją. W ubiegłorocznych wyborach prezydenckich stawiał na kandydata Grzegorza Kiełba, twierdząc, że jego wybór bedzie wielką szansą dla Tarnobrzega. I Grzegorz Kiełb wygrał te wybory ku radości Jana Dziubińskiego.

Trzeba chcieć działać dla dobra ludzi. I to nie jest jakieś populistyczne stwierdzenie, tylko fakt. To dla mnie powód do dumy - mówi były prezydent Tarnobrzega Jan Dziubiński, który w tarnobrzeskiej Radzie Miasta zasiada już szóstą kadencję, dzięki czemu jest rekordzistą w tym względzie.

Urodził się 1 stycznia 1954 roku, a ponoć ludzie urodzeni w Nowy Rok mają w życiu wielkie szczęście i to się w stosunku do Jana Dziubińskiego sprawdziło.

Szaleństwa na Szydłówku

Jego młodzieńcze życie było energiczne, a kilka swoich najpiękniejszych lat spędził w Kielcach, gdzie zresztą mieszkają nadal jego mama oraz brat.

Dziubiński kształcił się w kieleckim Technikum Mechanicznym i bardzo dobrze wspomina ten czas.

- Uwielbiałem chodzić na Szydłówek, tam było takie fajnie jeziorko, no i boisko przy Szkole Podstawowej nr 16, na którym grałem we wszystko to, co się dało, a najczęściej w "nogę". Kielce były i są pięknym miastem, może nie tak pięknym jak Tarnobrzeg, ale jednak są śliczne.

We krwi mam dopingowanie kieleckim drużynom. Mam satysfakcję, jak sukcesy odnoszą piłkarze ręczni Vive, jak wygrają piłkarze nożni Korony. Ale jednak drużyny z Tarnobrzega są dla mnie najważniejsze. Piłkarze i koszykarze Siarki byli, są i będą dla mnie najważniejsi. Tak samo jak tenisistki stołowe, siatkarze, pływacy - mówi były prezes Klubu Sportowego Siarka Tarnobrzeg Jan Dziubiński.

Zamiłowanie Dziubińskiego do sportu jest znane. To właśnie dzięki niemu powstał w Tarnobrzegu piękny stadion.

- Nie było łatwo przekonać część radnych do tego, by głosowali za podjęciem uchwały na temat budowy stadionu. Byli tacy, którzy nie chcieli o tym słyszeć, ale w końcu udało mi się ich przekonać. Teraz widzą i wiedzą, że podjęli bardzo dobrą decyzję, ale nie było to takie proste, jakby się to mogło komuś wtedy i teraz wydawać. Wielu słusznie krytykowało poprzedni stadion. Byli tacy, którzy chcieli nowy - mówi.

Wspaniała małżonka

Jan Dziubiński był energicznym i pełnym życia chłopakiem, uwielbiał podróżować autostopem. Ta zapomniana już w naszym kraju forma podróżowania była przed laty bardzo popularna.

Właśnie wracając autostopem z kolejnego wojażowania po kraju, tym razem z Kalisza, zawitał do swego mieszkającego koło Sandomierza kuzyna, późniejszego wójta Wilczyc Adama Badury. Tam podczas zabawy w miejscowości Łukowa koło Sandomierza poznał uroczą dziewczynę, w której po prostu się zakochał. Pobrali się i są ze sobą do dziś.

- Żonę mam wspaniałą. Wszystko, co osiągnąłem, zawdzięczam praktycznie jej. To moja żona wzięła na swoje barki wychowanie trójki wspaniałych dzieci, z których jestem dumny.
Moja działalność w samorządzie spowodowała, że ciągle nie było mnie w domu. Żona była zdana sama na siebie, ale radziła sobie świetnie.

Nim jednak Jan Dziubiński został prezydentem Tarnobrzega, był prezesem Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Sandomierzu, a następnie w Tarnobrzegu.

- To była odpowiedzialna funkcja, a ja byłem bardzo zadowolony, że to właśnie mnie ją powierzono. Do dziś tamte czasy wspominam bardzo miło. Pracowałem ze wspaniałymi ludźmi, działałem w Solidarności. Kiedy zostałem prezydentem byli tacy, który "podśmiewali" się z tego, że, jak to określali, byłem "mleczarzem", ale oni w taki sposób leczyli swoje dość poważne kompleksy - uśmiecha się Dziubiński.

Zawsze był aktywny, zawsze lubił działać, dlatego kiedy został najpierw wiceprezydentem, a następnie prezydentem Tarnobrzega, za działalność publiczną i osiągnięcia w pracy samorządowej w 2009 roku odznaczony został przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W Tarnobrzegu do dziś wspominają wizytę Lecha Kaczyńskiego. Nie brakowało głosów, że było to przyjęcie iście weselne. Działał wtedy w Prawie i Sprawiedliwości, teraz jest członkiem Solidarnej Polski. To właśnie spotkanie z Lechem Kaczyńskim i otrzymanie z jego rąk orderu uważa za wydarzenie numer dwa w swoim życiu. To najważniejsze miało bowiem miejsce 12 maja 1999 roku, kiedy to na ziemi tarnobrzeskiej, a konkretnie w wiejskim osiedlu Wielowieś wylądował helikopter, na pokładzie którego z pielgrzymką do Sandomierza przybył papież Jan Paweł II.

- Spotkanie z Ojcem Świętym było dla mnie niesamowitym przeżyciem. Wiele jego szczegółów pamiętam do dziś. Drugiego tak doniosłego wydarzenia w moim życiu nie będzie. Dla tamtej chwili warto było żyć - mówi.

Dzielne dzieci i mądre wnuki

Jan Dziubiński dochował się trójki wspaniałych dzieci, a także trójki uroczych wnucząt, które sprawiają, że dziadek Janek, mimo swych, coby nie mówić, 61 lat czuje się bardzo młodo, a na jego twarzy często gości uśmiech.

Córka Ewelina, która mieszka w Krakowie i jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych, pracuje jako konserwator zabytków, a pracę zawodową łączy z wychowywaniem dwójki dzieci, Zosi oraz Olgierda.

Młodsza, Luiza, która ukończyła Akademię Medyczną w Lublinie, pracuje jako lekarz psychiatrii dziecięcej i jest mamą Jagny.

Najmłodszym z trójki rodzeństwa jest Dorian, który przez lata chodził z tatą na mecze piłkarzy Siarki. Jest absolwentem Szkoły Ekonomii i Zarządzania oraz Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Pracuje w Polskim Związku Piłki Nożnej, w departamencie organizacji imprez, bezpieczeństwa oraz infrastruktury.

- Dorian pokochał sport tak, jak ja. On spełnił moje marzenia i robi coś, co w przeszłości chciałem robić ja. Mam w rodzinie z kim na temat piłki rozmawiać. Moim dzieciom najbardziej jestem wdzięczny za to, że już jako dorośli nigdy nie pozwolili sobie na ingerowanie w to, co robię. Nigdy nie komentowali moich decyzji związanych z działalnością w samorządzie.

Rozmawialiśmy oczywiście o wielu sprawach, ale była granica, której nikt nie przekraczał. Żona i dzieci sprawili, że byłem i jestem szczęśliwym człowiekiem - mówi z dumą w głosie.

Wolnych chwil samorządowiec z Tarnobrzega, który drugą kadencję z rzędu piastuje funkcję wiceprzewodniczącego Rady Miasta, ma bardzo mało. Kiedy je znajdzie, wtedy najchętniej przebywa na działce.

- Ale to nie moja działka, tylko mojej żony. To ona tam rządzi i tylko pokazuje mi, co i gdzie mam zrobić. To jest jej królestwo, a ja w tym królestwie czuję się bardzo dobrze. Czasami jesienią wyskoczę sobie do lasu na grzybki, ale żebym był zapalonym grzybiarzem to nie. Wolę innego rodzaju emocje - śmieje się.

Stawiał na Gorzegorza Kiełba

Jan Dziubiński był tym, który na długo przed wyborami samorządowymi w Tarnobrzegu zdradzi nam, kto będzie nowym prezydentem tego miasta. Wskazał na osobę Grzegorza Kiełba, który jego zdaniem miał wygrać w cuglach ubiegłoroczne wybory prezydenckie. I rzeczywiście wygrał.

- Po prostu znałem człowieka i znałem opinie mieszkańców naszego miasta. Byłem pewien zwycięstwa Grzegorza Kiełba i dlatego go popierałem. Czy mam teraz satysfakcję? Pewnie, że mam i to jak dużą! Prezydentura to jednak ciężki kawałek chleba, ale Grzegorz Kiełb poradzi sobie znakomicie. Ja mam satysfakcję, że do Tarnobrzega wróciła normalność, bo to miasto na to zasługuje. Wiadomo, że jeszcze się taki nie urodził, coby wszystkim dogodził, ale Grzegorz Kiełb to człowiek skromny, pełen dobrego serca, a przede wszystkim prawdziwy tarnobrzeżanin. On kocha to miasto. Kiedy był naczelnikiem jednego z wydziałów byłem pod wrażeniem jego energii i pomysłów. Mam nadzieję, że ta energia będzie cały czas z nim, a swoje pomysły będzie powoli, ale systematycznie realizował.

Mogę chyba o sobie powiedzieć, że jestem doświadczonym samorządowcem, a to doświadczenie podpowiada mi, że nadeszły dla Tarnobrzega dobre czasy. Łatwo jednak nie będzie, ale i czasy nie są łatwe - mówi.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu TARNOBRZESKIEGO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie