Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Beata Maksymow, gwiazda judo z Błękitnych Kielce, pracuje w zakładzie karnym

Dorota Kułaga [email protected]
Beata Masymow-Wendt to najbardziej utytułowana polska judoczka w historii. Z powodzeniem startowała też w Błękitnych Kielce. Na zdjęciu z mężem Dariuszem i córeczką Hanią.
Beata Masymow-Wendt to najbardziej utytułowana polska judoczka w historii. Z powodzeniem startowała też w Błękitnych Kielce. Na zdjęciu z mężem Dariuszem i córeczką Hanią. Archiwum prywatne
Beata Maksymow-Wendt to była zawodniczka Błękitnych Kielce, trzykrotna olimpijka i pierwsza w historii Polka, która została mistrzyni świata w judo.

Beata Maksymow-Wendt

Beata Maksymow-Wendt

Urodziła się 27 lipca 1967 roku w Czeladzi. Była utytułowana judoczka, popularnie nazywana była "Kruszyną". Karierę sportową rozpoczęła w GKS Jastrzębie, później z powodzeniem reprezentowała Błękitnych Kielce, w barwach których zdobyła mistrzostwo Polski i Europy, wywalczyła również brązowy medal na mistrzostwach świata, Koki Jastrzębie i AZS Wrocław. Na koncie ma 24 medale mistrzostw Polski w różnych kategoriach, 18 medali mistrzostw Europy i mistrzostw świata. Była trzykrotną mistrzynią Europy i dwukrotną mistrzynią świata w judo. Zdobyła pierwszy w historii złoty medal dla Polski na mistrzostwach świata. Trzykrotnie uczestniczyła w igrzyskach olimpijskich - w 1992 roku w Barcelonie zajęła piąte miejsce w kategorii powyżej 72 kilogramów, w Atlancie w 1996 roku była piąta w kategorii powyżej 78 kilogramów, natomiast w Sydney w 2000 roku odpadła z olimpijskiej rywalizacji po pierwszej przegranej walce. W 2001 roku utytułowana judoczka zakończyła karierę sportową. Ma męża Dariusza Wendta i córeczkę Hanię. Mieszka w Jastrzębiu-Zdroju i pracuje jako wychowawca w tamtejszym zakładzie karnym. Przygotowuje więźników do wyjścia na wolność, zajmuje sie pomocą postpenitencjarną. Skończyła studia na kierunku resocjalizacja. Wolne chwile poświęca rodzinie, jej oczkiem w głowie jest córeczka Hania. Jak mówi, szczęśliwa rodzina, to jej największy sukces.

Beata Maksymow z powodzeniem startowała w barwach Błękitnych Kielce. Była mistrzynią świata i Europy, trzykrotną olimpijką. Ma męża Dariusza Wendta i córkę Hanię, która jest jej oczkiem w głowie

Jak pani wspomina Kielce i pobyt w Błękitnych?

To było dawno temu, w 1991 roku. Mam miłe wspomnienia. Reprezentując barwy Błękitnych Kielce, miałam udany rok. Zdobyłam mistrzostwo Polski, Europy, brązowy medal na mistrzostwach świata. Pozytywnie mogę ocenić pobyt w Kielcach.

Była pani, Edyta Jędrasik i trener Andrzej Witkowicz. To była wtedy wiodąca sekcja judo w Polsce...

Zgadza się. Ekipa była mocna. Ale Błękitnych już nie ma, klub przestał istnieć. Tak bywa.

Ma pani jeszcze kontakt z osobami, z którymi była wtedy w Kielcach?

W listopadzie zeszłego roku widziałam się z Edytą Jędrasik i Andrzejem Witkowiczem na Młodzieżowych Mistrzostwach Europy w judo we Wrocławiu. Spotkaliśmy się, porozmawialiśmy, wymieniliśmy się telefonami. Wiadomo, praca, rodzina, każdy ma teraz swoje życie. Okazja do spotkań jest tylko przy okazji takich zawodów.

Trzy razy startowała pani na igrzyskach. Medalu, niestety, nie udało się zdobyć. Która z tych olimpiad szczególnie utkwiła w pamięci?

Każde igrzyska były inne, specyficzne. Może pierwsza olimpiada była wyjątkowa, bo był to debiut na tego typu imprezie. W Barcelonie i Atlancie niewiele zabrakło do podium. Ale taki jest sport, takie jest życie. Jest niedosyt, otarłam się o olimpijski medal, a jednak go nie zdobyłam. I dlatego nie przysługuje mi olimpijska emerytura. Człowiek musi pracować. Zostały wspomnienia i kontuzje.

Ale sukcesów i tak w pani karierze było mnóstwo - w sumie wywalczyła pani 18 medali mistrzostw świata i Europy. Który smakował wyjątkowo?

Na pewno cenne są wszystkie medale z mistrzostw świata. Chociażby ten z Kanady, bo to jest pierwszy złoty medal w historii dla Polski. Mieliśmy mistrza olimpijskiego w judo Waldka Legienia, a nie mieliśmy mistrza świata. Przypadł mi ten zaszczyt, że go zdobyłam w Hamilton w 1993 roku i zapisałam się w historii. Pięć minut po mnie "złoto" w Kanadzie wywalczył Rafał Ku-backi.
W 2001 roku zakończyła pani karierę. Nie było propozycji z Polskiego Związku Judo, żeby poprowadzić kadrę narodową?
Ja bym się na to nie zgodziła. Nie nadaję się do tego. Swoje przeszłam, miałam dużo kontuzji, nie jestem w stu procentach sprawna fizycznie. Poza tym nigdy nie widziałam się w roli szkoleniowca. Owszem, jak mam okazję, to chętnie jeżdżę na zawody, ekscytuję się rywalizacją judoków na igrzyskach. "Zaraziłam" też męża tą dyscypliną sportu. Darek nie miał kontaktu z tym sportem, a jak się poznaliśmy, to złapał bakcyla. Muszę się nieskromnie pochwalić, że mimo że późno zaczął trenować, osiągnął sukcesy. Jest mistrzem Polski w kategorii masters.

Córeczka Hania też idzie w Wasze ślady?

Na początku braliśmy ją na treningi, ale traktowała to zabawowo. Ciężko było nam się wyrobić, żeby odebrać ją z przedszkola i jechać do hali. Zobaczymy, na co Hania się zdecyduje. Judo to świetny sport jako ogólnorozwojówka, a nie jako wyczyn dla kobiet. Wiem to z doświadczenia.

Po zakończeniu kariery skończyła pani studia. Resocjalizację, a nie swoją wymarzoną medycynę...

To prawda, biologia i medycyna zawsze były mi bliskie. Niestety, tak się życie potoczyło, a nie inaczej. Studia podjęłam dopiero po skończeniu przygody ze sportem. Resocjalizacja to był plan awaryjny na życie. Jest u nas duży zakład karny, w zasadzie największy półotwarty w Polsce, to stwierdziłam, że może to jest dobry pomysł na życie. Jestem zadowolona z tego wyboru. Myślę, że było to dobre rozwiązanie.

Pracuje pani w zakładzie karnym w Jastrzębiu?

Tak, to jest zakład karny dla mężczyzn.

Pomaga to, że z sukcesami uprawiała pani judo, budzi to respekt u więźniów?

Nie wszyscy interesują się sportem, ale część osób mnie kojarzy. Na pewno sport walki wzbudza u nich szacunek. Dla tych, co nie trenują takich dyscyplin, to jest jakaś magia.

Nadal pracuje pani w oddziale terapeutycznym?

Do niedawna tam pracowałam, ale teraz znowu zajmuję się pomocą postpenitencjarną, czyli przygotowaniem skazanych do wyjścia na wolność.

Praca, dom, czasem zawody. Jest jeszcze czas na jakieś pozasportowe hobby?

Czasu mam mało, ciężko rozwijać pozasportowe hobby. Nasza kochana Hania jest istotką bardzo absorbującą. Z nią i z mężem staram się spędzać każdą wolną chwilę. Cieszę się, że mam szczęśliwą rodzinę.

WSZYSTKO o sportach walki w Świętokrzyskiem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie