Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożar w Fabryce Mebli Meblodex w Suchedniowie

Mateusz Bolechowski [email protected]
Akcja gaśnicza trwała ponad 15 godzin. W okolicy nie było hydrantu, wodę brano ze stawu

Pożar w fabryce mebli w Suchedniowie

Pożar w Fabryce Mebli Meblodex w Suchedniowie
Mateusz Bolechowski

(fot. Mateusz Bolechowski)

Sobotni pożar rozprzestrzeniał się z minuty na minutę. Początkowo gaszono zarówno z zewnątrz, jak i w środku hali. Potem było to niemożliwe, bo dach groził zawaleniem. Płonęła drewniana więźba, a także składowisko odpadów przy budynku. W środku znajdowały się cenne, nowe maszyny i duża ilość łatwopalnych produktów. Dym pożaru widoczny był z odległości kilku kilometrów. Wysiłki ratowników pozwoliły ocalić biura, ale hala spaliła się doszczętnie.

Gasili w pełnej gali

Na miejsce akcji przybywały kolejne jednostki. Co ciekawe - wielu strażaków było w galowych mundurach, na które zarzucone mieli kurtki. Akurat w czasie, gdy przyszło wezwanie, w ochotniczych jednostkach w Suchedniowie i Lipowym Polu odbywały się doroczne zebrania. Druhowie natychmiast ruszyli na ratunek. Akcją dowodził komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej, brygadier Sylwester Hamera.

Dwaj ranni strażacy

- Pracowaliśmy w bardzo trudnych warunkach, w aparatach oddechowych. Dwaj strażacy zostali poszkodowani - jeden z ochotników zsunął się z drabiny, ma złamany palec. Zawodowy strażak doznał poparzeń dłoni drugiego stopnia. Obaj zostali odwiezieni do szpitala, ich zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo - informuje brygadier Michał Ślusarczyk ze skarżyskiej straży pożarnej.

Dodajmy, w tym samym czasie straż musiałą wyjeżdżać do pożarów traw i kolizji drogowych, co dodatkowo otrudniało prowadzenie działań.

Półtora miliona strat

Wodę do gaszenia dowożono samochodami, potem zamontowano pompy w odległym o kilkaset metrów stawie - węże przechodziły przez ulicę Berezów, co spowodowało ograniczenia w ruchu samochodów. Kierowała nim policja. Jak się okazało, na terenie fabryki ani w pobliżu nie było ani jednego hydrantu, choć według przepisów powinny być nie dalej, niż 75 metrów od zakładu.

Akcję strażacy zakończyli w niedzielę o szóstej rano. Właściciel straty oszacował na półtora miliona złotych. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że obiekt był częściowo ubezpieczony. Prawdopodobną przyczyną wybuchu pożaru według strażaków była wada jednej z maszyn.

SPRAWDŹ najświeższewiadomości z powiatu SKARŻYSKIEGO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie