Choć była w szpitalu, przez całą dobę cierpiała z powodu nieustających bólów głowy. Mąż wzywał policję, interweniowała matka. Z relacji bliskich wynika, że nikt nie kwapił się, by udzielić cierpiącej odpowiedniej pomocy - poskutkowały dopiero interwencje na policji i mocne słowa zrozpaczonej matki. Ostatecznie, pacjentka trafiła do placówki w Warszawie, gdzie natychmiast podjęto skuteczne działania.
Zbadana po interwencji policji?
Marzena Pabis, 42-latka z Kielc, na Oddział Leczenia Udarów Mózgu do Świętokrzyskiego Centrum Neurologii w Kielcach trafiła późnym wieczorem w czwartek, 5 marca, z powodu bardzo silnego bólu głowy. Kobietę przyjęto na oddział i podano środki przeciwbólowe. - Córki nie obejrzał żaden lekarz. Prosiliśmy o konsultację z nim, bo ból głowy wcale nie mijał, a wręcz nasilał się. Pielęgniarki odprawiały nas z kwitkiem, mówiąc, że lekarz nie przyjdzie. Zięć tak się zdenerwował, że zadzwonił na policję. Po przyjeździe funkcjonariuszy zrobiło się zamieszanie, ale przynajmniej córkę obejrzał lekarz - opowiada Kazimiera Oleksy, matka pacjentki.
Tego samego dnia podczas badań padło podejrzenie guza przysadki mózgowej. - Lekarze nie podjęli jednak żadnych działań, chociaż córka cały czas zwijała się z bólu, była półprzytomna. Podawano jej jedynie środki przeciwbólowe, choć te nie skutkowały. Gdy prosiła o nie w nocy, odmówiono jej. Nie mieliśmy żadnych informacji od lekarza, nie wiedzieliśmy, co się z nią dzieje - relacjonuje Kazimiera Oleksy.
Trzymali w niepewności, padły mocne słowa
Na drugi dzień bóle nasiliły się. - Podczas badań zaczęło "uciekać" mi oko, opadła mi powieka. Choć lekarka to widziała, nie zareagowała - wspomina Marzena Pabis. Jej matka dodaje, że choć stan córki się pogarszał, z informacji, które uzyskała od pielęgniarek wynikało, że być może z podjęciem jakichkolwiek działań trzeba będzie poczekać do poniedziałku. - W głowie mi się to nie mieściło, bo oznaczało trzy dni męki dla mojej córki. Byłam tak zdesperowana, że poszłam do lekarza i powiedziałam, że życzę mu, żeby jego żona i dzieci tak cierpieli jak moja córka, może wtedy by zrozumiał - mówi ze łzami w oczach rozgoryczona matka.
SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z KIELC
Kazimiera Oleksy twierdzi, że dopiero po jej interwencji i mocnych słowach, których użyła w rozmowie z lekarzem, zainteresowano się córką. Ostatecznie, przewieziono ją do Centrum Onkologii Instytutu imienia Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. - Tam córką zajęto się należycie. Podano środek, po którym od razu ustąpiły bóle głowy. W poniedziałek córkę zoperowano. Tamtejsi lekarze mówili, że gdyby trafiła do nich dopiero w poniedziałek, mogłaby stracić oko albo nawet i życie... - mówi Kazimiera Oleksy. - Jestem pełna obaw, że gdybyśmy ja i zięć tak usilnie nie interweniowali w kieleckiej placówce, mogłoby się to wszystko bardzo źle skończyć - dodaje.
Sprawa ma być wyjaśniona
W Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach, do którego należy Świętokrzyskie Centrum Neurologii obiecano w ciągu najbliższych dni przyjrzeć się bliżej zaistniałemu zdarzeniu. - Na razie nie możemy udzielić na ten temat żadnych informacji. Potrzebujemy kilka dni, aby wyjaśnić całą sprawę - mówi Andrzej Domański, pełniący obowiązki dyrektora szpitala.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?