Barbara Koś: Przyjechał pan do swojego rodzinnego miasta na zaproszenie dyrekcji Zespołu Szkół Elektronicznych by wziąć udział w finale V edycji Konkursu Grafiki Komputerowej, którego był pan patronem. Nic dziwnego, skoro dotyczył inspiracji twórczością filmową reżysera. Uczestnikami konkursu byli uczniowie szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych Radomia i powiatu. Co najbardziej pana przyciągnęło?
- Andrzej Wajda: Bardzo ucieszyła mnie tematyka konkursu: "Moje spotkanie z twórczością filmową Andrzeja Wajdy". Byłem ciekawy, jak młodzi ludzie podejdą do moich filmów. To co widzę, cieszy mnie jeszcze więcej. Nie są to plakaty tylko piękna grafika.
I miał pan kolejną okazję odwiedzić swoje miasto
- Tak, to bardzo miła chwila, kiedy mogę wrócić do Radomia. Nie urodziłem się tu, ale przeżyłem dzieciństwo i młodość. Tu ojciec, oficer 72 Pułku Piechoty uczył mnie jazdy na swoim koniu, nazywał się Burza. Moje dzieciństwo trwało krótko, naznaczone zostało wojną. We wrześniu 1939 roku ojciec poszedł na wojnę i nie wrócił z Katynia, a ja musiałem podjąć pracę. Niedaleko nas był taki wielki magazyn, w którym stały beczki z kiszoną kapustą. Miałem 15 lat jak zostałem kierownikiem tego magazynu. Ale nie było moim przeznaczeniem pilnować kapusty. W kościele ojców bernardynów artyści odnawiali wnętrze, a ja przecież marzyłem o malarstwie. Zamknąłem magazyn na klucz i poszedłem do artystów. Wprawdzie moim głównym zadaniem było mieszanie farby, ale czułem się artystą. I nagle do magazynu przyszła jakaś komisja. Nie ma mnie i klucza. Przestałem więc nagle być kierownikiem i zostałem bednarzem. No, ale i w tym fachu nie znalazłem szczęścia. Znalazłem je dopiero na Akademii Sztuki Pięknych w Krakowie, dokąd wyjechałem zaraz po wojnie z Radomia, by już tu nigdy nie wrócić na stałe. Studia na Akademii to były piękne chwile.
Ale z Akademii zaniosło pana do filmu. To film stał się pana przeznaczeniem.
- Przekonałem się, że artyści teoretycy mają rację: najlepszym przyjacielem malarza jest on sam. Malarz jest w swojej sztuce samotny. Nie chciałem tej samotności. Lubiłem być z innymi, pracować z ludźmi. Szukałem szerokich relacji między sobą a innymi. To wszystko dał mi film. Film jest pracą zespołową. Mówię zawsze - nasz film. No, chyba że wyjdzie klapa. Wtedy mówię : mój film.
Który z pana filmów jest dla pana najbliższy?
- Powinienem powiedzieć, że "Katyń", bo jestem z tym filmem związany rodzinnie. Mój ojciec był ofiarą Katynia, a matka ofiarą katyńskiego kłamstwa. A film mogłem zrealizować dopiero wtedy, gdy nastała wolność. Generalnie dzielę moje filmy na te, które trafiły w oczekiwania widzów i które nie trafiły. Są mi bliskie te, które trafiły, choćby "Ziemia obiecana".
Jakie ma pan najbliższe plany?
- W czerwcu rozpoczynam zdjęcia do filmu o Władysławie Strzemińskim, wybitnym malarzu, doświadczonym bardzo tragicznym losem. Najbardziej tragicznym już w PRL. Chciałbym, żeby pod koniec roku film był gotowy. Myślę, że widzowie chcą dziś oglądać filmy o ludziach, którzy odnieśli sukces. Jestem zachwycony filmem "Bogowie". Ale nie każdemu z nas historia daje szansę, by do końca życia odnosił sukcesy. Zwłaszcza jeśli w ludzki los wtrąci się polityka.
W Radomiu jest wiele szkół artystycznych. Jaką radę dałby pan przyszłym twórcom?
- Niech szeroko korzystają z kultury. Nie tylko radomskiej. Niech obserwują, co się dzieje w Polsce. I niech stworzą w Radomiu coś, na co inni przyjeżdżali by z Polski właśnie tu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?