Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa 52-latka ze Stalowej Woli skazanego za spowodowanie wypadku po alkoholu znów w sądzie

Marcin Radzimowski
Do Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu wpłynęła apelacja obrońcy 52-letniego mieszkańca Stalowej Woli, który nieprawomocnym wyrokiem skazany został za spowodowanie wypadku drogowego pod wpływem alkoholu (1,2 promila). Sąd orzekł półtora roku więzienia w zawieszeniu i pięcioletni zakaz kierowania pojazdami mechanicznymi.

Nie uniknął zderzenia

Te zdarzenia rozegrały się 27 września 2013 roku po południu, na odcinku drogi Lipa - Zaklików w powiecie stalowowolskim. Prokuratura opierając się na śladach i zeznaniach świadków oraz poszkodowanych ustaliła, że na zakręcie drogi kierowca volkswagena caddy stracił panowanie nad autem i zjechał na przeciwległy pas ruchu. Wyliczono później, że jechał z nadmierną prędkością, wynoszącą około 105 kilometrów na godzinę. Kierowca jadącego z przeciwka mercedesa widząc na swoim pasie inne auto, próbował "uciekać na pobocze", ale nie uniknął "czołówki". W efekcie zdarzenia volkswagen koziołkował i wpadł do rowu.

W wypadku ucierpiała pasażerka mercedesa oraz kierowca volkswagena - obecnie oskarżony o spowodowanie wypadku. Był nieprzytomny, z pomocą pospieszyli mu zatrzymujący się kierowcy, pierwszy był kierowca bmw jadącego przed mercedesem. To było bardzo istotne, mając na uwadze późniejsze zeznania i ustalenie faktów. Badanie wykazało, że kierowca volkswagena był pijany, jednak on sam temu później przed sądem zaprzeczał. Twierdził, że zaraz po wypadku w powypadkowym szoku sięgnął po leżącą butelkę z jakimś płynem, obmywał nim twarz i napił się go. Być może był to alkohol, dlatego badanie wykazało go w jego organizmie. Świadkowie udzielający mężczyźnie pomocy, wykluczyli, by pił on jakiś płyn z butelki. Tym bardziej że był nieprzytomny.

Znamy się tylko z widzenia

Do wypadku zaś - jak twierdził i nadal twierdzi 52-latek ze Stalowej Woli, doprowadzili... funkcjonariusze Izby Celnej. Mówił, że przed wypadkiem zielony bus celników zajechał mu drogę, zmuszając do hamowania, co sprawiło, że stracił panowanie nad autem. Celnicy mieli natychmiast odjechać.

Sąd w Stalowej Woli nie uwierzył w tę wersję, gdyż prawie żaden ze świadków auta celników nie widział, a po sprawdzeniu okazało się, że w tym czasie celnicy w rejonie Stalowej Woli działań nie prowadzili.

W prokuraturze i przed sądem linię obrony oskarżonego próbował potwierdzać jeden świadek, mieszkaniec Zaklikowa. Jak twierdzili obaj mężczyźni, znają się tylko z widzenia - oskarżony handluje na zaklikowskim bazarze. Świadek ten zeznał, że był na miejscu wypadku, bo akurat wracał z grzybobrania. I rzekomo widział auto celników, ale mówił nie o zielonym busie jak oskarżony, lecz o aucie terenowym. Twierdził też, że był na miejscu wypadku (nikt inny go nie widział) i widział, jak 52-latek trzymał butelkę z płynem, którą później odrzucił w krzaki. Niewiarygodny zdaniem sądu świadek przyznał, że jakiś czas po wypadku oskarżony odwiedził go w domu. Znał imię i nazwisko oraz adres, choć znali się tylko z widzenia...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie