Legendarne pralki franie, słynne motocykle SHL, porządne druszlaki znają prawie wszyscy Polacy. W najlepszym okresie swojej działalności fabryka Polmo SHL w Kielcach zatrudniała kilka tysięcy osób.
Dziś rozjechali się w różne strony województwa świetokrzyskiego i Polski, ale swoje miejsce pracy wspominają z wielkim sentymentem. A największą słabość ma do niej kielczanin Jacek Mętrak, który w dziale energetycznym tego zakładu pracuje już 34 lata, a pamiątki z nim związane zbiera od ponad 20. Sam nie zna drugiej takiej osoby, która robiłaby to z taką gorliwością i zaangażowaniem. Każdy kto zobaczy na ulicy Mętraka myśli sobie: "to ten zapaleniec od Polmo SHL".
Franie śnią mu się po nocach
Jacek Mętrak nie ukrywa, że o pralkach franiach czy o przygodach na gazeli miał już tysiącach snów. W swojej kolekcji ma już osiem takich pralek, w tym prototyp znanej pralki automatycznej balbina, który podarował mu inżynier Wiesław Jankowski.
- Mechanizm jest prosty, jak myślę o tym po całych dniach, jak coś funkcjonowało, kiedy powstało, w jaki sposób służyło innym ludziom to nie mogę się od tego oderwać nawet wtedy, gdy śpię - śmieje się Mętrak.
- Na przykład podróżuję w snach SHL-ką do Zakopanego, jedzie wyjątkowo płynnie i wszyscy mi jej zazdroszczą. Myślę, że każdy ma w życiu jakiegoś nieszkodliwego świra, niektórzy zbierają monety, inni kochają koty, a ja kolekcjonuję pamiątki z tego wyjątkowego zakładu. Moja pasja zaczęła się od tego, że najpierw interesowałem się techniką i historią Kielc, a kiedy się zorientowałem jak poważną częścią historii naszego pięknego miasta jest właśnie zakład Polmo SHL skupiłem całą uwagę na nim.
Tym bardziej, że ta fabryka była bardzo ciekawa z tego względu, że produkowała w poszczególnych okresach dzialalności bardzo różnorodne przedmioty na bardzo wysokim poziomie. Wytwarzano produkty zarówno dla zwykłych ludzi, jak i dla wojska. Wszystkie są dokonałej jakości. Ze słynnych pralek frań ludzie w małych miejscowościach korzystali jeszcze do niedawna, a potem niektórzy zaczęli w nich sprytnie produkować bimber. Łatwo się tych urządzeń nie pozbywali. W fabryce produkowano części do czołgów, hełmy, szable, potem urządzenia dla kolei, kabiny do słynnych powojennych pojazdów star, garnki, spłuczki, zlewy dla zwykłych ludzi. Nawet prototyp samochodu osobowego.
Zdjęcia i filmy
Dla Mętraka każda zdobycz to niezwykłe cacko.
- Ostatnio jeden z mieszkańców podarował mi przedwojenną wyżymaczkę do pościeli. - Jest tak w dobrym stanie, że po upraniu prześcieradła czy poszewek nie ma w niej ani grama wody - mówi z zadowoleniem. Ale jednocześnie podkreśla, że największe uznanie ma dla słynnych motocykli, świadczą o wysokim poziomie, który prezentowali ówcześni konstruktorzy pracujący w zakładzie. SHL-ki cieszyły się nie tylko powodzeniem u rodaków, ale były też eksportowane za granicę, do Ameryki, Pakistanu, Turcji i Niemiec.
Jacek jest zadowolony z tego, że jego pasję rozumie cała rodzina, nie krytykują kolejnych zdobyczy, jakie znosi do domu, wspierają go rodzice i znajomi. - Przyjaciele są na tyle łaskawi, że część większych przedmiotów trzymają u siebie, żeby w moim mieszkaniu było trochę przestrzeni dla dzieci: 10-letniej Marcelinki i 14-letniego Tymoteusza. Syn też bardzo interesuje się zarówno historią miasta, kraju, jak i kieleckiego zakładu.
Jacek Mętrak wspomina, że jego kolekcjonowanie pamiątek zaczęło się od zdobycia wielu zdjęć z życia pracowników fabryki, filmów, jakie nakręcili i bardzo ciekawych historii ludzkich.
- Pracownicy sami dostarczali mi napisane przez siebie opowieści, które zamierzam wykorzystać w swojej książce, którą piszę na temat historii tego zakładu od 1919 roku. Połowa książki jest już gotowa. Będzie w niej też mowa o historii przedmiotów, które udało mu się do tej pory zdobyć. Imponująca jest ich różnorodność.
- Posiadam świetnie napisane instrukcje obsługi motocykli, nawet w języku angielskim, porcelanowy serwis do kawy, jeden z najbardziej popularnych gadżetów ofiarowany gościom, brytfanki na ziemniaki i do sosów dla wojska, talerze i kubli produkowane dla marynarki wojennej w 1957 roku, pralki franie wytwarzane w 1958, dobrze działającą kuchenkę Domogas z akcesoriami, zbiornikiem na paliwo - wylicza. - Dumny jestem z tego, że wszystko to produkowali mieszkańcy województwa świętokrzyskiego i Kielc.
Kielczanin dodaje, że szczególnie wdzięczny jest darczyńcom, a należą do nich Aleksandra i Otmar Kwiecińscy, spokrewnieni z byłym dyrektorem zakładu, Wiesław Jankowski, Andrzej Tokarski, Wiesława Wojcieszek, Lech Wsułek, Stanisław Mirski, którzy zechcieli przekazać mu cenne rzeczy.
Będzie wystawa
Kielczanin nie ukrywa, że wszystkie zebrane do tej pory przedmioty zamierza zaprezentować na wielkiej wystawie, jaką chciałby zorganizować z okazji 100-lecia fabryki za cztery lata.
- To nie jest tak, że kolekcjonuję pamiątki głównie dla siebie, ale przede wszystkim po to, żeby pokazać je innym mieszkańcom, mającym sentyment do swojej pracy i dawnych lat - tłumaczy. - Mam nadzieję, że dzięki pomocy ludzi uda mi się poszerzyć kolekcję. Zależy mi na zdobyciu hełmów wojskowych, szabli czy pralki lux prostokątnej. Na wystawę już teraz zapraszam wszystkich, których interesuje historia naszego znakomitego zakładu, z którego wyrobów korzystało tylu mieszkańców.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?