Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ogromna kolejka alkoholików w Świętokrzyskiem! Na przymusowe leczenie czeka się... prawie dwa lata

Iwona Rojek [email protected]
freeimages.com
Alicja Polak, mieszkanka Buska-Zdroju, szuka ratunku dla swojego pijącego 42-letniego syna gdzie tylko się da.

- W żaden sposób nie mogę się pogodzić się z tym, że mój syn, którego zgłosiłam na przymusową terapię alkoholową, dostał termin leczenia odwykowego w Świętokrzyskim Centrum Psychiatrii dopiero na listopad 2016 roku - mówi. - Przecież on tego dnia nie doczeka, zapije się na śmierć.

Kobieta opowiada, że jej syn jest wrażliwym, porządnym człowiekiem, załamał się po rozwodzie, jak stracił rodzinę, dziecko, pracę, to odechciało mu się żyć, pije codziennie. Kobieta mówi, że bardzo cierpi i jako matka chce ratować jego życie. - Byłam w tej sprawie już u komendanta policji, burmistrza, ale oni mówią, że nie mają wpływu na to, żeby przyspieszyć jego leczenie - relacjonuje. - Nie mogę pojąć tego, że dla pacjentów chcących się leczyć dobrowolnie są miejsca od razu, a dla przymusowych nie ma, dla mnie to jakaś paranoja. Tamci są gorsi, mają umierać? - pyta.

Nie da się ominąć

Jacek Musiał, dyrektor Świętokrzyskiego Centrum Psychiatrii w Morawicy potwierdza, że na leczenie na odwykowych oddziałach zamkniętych, na które kierują uzależnionych Gminna Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i sąd, czeka obecnie prawie dziewięćset osób. - To sprawia, że terminy są wyznaczane na koniec 2016 roku i niczego tutaj nie da się przyspieszyć, bo oddziały są przepełnione - wyjaśnia. - Nie można nikogo umieszczać poza kolejnością, bo to byłoby niesprawiedliwe. Dlatego mówiłem ostatnio o tym, że należałoby utworzyć jak najszybciej nowe oddziały odwykowe, choćby w budynkach po starym szpitalu dziecięcym w Kielcach. Wtedy choć trochę rozładowalibyśmy tę kolejkę. Teraz nie można kogoś faworyzować, jedni mieliby trafiać na leczenie wcześniej, inni później, a przecież wszyscy mają równe prawa.
Totalny absurd

Zdaniem Krzysztofa Gąsiora, dyrektora Świętokrzyskiego Centrum Edukacji i Profilaktyki, taka sytuacja stworzona zresztą przez ustawodawców, to absurd. - Przez nią faktycznie niektórzy nie doczekają na leczenie, bo wcześniej się zapiją, a ich bliscy przeżywają piekło - podkreśla dyrektor. - Ustawodawca zalecił, że na każdym zamkniętym oddziale odwykowym musi znajdować się 80 procent pacjentów dobrowolnych i tylko 20 procent przymusowych. Moim zdaniem minister zdrowia powinien to jak najszybciej zmienić, bo w przypadku choroby alkoholowej, która jest śmiertelna, nie można czekać na podjęcie leczenia dwa lata. Problem w społeczeństwie narasta, pije coraz więcej osób i muszą być wdrożone jakieś inne, skuteczniejsze rozwiązania. W przypadku alkoholizmu, gdy chory nie trzeźwieje, interwencję medyczną trzeba podjąć jak najszybciej. A kolejka wciąż się wydłuża, bo do gminnych komisji wpływają wciąż nowe wnioski o leczenie następnych osób.

Jak informuje Magdalena Gruchała z zespołu obsługi gminnej komisji w Kielcach, w zeszłym roku skierowano 639 wniosków o przymusowe leczenie nadużywających alkoholu, a w tym wpłynęło już prawie dwieście. - Najczęściej takie prośby o leczenie kierują bliscy pijącego, żona, matka, córka, o wiele rzadziej dzielnicowi, ale też zwykle na prośbę członków rodziny.

Zakłócają terapię

Teresa Tymińska-Tkacz, ordynator oddziału odwykowego w szpitalu w Morawicy, wojewódzki konsultant do spraw psychiatrii, zgadza się z tym, że tak długi okres oczekiwania na leczenie powoduje, że sytuacja staje się bardzo trudna. - Wiele rodzin przeżywa dramat - potwierdza. - Ale z drugiej strony nie ma z niej obecnie żadnego wyjścia. Ostatnio mieliśmy spotkanie z przedstawicielami Polskiej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, terapeutami, psychiatrami i wszyscy doszli do wniosku, że takie rozwiązanie, gdzie na leczeniu przeważają osoby chcące coś zrobić ze swoim piciem, jest najlepsze. Zwykle jest tak, że pacjenci kierowani na przymusowe leczenie traktują to jak karę i nie chcą uczestniczyć w terapii - podkreśla.

- Gdyby byli w większości, wtedy zakłóciliby pracę terapeutyczną. A tak, gdy stanowią tylko 20 procent, wówczas są bardziej skłonni poddać się procesowi terapeutycznemu i skutki leczenia są lepsze. Często bywa tak, że już na etapie zgłaszania kogoś do leczenia zamkniętego, sam pijący zmienia zdanie i decyduje się na leczenie dobrowolne. Ma taką możliwość z miejsca, tu nie ma kolejek.

Wyjątkowa sytuacja

Dyrektor Krzysztof Gąsior, który jest także terapeutą do spraw uzależnień, uważa, że są sytuacje wyjątkowe. - Myślę, że ta kobieta z Buska-Zdroju, która chce uratować syna, mogłaby napisać pismo do dyrektora Musiała i opisać złożoną sytuację rodzinną, nieraz przez zrobienie wyjątku i umożliwienie leczenia w porę, ratuje się komuś życie. Na każdego pijącego trzeba patrzeć indywidualnie, każdemu pomoże co innego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie