Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iza Sowa wróciła do miasta dzieciństwa - Stalowej Woli

Zdzisław Surowaniec
Izabela Sowa
Izabela Sowa Zdzisław Surowaniec
Do Stalowej Woli, rodzinnego miasta, wpadła na kilka dni Izabela Sowa. Niegdyś była stażystką w "Echu Dnia", ale osiadła w Krakowie i pisze książki. Jedną z najgłośniejszych była "owocowa trylogia". Zachowała tak silny związek z miastem, że otrzymała tytuł "Ambasador Stalowej Woli".

- Po krakowskim smogu na szczęście teraz, w rodzinnym mieście, mam szansę trochę dotlenić się świeżym, nadsańskim powietrzem - uśmiecha się Izabela. - Myślałam nawet, czy przy okazji nie wskoczyć do miejscowego "oczka", na zakończenie sezonu morsów. Ale na tabliczce przy stawie jest zakaz kąpieli. Skoro się nie udało, zrobiłam sobie tradycyjną wycieczkę po ulubionych zakątkach miasta.

Czym jest dla niej miasto dzieciństwa? - Dla mnie pobyt w Stalowej jest okazją do wspomnień. Tych nowych raczej nie przybywa, choć dostrzegam zmiany, na przykład na skwerku w sąsiedztwie mojej podstawowej szkoły numer 3. Ale zwróciłam też uwagę na młodego mężczyznę poruszającego się wózkiem inwalidzkim, któremu jazdę utrudniały "słoneczka" w chodniku, zrobione z nierównych płyt! Skarżył się też, że trudno mu wjeżdżać na wiele innych nowych chodników. Przykro, że nadal zapomina się o niepełnosprawnych - ocenia.

Iza przyznaje, że nie bywa w Stalowej Woli tak często, by mieć pełny wgląd. jej znajomi narzekają, że miasto się raczej zwija, że ubywa mieszkańców, że kolejki do lekarzy specjalistów w tym roku znowu się wydłużyły, że huta zmniejszyła tempo produkcji sprzętu dla wojska, co zaskakuje, z uwagi na potrzeby armii.

- Trzymam kciuki, by miasto się rozwijało. Przyznam, że bardzo mnie cieszy to, co dzieje się w kulturze, szczególnie w Miejskim Domu Kultury pod kierownictwem Marka Gruchoty. Filmów puszczanych w kinie Wrzos zazdroszczę. Cenię też dokonania Muzeum Regionalnego i kiedy mogę, odwiedzam wystawę w Rozwadowie - zapewnia.

Razi ją wiele rzeczy, choćby liczne tablice zakazujące psom wstępu na trawniki, zresztą niezgodne z prawem, bo Naczelny Sąd Administracyjny jest po stronie właścicieli psów!

- Przechodziłam dziś obok tabliczki zakazującej dokarmiania... gołębi na trawniku. Przy Sukiennicach ludzie fotografują się z gołębiami, karmionymi z ręki. Są to inteligentne ptaki. Jako jedne z niewielu zwierząt, obok delfinów, słoni, szympansów, przeszły test rozpoznawania się w lustrze. Dziwi mnie też, że regulamin przy "oczku" zakazuje dokarmiania... dzikich kaczek, z wyjątkiem... chleba. Więc zimą w przeręblach, czy przy brzegu, nierzadko pływa spleśniały chleb, który szkodzi nie tylko ptakom. Szkodliwa jest sól zawarta w pieczywie, dlatego prowadzone są liczne akcje, aby dokarmiać zwierzęta w mądry sposób. Warto im pomagać, gdy są głodne, spragnione, chore. Ale z głową.

Iza pracuje nad kolejną, piętnastą książką. Ma być kontynuacją lubianej przez czytelników, przewrotnej serii z Brzytwą, niekonwencjonalną detektywką, o takim właśnie pseudonimie. Ta trzecia część ma tytuł "Tymczasem" i opowiada o nierównej walce upadającej kultury z wszechobecnym chamstwem.

- Dodam jeszcze, że niedawno ukazały się "Kulminacje", ze wznowionymi opowiadaniami znanego autora Janusza L. Wiśniewskiego, wzbogaconymi o nowe teksty kilku pisarek, zaproszonych przez oficynę "Wielka Litera". Z tego interesującego projektu skorzystałam i ja, kreśląc opowiadanie, jakby to ująć, marynistyczne. Akcja toczy się w mieście, gdzie pochowano ponad 150 ofiar Titanica. Nie ukrywam, że lubię pisać opowiadania. Więc marzy mi się kolejny tytuł, w stylu "10 minut od centrum". Na razie ostrzę Brzytwę...

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu STALOWOWOLSKIEGO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie