Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludwik Algierd, legenda stalowowolskiego sportu: Chcę żyć najdłużej jak to możliwe [ZDJĘCIA]

BARTOSZ MICHALAK, facebook.com/bartosz.michalak1991
Ludwik Algierd to niezwykle pogodny człowiek. Na zdjęciu z małą częścią swoich sportowych wyróżnień.
Ludwik Algierd to niezwykle pogodny człowiek. Na zdjęciu z małą częścią swoich sportowych wyróżnień. Bartosz Michalak
O działaniu tabletek… "King Kong", niezwykłym uderzeniu piłki wolejem, zdobyciu z klubem dwóch wicemistrzostw Polski, a także motywacji do przeżycia ponad stu lat - opowiedział nam Ludwik Algierd, były wyśmienity pięściarz i szkoleniowiec Stali Stalowa Wola.
Trener Algierd wobec każdego swojego podopiecznego zawsze wykazuje ogromną cierpliwość.
Trener Algierd wobec każdego swojego podopiecznego zawsze wykazuje ogromną cierpliwość. archiwum prywatne

Trener Algierd wobec każdego swojego podopiecznego zawsze wykazuje ogromną cierpliwość.
(fot. archiwum prywatne)

Jako jedyny zdobył pan ze Stalą dwa drużynowe wicemistrzostwa Polski. Najpierw jako pięściarz, a następnie jako trener.
Jak Boga kocham, dopiero ty mi to uświadomiłeś. Nigdy o tym nie myślałem. Mogę się pochwalić, że byłem kapitanem zespołu. Trener Konarzewski uparł się, żebym to ja pełnił tę rolę. Rywali podejrzewali nas, że mieszkamy w lasach, codziennie pracujemy jako drwale, dlatego mamy tyle sił i wygrywamy walki (uśmiech). Był moment, że żadnemu z nas nie chciało się już tłumaczyć, gdzie leży ta Stalowa Wola.

Co mogę powiedzieć więcej. Sport to rzecz piękna, nie da się zaprzeczyć. Kto kończy karierę, zaczyna się leczyć…

Humor jak zwykle panu dopisuje, a zdrowie?
Nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca, ale ta pierwsza połowa 2015 roku jest dla mnie zdecydowanie lepsza od całego poprzedniego. Pamiętasz, jak rozmawialiśmy w marcu zeszłego roku? Gazetę przyniosłeś mi już do szpitala. Kilka miesięcy później dostałem zawału. Było ciężko, ale teraz, gdy mam dobry dzień, to pod żadnym względem nie czuję, że skończyłem 82 lata.

Dwa razy w tygodniu chodzę na "Ścieżkę Zdrowia". We wtorki i w czwartki od dziewiętnastej do dwudziestej trzeciej nie zastaniesz mnie w domu. Nie prowadzę już gimnastyki, ale dzięki tabletkom "King Kong" czynnie w niej uczestniczę.

Nie znam specyfików o takiej nazwie (śmiech).
Ostatnio trochę bolą mnie biodra. Początkowo nie mogłem ćwiczyć, dlatego zacząłem szukać jakichś środków przeciwzapalnych. Podziałały te, które masz przed sobą. Z tego względu nazwałem je "King Kongami" (uśmiech). Są silne i skuteczne.

Może zdecyduje się pan na start w mistrzostwach dla weteranów?
Może jeszcze moim trenerem chcesz zostać? Nie jest to głupi pomysł, ale musiałbym wybrać jakąś dobrą konkurencję. Skok w… bok, albo coś takiego (uśmiech).

Zmieńmy temat. Co pan sądzi na temat nazwania piłkarskiego stadionu "Stalówki" imieniem Rudolfa Patkolo? Paradoksalnie bardziej interesuje mnie pana zdanie, niż władz miasta, bądź klubu.
Świetny pomysł. Ten człowiek potrafił dzień w dzień rzetelnie pracować z młodzieżą na stadionie od siódmej do dziewiętnastej. Nie ma już takich ludzi. Jego syn wciąż mieszka w Stalowej Woli i taki gest na pewno przysporzyłby mu ogromną ilość radości. On trochę unika kontaktu z ludźmi.

Zanim powstała hala sportowa, trenowaliśmy na piłkarskim obiekcie. Pamiętam, jak kiedyś Patkolo przypadkowo zobaczył moje uderzenie piłki z powietrza. Futbolówka wpadła do bramki, a Rudek podszedł do mnie i powiedział: "Jak zrobisz tak jeszcze raz, to zapomnij o boksie". Chłopaki wyrzucili piłkę w powietrze, a ja sakramencko źle w nią trafiłem. - To żeś mnie oszukał - odparł uśmiechnięty od ucha do ucha.

A co by pan zrobił, gdyby ktoś oficjalnie zaproponował, żeby na przykład ulica wzdłuż hali MOSiR-u nosiła nazwę… Ludwika Algierda? Szczerze.
Bałbym się trochę reakcji ludzi na taki pomysł. Nie chciałbym, żeby ktoś komentował, że to głupota. Przecież ludzie mogliby pytać: "A kto to jest ten Algierd?". Młodzi pewnie nawet mnie nie kojarzą.

A co pana obchodzi zdanie jakichś gówniarzy?
Niezręcznie mi mówić na ten temat. Chcę poprzeć pomysł w sprawie trenera Patkolo, ale nie mogę powiedzieć: "Mnie też się to należy". Tak nieładnie. Nawet sobie nie wyobrażam, żeby spacerować po… swojej ulicy (uśmiech). Czytałem kiedyś w gazecie, że obok stadionu Legii Warszawa powstał pomnik Kazimierza Deyny, a w Chorzowie stanął pomnik w postaci ławeczki Gerarda Cieślika.

Powiem więcej. Prezesi Legii chcą uhonorować w podobny sposób swojego legendarnego napastnika - Lucjana Brychczy, który wciąż cieszy się dobrym zdrowiem.
Świetny piłkarz. Też chciałbym cieszyć się dobrym zdrowiem jak najdłużej. Dożyć stu lat. Podobno otrzymuje się wtedy stuprocentową podwyżkę emerytury. Życie zaczęłoby się na nowo (uśmiech).

Tłum fałszywych wnuczków by pana otoczył.
To fakt, teraz to nawet nie mają po co do mnie przychodzić. Ostatnio kłania mi się na mieście taki młody chłopak. Nie wiem czy on to z żalu robi, czy może liczy, że w któryś dzień pożyczę mu parę złotych (uśmiech).

Wybaczył pan już Legii Warszawa nieczyste zagrywki związane z podbieraniem zawodników i wpływaniem na postawę sędziów?
Nie podnoś mi nawet ciśnienia. Tyle się o jeździłem do Tomaszowa Mazowieckiego, żeby namówić Janka Szczepańskiego do przyjścia tutaj. Próbowałem go nawet schować w szpitalu. Nic z tego. Dosłownie w szpitalnej piżamie pojechał z mundurowymi do Warszawy. To była wielka strata dla stalowowolskiego boksu. W wadze lekkiej nie miał on później sobie równych. Jako pięściarz Legii sięgnął po mistrzostwo olimpijskie w Monachium. Zdobył mistrzostwo Europy w Madrycie. Gdyby został w Stalowej Woli, to wspólnie z Gotfrydem, Trelą, Szado i Wydrą poprowadziłby zespół do mistrzostwa, a nie wicemistrzostwa Polski.

Dwadzieścia trzy lata temu zmarła pana żona. Mimo to regularnie odwiedza pan grób swojej małżonki i zawsze podkreśla, jak wspaniała była to osoba. Podobnie czyni pana dawny kolega z ringu Eugeniusz Przyłucki. Skąd pana zdaniem bierze się taki fenomen?
Wierzę, że to kwestia trafienia na odpowiednią osobę. Dawniej ludzie też się rozchodzili, choć te rozwody nie były tak modne jak teraz. To moja żona za wszelką cenę chciała zamieszkać w Stalowej Woli. Ona wręcz zakochała się w tym mieście. Pamiętam, że wracaliśmy od jej brata z Warszawy i wstąpiliśmy do stalowowolskich znajomych. Mieliśmy tutaj zostać na tydzień, a zostaliśmy na całe życie. Żona pochodziła ze Lwowa. Bardzo spodobał się jej park za szkołą muzyczną. Tam zresztą najczęściej chodziliśmy na spacery. Kiedy powiedziałem jej, że powoli trzeba się zbierać na Dolny Śląsk, to momentalnie wybiła mi ten pomysł z głowy. I tak to się wszystko zaczęło…

Na honorowym miejscu w mieszkaniu ma pan archiwalne zdjęcie, na którym jest pan z żoną i małym synkiem.
Syn wyrósł na bardzo prawego człowieka. Jest dobrym ojcem, mężem. Pracuje w szpitalu. Regularnie mnie odwiedza, jak trzeba to podwozi samochodem na cmentarz, zawsze pamięta o moich urodzinach, zaprasza do swojego pięknego domu na święta. Serce rośnie, jak człowiek sobie tak myśli, jakiego dobrego ma syna.

Ludwik Algierd (urodził się 25 lutego 1933 roku w Pabianicach) - wychowanek "Zrywu Łódź". Walczył w kategorii wagowej lekkośrednia. Czołowy bokser i legendarny trener Stali Stalowa Wola w latach 1956-1976. Ze Stalą zdobył dwa drużynowe wicemistrzostwa Polski! Najpierw jako pięściarz w 1960 roku, a następnie jako szkoleniowiec w 1973 roku. Od 1968 roku uczył się w Szkole Trenerów przy wrocławskiej Akademii Wychowania Fizycznego.

Po rozwiązaniu sekcji bokserskiej w Stalowej Woli pracował w Rzeszowie i w Dębicy. Następnie pełnił rolę kierownika stalowowolskiego MOSiR-u. Jest inicjatorem funkcjonującej w mieście do dziś "Ścieżki Zdrowia". W 1980 roku w Warszawie został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. Wielokrotnie wyróżniany przez Polski Związek Bokserski, a także władze samorządowe Stalowej Woli i całego województwa.

Ludwik Algierd w ringu.
Ludwik Algierd w ringu. archiwum prywatne

Ludwik Algierd w ringu.
(fot. archiwum prywatne)

Młody tata z synem (na rowerze) podczas Marszu Niepodległości w Stalowej Woli.
Młody tata z synem (na rowerze) podczas Marszu Niepodległości w Stalowej Woli. archiwum prywatne

Młody tata z synem (na rowerze) podczas Marszu Niepodległości w Stalowej Woli.
(fot. archiwum prywatne)

Trener Algierd wobec każdego swojego podopiecznego zawsze wykazuje ogromną cierpliwość.
Trener Algierd wobec każdego swojego podopiecznego zawsze wykazuje ogromną cierpliwość. archiwum prywatne

Trener Algierd wobec każdego swojego podopiecznego zawsze wykazuje ogromną cierpliwość.
(fot. archiwum prywatne)

Ludwik Algierd ze swoją kochaną żoną Janiną oraz synkiem Mieciem.
Ludwik Algierd ze swoją kochaną żoną Janiną oraz synkiem Mieciem. archiwum prywatne

Ludwik Algierd ze swoją kochaną żoną Janiną oraz synkiem Mieciem.
(fot. archiwum prywatne)

Pamiątkowa witryna, jaką Ludwik Algierd otrzymał na swoje 80. urodziny.
Pamiątkowa witryna, jaką Ludwik Algierd otrzymał na swoje 80. urodziny. archiwum prywatne

Pamiątkowa witryna, jaką Ludwik Algierd otrzymał na swoje 80. urodziny.
(fot. archiwum prywatne)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie