Na lotnisku Aeroklubu Stalowowolskiego w Turbi trwają od soboty Szybowcowe Mistrzostwa Polski w klasie Otwartej i Krajowe Zawody Szybowcowe w klasie Klub A. Startuje osiemdziesiąt maszyn.
Po dobrej pogodzie w sobotę, niedzielny poranek nie zapowiadał się ciekawie - usłyszeliśmy opinię organizatorów.
Zgodnie jednak z prognozą warunki popołudniowe poprawiły się, co pozwoliło rozegrać kolejną konkurencję.
- Nie była to jednak konkurencja za 1000 punktów - ocenili szybownicy. Ponadto dla wielu zawodników z Klubów A pierwsze kilometry trasy skończyły się lądowaniem w terenie przygodnym. To oznacza "przymusowe lądowanie", jednak piloci szybowców utratę wysokości i lądowanie na polu ziemniaków czy na łące nazywają właśnie "lądowaniem w terenie przygodnym". Po taki szybowiec wyjeżdża samochód ze specjalną przyczepą i transportuje maszynę na lotnisko w Turbi, do kolejnych startów. Niekiedy są to duże odległości. W poniedziałek ściągano szybociec spod Ostrowca Świętokrzyskiego.
Jak tłumaczy światowy mistrz w lotach szybowcowych Sebastian Kawa, szybowiec wyniesiony w powietrze, spada. Jeżeli się wznosi i leci setki kilometrów, to tylko dzięki temu, że pilot łapie powietrzne prądy wznoszące między chmurami, tak zwane kominy.
W kolejce szybowców czekających na wyniesienie zobaczyliśmy pilota w ciepłych butach z kożuchem. Powiedział, że co sto metrów w górę, temperatura spada o jeden stopień. Na wysokości dwóch kilometr jest bardzo zimno i pilot może marznąć. -
Mit o Ikarze, który wzleciał wysoko i stopił się wosk łączący skrzydła, jest bzdurą - stwierdził.
Po dwóch konkurencjach w Klasie Klub B prowadzi Linas Miezlaiskis (Litwa), a w klasie Otwartej iderem jest faworyt mistrzostw Sebastian Kawa.
SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu STALOWOWOLSKIEGO
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?