(fot. Marzena Kądziela)
Do Litomyśla jedziemy od granicy niespełna dwie godziny. Parkujemy auto na rynku, który nosi imię jednego z największych czeskich kompozytorów Bedřicha Smetany. Tam następnego dnia rozpocznie się kulinarne święto. Do tej pory mamy czas na pospacerowanie po jednym z najbardziej uroczych czeskich miasteczek.
(fot. Marzena Kądziela)
Nowoczesność i tradycja
Trafiamy do jednego z kilku kościołów, który za czasów komunistycznych pełnił funkcję magazynu. To świątynia pod wezwaniem św. Krzyża. Warto tu zajrzeć nie tylko dla barokowego charakteru obiektu, ale i połączenia dawnego stylu z nowoczesnością. W świetlanej rzeźbie ustawionej w pobliżu dawnego ołtarza można dostrzec prawdziwą… tęczę. A potem koniecznie trzeba się wspiąć po 150 schodach na wieżę, z której obejrzymy cały piękny Litomyśl i jego okolicę.
Połączenie dawnych stylów ze sztuką nowoczesną spotkamy nie tylko w kościele, ale także w Muzeum Regionalnym czy w wielu innych miejscach zamkowego wzgórza, którego przebudowa i renowacja rozpoczęła się w 2010 roku. W pobliżu zamku możemy pospacerować po zielonym placu z fontanną. Wokół niej ustawiono rzeźby znanego współczesnego artysty Olbrama Zoubka, który w Litomyślu zakochał się najpierw w kobiecie, a potem w miasteczku. O jego miłości do grodu liczącego ponad tysiąc lat świadczy między innymi galeria rzeź w podziemiach zamkowych. Warto dodać, że z galerią sąsiaduje winoteka, w której możemy spróbować doskonałych morawskich win. W całym mieście możemy też podziwiać przedziwne, kolorowe, czasami szalone ławki, które co roku ustawiają tu artyści.
(fot. Marzena Kądziela)
Szalone obrazy i sgraffito
Innym słynnym artystą związanym z Litomyślem był Josef Vachal - kontrowersyjny malarz, grafik, ilustrator. W Portmoneum, muzeum mu poświęconym, możemy oglądać szalone malowidła ścienne w niezwykle jaskrawych kolorach z demonami, diabłami, śmierciami, które wykonał dla celnika Jozefa Portmana. Imieniem Josefa Vachala nazwano jedną z uliczek odchodzących od rynku. Ciekawostką uliczki są sgraffito - obrazy na budynku wykonane specjalną techniką pod koniec lat 90. XX wieku według drzeworytu Vachala z przedziwnymi sentencjami życiowymi.
Piękne sgraffito to także ozdoba litomyślskiego zamku uważanego za największa atrakcję turystyczną miasteczka. Reprezentacyjna siedziba rodu Pernsztejnów to jeden z najpiękniejszych przykładów stylu renesansowego w Czechach wpisana do rejestru dziedzictwa światowego UNESCO. Każde z ośmiu tysięcy sgraffiti jest inne! W zamku możemy zwiedzać komnaty między innymi z zabytkowymi meblami, wystawę fortepianów czy jeden z niewielu w Europie teatr z końca XVIII wieku.
Na dziedzińcu odbywa się festiwal Bedřicha Smetany, który urodził się w sąsiadującym z zamkiem budynku dawnego browaru. Muzyka jednego z największych autorów XIX wieku rozbrzmiewa na zamku od połowy czerwca do połowy lipca. Festiwal odbywa się nieprzerwanie od 1949 roku.
(fot. Marzena Kądziela)
Aromatyczny festiwal Magdaleny Rettigovej
Ale moja majowa wizyta w pięknym Litomyślu związana była z innym festiwalem. Nie jest to jednak zwykły festyn prezentujący gastronomiczne dokonania lecz święto poświęcone najbardziej znanej czeskiej propagatorce kulinarnej sztuki Magdalenie Dobromile Rettigovej.
- Kobieta, która mieszkała w Litomyślu w latach 1834 - 45, jest autorką pierwszej czeskiej książki kucharskiej opowiada Ivana Bilkova dyrektor CzechTourism, organizatora wyjazdu. - Mimo, że dzieło powstało dawno temu, w roku 1826, wciąż stanowi inspirację dla najlepszych kucharzy. Magdalena Rettigova była nie tylko świetną kucharką i autorką książek, ale także propagatorką nauki dobrych obyczajów i całej kultury związanej z kuchnią - od wystroju wnętrz po zdobienie stołów. W Litmomyślu założyła szkołę dla dziewcząt, w której uczono nie tylko gotowania i domowych robót, ale także kultury, sztuki, historii.
(fot. Marzena Kądziela)
Gulasz w roli głównej
Sobotnie święto rozpoczęło się od wizyty na miejscowym cmentarzu, gdzie pochowana jest Rettigova. Tam wspominano dokonania kobiety, a chór kobiet odśpiewał kilka pięknych pieśni.
Potem zaczął się wielki kulinarny konkurs, w którym brały udział zespoły reprezentujące szkoły gastronomiczne, restauracje, a także amatorów. Ich zadaniem było w kilka godzin ugotować najlepszy gulasz. Każda drużyna ubrana była w inne stroje, które miały odzwierciedlać charakter przygotowywanej potrawy. Byli piraci, którzy do gulaszu dodawali rum, kucharze w strojach hawajskich z ananasami, tureccy sułtani, weneccy gondolierzy, bawarscy gospodarze czy eleganckie kucharki w stylu retro.
Na Placu Bedřicha Smetany można było skosztować przeróżnych potraw, przede wszystkim kuchni regionalnej. Wielkie zajadanie pieczonej gęsi na rynku zakończyło dwudniowe kulinarne święto pełne zapachów, kolorów i muzyki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?