Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wędliny, sery, chleby, kwiaty i ornaty - czyli za co zapłacili tarnobrzescy podatnicy

Klaudia Tajs [email protected]
Kiedy budżet miasta trzeszczy w szwach, mieszkańcy słyszą z ust byłego prezydenta, że wszyscy oszczędzamy, nagle okazuje się, że tylko w roku 2014 przeżarto 100 tysięcy złotych - nie tak pojmuję oszczędność - mówi Grzegorz Kiełb, prezydent Tarnobrzega

Audyt za audytem

Audyt za audytem

Audyt w Urzędzie Miasta był już trzecią kontrolą zleconą przez Grzegorza Kiełba, który w ubiegłym roku objął fotel prezydenta Tarnobrzega.
Audyt przeprowadzono także w kilku miejskich spółkach: w Kopalni Siarki Machów SA w "Likwidacji" oraz Miejskiej Telewizji i Tarnobrzeskim Towarzystwie Budownictwa Społecznego. Zarówno w Kopali Machów w "Likwidacji" , jak i MTV Tarnobrzeg, kontrola wykazała nieprawidłowości. Wyniki kontroli w Kopalni Machów w "Likwidacji" analizuje Prokuratura Apelacyjna w Rzeszowie. O tym, czy raport pokontrolny z Miejskiej Telewizji trafi na drogę prawną decydują prawnicy z magistratu.
O wynikach audytu w Tarnobrzeskim Towarzystwie Budownictwa Społecznego, władze miasta poinformują oficjalnie za kilka dni.

Od kilku dni mieszkańcy Tarnobrzega, którzy ze swoich podatków utrzymują między innymi pracowników Urzędu Miasta i włodarzy zastanawiają się na co jeszcze przeznaczono ich podatki w minionych latach. Po ostatniej konferencji w magistracie, podczas której prezydent Grzegorz Kiełb upublicznił wydatki zlecane przez władze miasta, za publiczne pieniądze, tylko za 2014, podatnicy mogą mieć pewność, że zrzucali się na ornaty dla proboszczów miejscowych parafii, obraz dla biskupa diecezji sandomierskiej, niezliczone ilości kwiatów do gabinetu prezydenta miasta, wiązanki i ozdoby florystyczne, które kupowano z zamiarem umilenia uroczystości imieninowych prywatnych osób.

Podatnicy mogą śmiało zazdrościć naczelnikom wydziałów i dyrektorom jednostek podległych samorządowi, którzy idąc na cotygodniową operatywkę w poniedziałkowy ranek, nie musieli jeść śniadania. Gro wydatków w 2014 roku to pieniądze, które jak widać na fakturach, zostały wydane na zakup artykułów spożywczych, które umilały spotkania naczelników z prezydentem i jego zastępcą.

To była rekordowa frekwencja w wydatkach

O tym, co kupiono i ile wydano wykazuje audyt wykonany na zlecenie obecnych władz miasta. Skontrolowano wydatki magistratu od stycznia do grudnia 2014 roku, kiedy gospodarzem miasta był Norbert Mastalerz. Obecny prezydent Tarnobrzega Grzegorz Kiełb poinformował o wynikach podczas konferencji, gdzie skalę i zasadność wydatków z kasy miasta na artykuły spożywcze, kwiaty, dodatki florystyczne i szeroko określane materiały promocyjne, określa jego opinia.

- W kampanii była mowa o rekordowej kadencji, i ta kadencja rekordowa była - rozpoczął Grzegorz Kiełb. - Powiem nieelegancko, to nie przejedzono, ale przeżarto ponad 100 tysięcy złotych. Mam raport pokontrolny, który dotyczył celowości zakupów materiałów, wyposażenia i żywności. Tak jak państwo nie czujecie teraz unoszącego się zapachu jajecznicy. Jej od dziewiątego grudnia 2014 roku nie ma i nie będzie.

Spożywka - jaja, owoce, wędlina, sery

Protokół pokontrolny podzielono na kilka części. Pierwsza dotyczyła wydatków ze "spożywką". Wątpliwości komisji kontrolnej budziła prawidłowość przyjętej procedury dokonywania zakupów.

- Istnieje wysokie prawdopodobieństwo dorabiania dokumentacji, postępowań do faktycznie realizowanych już zakupów - cytuje protokół prezydent Kiełb. - Niektóre faktury podpięte do postępowań zawierały daty wystawienia poprzedzające datę oszacowania wartości zamówienia. Niektóre zapotrzebowania na dokonywanie zakupów zawierały dokładne miary i wagi. To także widoczna dowolność w doborze kontrahentów, gdzie zgodnie z zamówieniem był tylko jeden. Spożywkę kupowano u sześciu, siedmiu kontrahentów.

Prezydent Grzegorz Kiełb gołosłowny być nie chciał i na konferencji dokładnie wymienił pozycje z faktury z 23 czerwca 2014. Jak wynika z opisu na fakturze, wymienione produkty zostały zakupione na spotkanie kierownictwa urzędu.

- Chleby, jaja książęce, jaja wiejskie, kabanosy, sery żółte, pasztet domowy, schab cygański, fasola konserwowa, serek camember, serek brie, banany, ogórek konserwowy, majonez, kukurydza, szynka konserwowa, natka pietruszki, morela, pomidor schery - wyliczał Grzegorz Kiełb. - Tak odbywały się kierownictwa. Razem 134 złote. Prezydent Mastalerz powinien podziękować ponad 11 tysiącom mieszkańców, że zagłosowali na mnie, bo jakby te kierownictwa odbywały się jeszcze przez cztery lata, to biedny by pękł.

Warzywa, owoce i wędliny to nie jedyny asortyment spożywczy, na jaki składali się podatnicy z Tarnobrzega. - Zakupiono 40 kilogramów krówek, które kosztowały 541 złotych - dodał prezydent. - Same papierki do nich wykonane przez jedną z pracowni reklamowych w Tarnobrzegu kosztowały 770 złotych.

Ukwiecony urząd i obdarowani jubilaci

- Jeśli chodzimy prywatnie na imieniny lub okolicznościowe imprezy, kupujemy prezenty i kwiaty za swoje, tymczasem byli prezydenci kupowali za pieniądze nasze, podatników - zaczyna wyliczankę prezydent Kiełb. - Nie mam na myśli wydarzeń wymagających złożenia wieńca lub innych wydarzeń w tym tonie. Mówię o imieninach osób czysto prywatnych.

W 2014 roku kwiatów kupiono za ponad osiem tysięcy złotych. Trafiły do jednego z notariuszy, naczelników wydziałów, dyrektorów różnych instytucji i osób prywatnych. Zaskakuje fakt, że jedna z wiązanek kupiona z okazji imienin dla byłego radnego kosztowała 480 złotych. - Mogę się domyślać, że dzień po tej imprezie, może nie przez wiązankę niektórych gości bolały głowy, ale nie od kwiatów, lecz od czegoś innego - podsumowuje Grzegorz Kiełb. - Domyślam się, że wpisywano kwiaty, a kupowano coś innego.

Zdaniem nowego włodarza miasta, jego poprzednik Norbert Mastalerz był wielkim miłośnikiem kwiatów. W 2014 roku kilka razy w miesiącu kupowano kwiaty doniczkowe do gabinetu prezydenta. - Za przeproszeniem, jak wszedłem do tego gabinetu dziewiątego grudnia nie było tam suchego badyla - przypomina Grzegorz Kiełb.

- W modzie były zakupy dodatków florystycznych. Faktura z dziewiątego października opiewa na kwotę 390 złotych, 8 listopada 300 złotych, 19 listopada 190 złotych. Mogę wyliczać dalej. Rozumiem, że prezydent pod koniec kadencji tak się chciał okwiecić, więc się okwiecił.

Po osobach prywatnych i naczelnikach przyszedł czas na duchowieństwo. - Wykonanie obrazu pod nazwą "W Sandomierzu", rachunek z lipca 2014 roku na kwotę 800 złotych - dodał prezydent. - Zdaję sobie sprawę, gdzie ten prezent jest. Na liście zakupów były także ornaty i inne dewocjonalia dla proboszczów z miejscowych parafii.

Nie chciałem się pastwić na moim poprzedniku

- Ktoś powiedział mi, że zrobiłem największy błąd, kiedy nie zleciłem audytu po Janie Dziubińskim, moim poprzedniku - przyznaje Norbert Mastalerz. - Więc nie rozliczyłem tego, co działo się w urzędzie i słynnych prywatyzacji miejskich spółek. Wyszedłem z założenia, że ludzi archeologia nie interesuje i nie będę się pastwił nad byłym prezydentem, tylko będę patrzył do przodu.

ZOBACZ też:
Urzędnik ukradł 460 tysięcy dolarów w 2 milionach monet

(dostawca: CNN Newsource/x-news)

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu TARNOBRZESKIEGO

Spożywka dla urzędu, zamiast restauracji

Odnosząc się do zakupu produktów spożywczych, Norbert Mastalerz przypomina, że od początku kadencji, zakupy były robione.

- Nigdy nie widziałem w tym nic zdrożnego - zapewnia. - Nikt tej rzodkiewki nie wyniósł do domu. Śmieszy mnie, kiedy prezentuje się fakturę za 123 złote, a zapomina, że wcześniej za godzinny obiad ze świtą płaciło się 27 tysięcy złotych z pieniędzy urzędu miasta. Nie płaciłem faktur za restauracje. Miałem dobrze funkcjonującą kancelarię, w której z produktów z dyskontu można było ten stół przybrać. Na słodycze wcześniej wydano więcej pieniędzy.

Kwiaty tylko na oficjalne uroczystości

Norbert Mastalerz zapewnia, że kwiaty na koszt urzędu były kupowane wyłącznie w ramach oficjalnych uroczystości. Odchodząc z gabinetu zostawił trzy doniczki. Zaś zakup kosza kwiatów dla 80-letniego seniora radnego, zdaniem byłego prezydenta, to powinność.

- To starszy człowiek, radny kilku kadencji o ogromnej kulturze osobistej - tłumaczy Mastalerz.
Nawiązuje też do obrazu.- Ksiądz biskup Krzysztof Nitkiewicz był wielkim przyjacielem miasta poprzedniej kadencji. W ramach współpracy w jedną z rocznic jego pobytu w diecezji sandomierskiej zamówiliśmy obraz, który mu wręczyliśmy i zawisł na jednej ze ścian w siedzibie diecezji. Był to prezent od miasta. Kielichy i ornaty były kupowane, bo takie były obyczaje, już za Jana Dziubińskiego - kończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie