Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Zbrodnie, które wstrząsnęły województwem". Śmierć Magdy Czechowskiej, 11-latki z Kielc

Michał Nosal
"Echo Dnia" apelowało o pomoc w odnalezieniu zaginionej.
"Echo Dnia" apelowało o pomoc w odnalezieniu zaginionej.
Cykl "Zbrodnie, które wstrząsnęły województwem" kończymy przypominając tajemnicze zabójstwo Magdy Czechowskiej. Z ulicy w Kielcach zniknęła 11-letnia dziewczynka. Została uduszona, jej nagie ciało ktoś ukrył w płytkim grobie na odludziu. Od tamtej pory minęło 7,5 roku, a morderca nie został ukarany.

Archiwum X

W miejscu znalezienia ciała zamordowanej 11-latki
W miejscu znalezienia ciała zamordowanej 11-latki Łukasz Zarzycki

W miejscu znalezienia ciała zamordowanej 11-latki
(fot. Łukasz Zarzycki )

Archiwum X

Pod koniec 2008 roku w świętokrzyskiej komendzie wojewódzkiej policji pracę zaczął zespół do spraw przestępstw niewykrytych czyli tak zwane Archiwum X. Szacowano wtedy, że niewyjaśnionych jest około 50 zabójstw do jakich doszło w województwie od roku 1990. Gdy komórka powstawała, mowa była o tym, że zajmie się między innymi sprawami śmierci Magdy Czechowskiej, kamieniarza zastrzelonego przed blokiem w Kielcach i trójki obcokrajowców zamordowanych w Cedzynie. Ta ostatnia sprawa została już rozwiązana.

W lipcu 2007 roku Magda z kieleckiego Czarnowa miała 11 lat, ale wyglądała na 14. Była uczennicą Zespołu Szkół Ogólnokształcących numer 26 przy ulicy Dygasińskiego.

Szczupła, niebieskooka z prostymi włosami w kolorze ciemnego blondu sięgającymi ramion. Przy 160 centymetrach wzrostu ważyła 48 kilogramów. Zdarzało się, że ludzie brali ją za dorosłą. Była bardzo zadowolona, gdy ktoś zwracał się do niej "proszę pani".

- Chociaż fizycznie jest rozwinięta, ma jeszcze dziecięcą psychikę. Nie ogląda się za chłopakami, nie sięga po używki. Nigdy nie obracała się w złym towarzystwie - opowiadała o dziewczynce jej mama i dodawała: - Mam trójkę dzieci. Ona jest najstarsza i jest moją podporą. Czasem sama jeździła z Czarnowa po zakupy do Tesco. Nie musi płacić za bilet, bo choruje na astmę i ma specjalną legitymację.

Pojechały na konie

W czwartek, 5 lipca, Magda miała pierwszy raz w życiu jechać nad morze. Na kolonię z 10-letnim bratem. Podobno bardzo się z tego wyjazdu cieszyła. Była już nawet spakowana. We wtorkowe południe 3 lipca ze swą 15-letnią ciocią wybrały się autobusem na obrzeża Kielc do człowieka, który organizuje konne przejażdżki.

- Nie bardzo chciałam się na to zgodzić, ale siostra przekonywała mnie, że kiedy Magda wyjedzie, długo nie będą się widziały. Miały stamtąd zostać przywiezione. Kiedy nie było ich o godzinie 19, zadzwoniłam do swej mamy. Ona zna prowadzącego stadninę.

Uspokoiła mnie, że dzwoniły i zapowiadały powrót około godziny 22 - opowiadała kobieta.
Wieczorem właściciel koni wybierał się na spotkanie ze znajomą i podwiózł dziewczynki na róg ulic Sienkiewicza i Hipotecznej. Stamtąd ruszyły pieszo. O 22.13 Magdy nadal nie było i pani Edyta zatelefonowała do swej siostry. Opowiadała później, że ta odebrała zdziwiona.
- Mówiła, że wróciły już dawno. Najpierw twierdziła, że z jeszcze jedną koleżanką odprowadziły Magdę do domu na ulicę Jagiellońską. Potem, że to ta koleżanka przeprowadziła moją córkę przez tunel. Wreszcie przyznała, że rozstały się na ulicy Sienkiewicza, nieopodal zejścia do tunelu - relacjonowała mama 11-latki. Nastoletnia ciocia dziewczynki nie raz zmieniała wersje, także podczas rozmów z policjantami.

Ani śladu dziewczynki

Mama Magdy z sąsiadami zaczęła poszukiwania na Czarnowie, ale gdy te nie przyniosły efektu, zaalarmowała policjantów. Była godzina 23.40. Sprawdzenie kamer monitoringu pozwoliło ustalić, że o godzinie 20.40 Magda ubrana w proste dżinsy, czarne sportowe buty oraz różową koszulkę z krótkim rękawem i jasnymi serduszkami na przodzie, raźnym krokiem szła w stronę domu tunelem pod kieleckim dworcem. Ten film pokazywały później wszystkie stacje telewizyjne. To na nim po raz ostatni widać Magdę. Zaczęły się poszukiwania, jakich jeszcze w województwie nie było.

W środę od rana policjanci sprawdzali okolice dworca, zaglądali do opuszczonych budynków, wypytywali kierowców busów na dworcu przy ulicy Mielczarskiego. Odwiedzali bliskich i znajomych dziewczynki. Apelowali, by zgłosiły się osoby, które widać na filmie z tunelu. Za Magdą szli kobieta w kwiecistej spódnicy oraz mężczyzna w jasnej kraciastej koszuli z saszetką w ręce. W czwartek dziesiątki mundurowych przeczesywały teren między ulicami Mielczarskiego a Jagiellońską. Zaglądali do pustostanów, pukali do drzwi kolejnych domów i pokazywali zdjęcie Magdy. Przy okazji w jednej ze sprawdzanych piwnic znaleźli rzeczy z włamania. Ale żadnych śladów dziewczynki. W teren ruszyli też strażacy i ekipa z Wodociągów Kieleckich. Pierwsi, wypompowali wodę z sadzawki nieopodal dworca busów. Drudzy zaglądali do studzienek na ulicach, którymi Magda mogła iść. Do sprawdzenia było ich kilkaset.

30 telefonów dziennie

Sprawa zaginięcia dziecka została przekazana z komisariatu do Komendy Miejskiej Policji w Kielcach.

W piątek, trzy dni po tym jak Magdę widziano po raz ostatni, komendant wojewódzki świętokrzyskiej policji Wojciech Olbryś zadeklarował, że dla jego podwładnych to sprawa priorytetowa i zaoferował 5 tysięcy złotych osobie, która pomoże odnaleźć dziecko albo wskaże miejsce jego pobytu. Kilka godzin później kolejną nagrodę, 30 tysięcy złotych, ustanowił prezydent Kielc Wojciech Lubawski. Po tym jak informacje o nagrodach pojawiły się w ogólnopolskich mediach, policjanci zaczęli odbierać po 30 telefonów dziennie od osób, którym wydawało się, że widziały dziewczynkę. Mieszkanka Juraty alarmowała, że chyba widziała Magdę na Helu. Pracownik stacji benzynowej w okolicy Tarnowa podejrzewał, że to zaginioną widział w towarzystwie otyłego mężczyzny, który podjechał, by zatankować samochód. Mieszkanka Warszawy była przekonana, że Magda siedziała na przeciwko niej w miejskim autobusie. Ktoś inny widział Magdę w tramwaju w Łodzi.

Jasnowidz z gminy Radoszyce w powiecie koneckim zasugerował policjantom, że dziewczynki trzeba szukać w lesie, w trójkącie pomiędzy Sielpią, Radoszycami i Wiosną. Przez weekend policjanci przeszukiwali te okolice, ale nic to nie dało.

Śledczy pod ścianą

W pogrzebie zamordowanej 11-latki uczestniczyły setki ludzi.
W pogrzebie zamordowanej 11-latki uczestniczyły setki ludzi. ALEKSANDER PIEKARSKI

W pogrzebie zamordowanej 11-latki uczestniczyły setki ludzi.
(fot. ALEKSANDER PIEKARSKI)

Śledczy pod ścianą

Komentując decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie zabójstwa 11-letniej Magdy, prokurator Sławomir Mielniczuk, ówczesny rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach mówił: - To sprawa, która z racji na swój charakter i na wysiłek, jaki włożyli w nią policjanci i prokurator, nigdy nie zakurzy się na półce. Wszyscy chcielibyśmy powiedzieć, że została rozwiązana. Na razie niestety trafiliśmy na ścianę. Świętokrzyskiego.

Hipnoza nie pomogła

Ale to prawdopodobnie właśnie w weekend policjanci dowiedzieli się czegoś, z czego na blisko rok zrobili tajemnicę.

Mieszkaniec Czarnowa widział, że Magda po wyjściu z tunelu na ulicę Mielczarskiego podeszła do dwóch mężczyzn stojących przy ciemnym vanie i rozmawiała z nimi. Auto to mógł być opel zafira albo citroen xsara picasso. Choć świadka poddano nawet hipnozie, nie przypomniał sobie więcej. W mediach policjanci zapewniali, że odnaleziony nie powiedział niczego, co spowodowałoby przełom w sprawie, ale poszukiwania wyszły poza Kielce. Stróże prawa sprawdzali ośrodki wypoczynkowe między innymi w Sielpi i Chańczy. Nie wiedzieli jeszcze, że w okolice tej ostatniej wkrótce wrócą.

Wróżki mówiły: żyje

Pani Edyta, choć zastrzegała, że zwykle nie wierzy w to, co mówią wróżki, odwiedziła dwie. Kobiety nie chciały pieniędzy. Ich opinie różniły się od siebie, obie były jednak zgodne co do tego, iż Magda żyje i została przez kogoś uprowadzona.

- Według jednej z wróżek trafiła w ręce ludzi, którzy chcieli skontaktować się z nami o okup, ale zmienili zdanie, gdy o sprawie stało się głośno w mediach. Teraz być może starają się tak wszystko poprowadzić, aby dostać nagrodę za odnalezienie mojej córki. Według drugiej wróżki, moją córkę uprowadził ktoś, kto wcześniej ją obserwował i chce wywieźć za granicę - opowiadała pani Edyta i apelowała na łamach "Echa Dnia" do osób, które wynajmują komuś mieszkanie, by złożyli tej osobie niezapowiedzianą wizytę i upewnili się, że 11-latka nie jest tam przetrzymywana.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z KIELC

Magda Czechowska

W lipcu 2007 roku Magda z kieleckiego Czarnowa miała 11 lat, ale wyglądała na 14. Była uczennicą Zespołu Szkół Ogólnokształcących numer 26 przy ulicy Dygasińskiego. Szczupła, niebieskooka z prostymi włosami w kolorze ciemnego blondu sięgającymi ramion. Przy 160 centymetrach wzrostu ważyła 48 kilogramów. Zdarzało się, że ludzie brali ją za dorosłą.

Później biegły ocenił, że Magda prawdopodobnie rzeczywiście jeszcze żyła. W tydzień po zaginięciu sprawa wciąż była jednym z głównych tematów rozmów kielczan. Pojawiły się plotki o znalezieniu ciała. Jedni mówili, że stało się to na ulicy Grochowej, inni wspominali o Żelaznej, 1 Maja, Mielczarskiego czy Manifestu Lipcowego (obecnie aleja Solidarności).

- Ludzie opowiadają bajki, wprowadzają w błąd. Niech nikt nie obarcza nikogo winą, bo w ten sposób łatwo jest skrzywdzić - komentowała mama zaginionej.

Noc z jasnowidzem

Pani Edyta pojechała do Warszawy spotkać się ze słynnym jasnowidzem, Krzysztofem Jackowskim z Człuchowa. On też nie chciał pieniędzy. Przygotował mapkę. Kobieta nie zdradzała, co naszkicował, ale w dziewięć dni po zaginięciu dziewczynki policjanci przeszukiwali chaszcze przy ścieżce biegnącej wzdłuż torów, na tyłach zakładów przy kieleckiej ulicy Okrzei i w okolicach tartaku na wysokości Herbów. W czwartek, 12 lipca, Krzysztof Jackowski przyjechał do Kielc. Chodził po okolicy składów i hurtowni przy ulicy Mielczarskiego oraz między ulicami Młodą a Hożą. Jak mówił, w wizji widział wiatę i krzywo leżące palety. Po tym jak porozglądał się w okolicy, pojechał do domu dziewczynki. Wieczorem spotkał się z policjantami, a nocą w komisariacie przy ulicy Śniadeckich wiele godzin rozmawiał z mamą Magdy.

- Z komisariatu wyjechałem dopiero o godzinie 4.30. Dałem policjantom słowo, że nie powiem, co udało się ustalić. Mogę jedynie powiedzieć, że to, co zobaczyłem w swej wizji, było blisko logiki przypuszczeń policji - tłumaczył tajemniczo.

- Jasnowidz to podnosił głos, to mnie przepraszał. Najpierw sugerował, że to ja zrobiłam krzywdę córce, potem zaś, że ze strachu chronię kogoś, kto to zrobił - opowiadała pani Edyta, która później rozważała nawet złożenie skargi na to, co ją spotkało w siedzibie policji.

Obiecanki detektywa Rutkowskiego

Gdy 10-letni brat Magdy pojechał na kolonię, pani Edyta zajmowała się półrocznym synkiem, a w jej domu pojawiali się dziennikarze z całego kraju.

- Rozmawiam z nimi i nie patrzę na to, jak wyglądam. Wezmę się za siebie, jak znajdziemy Magdę. Ktoś miał pretensje, że nie płaczę do kamery. Że nie jestem smutna. Nie zapraszam mediów po to, żeby robić teatrzyk. Nie mogę sobie pozwolić na to, żeby się rozklejać - tłumaczyła kobieta.

24 lipca na jej prośbę do Kielc przyjechał Krzysztof Rutkowski. Zwołał konferencję, deklarował bezpłatną pomoc, oferował 50 tysięcy złotych nagrody. O jego wkładzie w sprawę więcej nie było słychać.

Naga w płytkim grobie

Przełom nastąpił 26 lipca. Turysta z Małopolski, wypoczywający w okolicach Życin w gminie Raków, w powiecie kieleckim, był na spacerze ze swym psem myśliwskim, wyżłem weimarskim. Na nieużytkach między polami, po prawej stronie trasy Raków - Szydłów, na wysokości drogi prowadzącej do tamy i hotelu, pies coś znalazł. Była to mogiła najprawdopodobniej wcześniej częściowo naruszona przez zwierzęta. Spod 30-centymetrowej warstwy wysuszonej ziemi widać było ciało nagiej dziewczynki. Mężczyzna zaalarmował policjantów, na miejsce zaczęły zjeżdżać kolejne radiowozy. Przyjechał nawet komendant wojewódzki.

Ten, kto ukrył zwłoki, wybrał miejsce 1,5 kilometra od asfaltowej drogi. Zdjął dziewczynie ubranie i srebrne kolczyki, wykopał płytki dół, przykrył ciało ziemią, zasadził na niej jałowiec. Roślina uschła i odcinała się kolorem od otoczenia.

- Policjanci odwiedzili mnie i pobrali próbkę DNA. Patyczkiem wzięli z ust trochę śliny. Ja do końca będę mieć nadzieję, że moja córka odnajdzie się żywa - mówiła tego dnia pani Edyta.

Ale trzy dni później była już pewność. Znaleziono ciało Magdy. Letnik, którego pies je wytropił, deklarował na łamach "Echa Dnia", że nie chce nagrody.

Policjanci zaczęli docierać do osób, do których należą okoliczne pola. Dopiero o wiele później zdradzili, że w czasie gdy trwały poszukiwania Magdy, ktoś widział tu zaparkowanego srebrnego vana. Czy to to samo auto, które wcześniej było widziane na ulicy Mielczarskiego?

Marsz milczenia i modlitwa o karę

4 sierpnia 2007 roku setki kielczan zebrały się w kościele na Baranówku, by pożegnać Magdę. Była rodzina, sąsiedzi, nauczyciele, szkolny poczet sztandarowy, ale także obcy, których poruszył dramat zamordowanego dziecka.

Ksiądz Sławomir Grabiec mówił nad białą trumną o świecie, którzy depcze podstawowe boskie prawa. Po mszy żałobnicy przejechali na cmentarz Nowy. Zebrało się około 300 osób. - Módlmy się o surową karę dla tego, kto skrzywdził Magdę i oto, żeby sumienie do końca życia nie pozwoliło mu zapomnieć o tym, co zrobił - mówił ksiądz do zebranych.
Kilka dni później ponad sto osób przeszło przez Kielce ze zniczami w marszu milczenia poświęconym, jak napisano na plakatach, "bestialsko zamordowanej" Magdzie.

Poprowadzili go bliscy dziewczynki. - Jestem tu, bo czuję ból. Przeraża mnie to, że ten, kto jej zrobił krzywdę, chodzi na wolności - mówiła nauczycielka ze szkoły Magdy idąca w pochodzie od placu Wolności do przejścia podziemnego. Marsz rozpoczął się o godzinie 20.40, czyli o tej, gdy 11-latkę po raz ostatni widziano żywą.

Została uduszona

Do śledczych spływały wyniki badać zleconych w laboratoriom. Biegli określili, że Magda zmarła między 16 a 19 lipca. Na ciele dziecka nie było śladów obrażeń. Po szczegółowych badaniach biegli określili, że dziewczynka została uduszona. Ktoś zasłonił jej twarz dłonią, poduszką czy kołdrą i nie pozwolił zaczerpnąć powietrza. Wykluczyli, by śmierć była wynikiem choroby, by ktoś podał Magdzie truciznę czy narkotyk. W ciele znaleziono alkohol, mogło to jednak wynikać z procesów fizjologicznych, jakie zachodziły po śmierci.

- Istnieje poważna hipoteza, że do przestępstwa mogło dojść na tle seksualnym - mówił po znalezieniu nagich zwłok prokurator Artur Feigel, ówczesny szef Prokuratury Rejonowej Kielce-Zachód.

Krótko później śledztwo przejęła jednostka wyższego szczebla, Prokuratura Okręgowa w Kielcach. O sprawie będzie teraz ciszej - deklarowali śledczy i dementowali informację, jakoby łódzkiemu laboratorium, gdzie identyfikowano zwłoki, udało się także przygotować na podstawie zabranych materiałów profil DNA osoby, która mogła być zabójcą dziecka.
Ale w rok po tragedii mama 11-latki mówiła: - Nie mogę zarzucić policjantom, że się nie starają. Kontaktują się ze mną regularnie i widzę, że robią, co w ich mocy, jednak do tej pory jakiego tropu by nie złapali, okazywał się ślepym zaułkiem. Nie mogą znaleźć punktu zaczepienia. Mam nadzieję, że kogoś ruszy sumienie. Może być też tak, że ten ktoś popełni jakieś inne przestępstwo i wtedy policjanci dopasują znalezione ślady DNA.

Niemal równy rok po tragicznych zajściach, sprawą zajął się telewizyjny magazyn kryminalny "997" Michała Fajbusiewicza. Informację na stronie internetowej zatytułowano "Magda Czechow-ska z Kielc - 11-letnia ofiara pedofila". Michał Fajbusiewicz tłumaczył, że takie sformułowanie jest jedynie hipotezą.

To jest porażka organów ścigania?

Śledztwo było żmudne, kilkakrotnie przedłużane. Sprawdzono kilkadziesiąt hipotetycznych wersji wydarzeń, przesłuchano setki osób. Po 16 miesiącach, w listopadzie 2008 roku zapadła decyzja o umorzeniu. W postanowieniu zapisano: "Brak jest dalszych możliwości dowodowych zmierzających do wykrycia sprawcy". Zaznaczono jednak również, że mimo umorzenia "dalej będą prowadzone czynności operacyjne" mogące prowadzić do ponownego podjęcia śledztwa.

Mama Magdy była oburzona decyzją. Jak mówiła, jeśli poszukiwania będą nieformalne, ten, kto skrzywdził jej córkę, zdąży się zestarzeć i umrze nie zaznawszy kary. Kobieta złożyła skargę na decyzję prokuratury, ale sąd nie dopatrzył się nieprawidłowości.

Pytania bez odpowiedzi

Od zaginięcia dziewczynki do chwili odnalezienia ciała minęły blisko 23 doby. Według biegłego, Magda żyła jeszcze blisko dwa tygodnie po tym, jak zniknęła we wtorkowy wieczór. Gdzie i z kim była w czasie, gdy w mediach pełno było apeli informacji o poszukiwaniach?

Kto podał jej ostatni posiłek - fasolkę, której ślady znaleziono w żołądku martwego dziecka? Tego, mimo upływu lat, wciąż nie wiemy. Nie wiemy też czy ten, kto zabił dziewczynkę, sam jeszcze żyje, ani czy, jak prosił o to ksiądz, sumienie nie pozwala mu zapomnieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie