Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera wekslowa w Świętokrzyskiem: Szokujące zeznania oskarżonego. Jest zastraszany?

Paulina Baran [email protected]
W poniedziałek do Sądu Okręgowego w Kielcach przyszło dużo pokrzywdzonych osób. Ludzie, od których detektyw żąda za weksle wielkie pieniądze.
W poniedziałek do Sądu Okręgowego w Kielcach przyszło dużo pokrzywdzonych osób. Ludzie, od których detektyw żąda za weksle wielkie pieniądze. Dawid Łukasik
Ruszył głośny proces. Prokurator czytał zarzuty przez blisko trzy godziny. Pierwszy z oskarżonych całą winę za oszustwo zrzuca na pozostałych. Twierdzi, że... "chciał dobrze"

Po artykule rozpętała się prawdziwa burza

Po artykule rozpętała się prawdziwa burza

Początkowo nikt nie przypuszczał, że podobne wezwania trafią do blisko 30 osób z województwa świętokrzyskiego. Po naszym artykule rozpętała się jednak burza. Kolejne osoby informowały, że znalazły się w identycznej sytuacji jak pani Barbara. Twierdziły, że nigdy nie brały wysokich kredytów, zdarzało im się jedynie kupować na raty wersalkę czy telewizor.

Na pierwszą rozprawę do Sądu Okręgowego w Kielcach przyszło tak wiele pokrzywdzonych osób, że sąd musiał zmienić salę na większą. Wszyscy ci ludzie dostali wezwania do wykupu weksli, które opiewały na kwoty kilkudziesięciu tysięcy złotych.

- Wsadzili nas do pędzącego pociągu, ale wierzymy, że wreszcie uda się go zatrzymać, zanim się wykolei - mówiła w poniedziałek Helena Wróblewska, która dostała wezwanie do wykupu weksla za kwotę 78 tysięcy 900 złotych. Detektyw z Kielc, z żądaniami zapłaty po kilkaset tysięcy złotych, wystąpił do mieszkańców: Miedzianej Góry, Jędrzejowa, Starachowic, Chęcin, Górna, Samsonowa, Szewc, Kielc, Włoszczowy oraz wielu innych miejscowości w Świętokrzyskiem. W poniedziałek we wszystkie te osoby wróciło życie. - Wierzę, że wreszcie dojdziemy sprawiedliwości. Szkoda tylko, że nie wszyscy będziemy mogli jej doczekać, bo jedna osoba, która dostała weksel już nie żyje - mówiła Feliksa Jasińska z miejscowości Niwy, w gminie Daleszyce, od której detektyw żądał 79 tysięcy złotych. Wszyscy poszkodowani podkreślali, że gdyby sprawa nie została nagłośniona oraz gdyby weksla z żądaniami detektywa nie dostała pani prokurator z Kielc, byliby zmuszeni wpłacić kolosalne kwoty, ponieważ wielu z nich dostało już sądowe nakazy zapłaty.

Chcieli zarobić ponad 4 miliony?

Przez pierwsze trzy godziny pierwszej sprawy sądowej prokurator odczytywał obszerny akt oskarżenia. Znalazły się w nim zarzuty pod adresem trzech mieszkańców województwa świętokrzyskiego, Pawła K, Marcina S. oraz Dariusza K.

Prokurator będzie starał się udowodnić, że weksle, do których wykupu wzywał były funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego Dariusz K., pochodziły z przestępstwa. Proces będzie dotyczył 52 weksli in blanco wystawianych przez osoby zamieszkujące województwo świętokrzyskie, które w latach 90. zawierały umowy kupna sprzedaży najczęściej artykułów gospodarstwa domowego oraz mebli w systemie sprzedaży ratalnej, na zakup których udzielał kredytów bank. Jako zabezpieczenie wykonania umowy kupujący wystawiali dla banku weksel in blanco, który miał być uzupełniony dopiero w przypadku niespłacenia rat kredytu. Prokuratura ustaliła, że kupujący spłacili swoje zobowiązania, natomiast nie odebrali weksli z banku. Po kilkunastu latach weksle in blanco miały trafić do oskarżonych, którzy mieli dokonać ich niezgodnego z prawem uzupełnienia.

Prokurator twierdzi, że 41-letni Paweł K. i 39-letni Marcin S. wpisywali na wekslach kwoty pieniężne opiewające na kilkadziesiąt tysięcy złotych, daty rzekomego wystawienia weksli (lata od 2000 do 2003), miejsca ich wystawienia oraz miejsca płatności. Ponadto obcinali części oryginalnych blankietów wekslowych, na których znajdowały się informacje o powiązaniu tychże weksli z zawartymi wcześniej umowami kredytowymi. Następnie Paweł K. wpisał na wekslach siebie, jako osobę uprawnioną do otrzymania sumy wekslowej, po czym prawa do jej otrzymania z tak przerobionych weksli przeniósł na Marcina S. oraz na 49-letniego Dariusza K.

Łączna kwota wszystkich wypełnionych weksli to bagatela 4 miliony 786 tysięcy złotych! Za zarzucone oskarżonym przestępstwa grozi kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 3 lat.

Oskarżony wyświadczył przysługę, żeby spłacić dług?

W poniedziałek sąd zdążył przesłuchać tylko jednego oskarżonego, ale jego zeznania były tak szokujące, że osoby poszkodowane nie mogły powstrzymać się od komentarzy.
Paweł K. przyznał się do winy, ale twierdził, że w całą sytuację został wmanewrowany przez Maricna S., któremu był dłużny kilkadziesiąt tysięcy złotych. - Nie znam żadnej z osób, do których wysłano wezwania do wykupu weksli i nigdy nie pożyczałem im żadnych pieniędzy - mówił oskarżony. Wyjaśniał, że pewnego dnia przyszedł do niego windykator Marcin S. (u którego ten miał ponad 30 tysięcy złotych długu) i zaproponował mu układ. Z zeznań wynika, że Marcin S. twierdził, że jest w posiadaniu weksli wypisanych na ludzi, którzy nie spłacili swoich kredytów. Marcin S. miał w tym miejscu wymienić także nazwisko osoby, od której dostał wszystkie weksle w zamian za niespłacony dług. - Marcin S. powiedział mi, że ma klienta na te weksle i jest nim były funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego, Dariusz K - wyjaśniał w poniedziałek oskarżony.

Celowo usuwali numery umowy z weksli?

Paweł K. twierdził, że kilka razy spotkał się z detektywem i ostatecznie zgodnie z umową zawartą z Marcinem S. sprzedał mu część weksli za 400 000 złotych. Oskarżony zapewniał, że nic nie wzbudziło jego podejrzeń, ponieważ był przekonany, że ludzie, których nazwiska były na wekslach faktycznie nie spłacili swoich długów. - Marcin S. nie zgodził się na sprzedaż wszystkich weksli detektywowi. Wyjaśniał mi, że są na nich tak wysokie kwoty, ponieważ ludzie wzięli pożyczki na bardzo duży procent - mówił Paweł K. Całą jego rolą w procederze miało być ręczne wypisanie należności wekslowej (imiona i nazwiska "wierzycieli" były już wypisane pismem maszynowym) oraz wpisanie swojego nazwiska jako remitenta. Oskarżony wyjaśniał, że w biurze detektywa z Kielc miało dochodzić do obcinania górnej części weksli w celu usunięcia numeru informującego o powiązaniu tychże weksli z zawartymi wcześniej umowami kredytowymi.

- Absolutnie nic nie wzbudziło moich podejrzeń. Pewnego dnia w czasie rozmów z Dariuszem K. w jego burze przyszedł jakiś mężczyzna, który dostał wezwanie do wykupu weksla i wspólnie zawarli umowę, że zapłaci on niższą kwotę niż żądał Dariusz K., ale bez oddawania sprawy do sądu. Teraz myślę, że to był taki zabieg ze strony Dariusza K., żebym zobaczył, że faktycznie na wekslach są osoby, które kiedyś brały kredyty - stwierdził.

Boi się o życie swoje i rodziny

Oskarżony zeznał, że w przeszłości" został brutalnie pobity (prawdopodobnie przez stronników Marcina S.) oraz że wielokrotnie był nakłaniany do składania fałszywych zeznań i nawet teraz w areszcie jest w pewien sposób zastraszany.
- W areszcie wszystko się szybko roznosi. Dowiedziałem się tutaj na przykład, że jeżeli nie zmienię zeznań to moim córkom stanie się krzywda. Jeżeli tak ma się stać to wolę siedzieć tu nawet 20 lat - mówił Paweł K. - Intencje miałem szczere, ale wyszło jak wyszło. Głupota i moja naiwność - skwitował.

Nic nie wskazywało na gigantyczny przekręt

Nic nie wskazywało na gigantyczny przekręt

Afera rozpętała się w lipcu 2013 roku, kiedy pani Barbara Cielesta z Nowin w podkieleckiej gminie Sitkówka-Nowiny za pośrednictwem "Echa Dnia" prosiła o pomoc w walce z tajemniczym detektywem z Kielc, Dariuszem K., który żądał od niej 56 tysięcy złotych za wykup weksla, podpisanego kilkanaście lat temu. Kobieta twierdziła jednak, że nie ma żadnych długów.

Detektyw od weksli chciał się wycofać?

Oskarżony wyjaśniał, że nie wie, czy Dariusz K, wiedział, że cała sprawa z wekslami to jedno wielkie oszustwo. Twierdził także, że kiedy sprawa została nagłośniona w mediach to detektyw Dariusz K. kazał mu nagrywać zeznania, które ten składał na policji, dając mu w tym celu dyktafon. Oskarżony zeznał, że Dariusz K. chciał nawet odzyskać swoje 400 tysięcy złotych i oddać weksle, ale wtedy było już za późno.

Wszyscy chcieli... wyjść na wolność

Pod koniec rozprawy wszyscy oskarżeni wnieśli o użycie środka zapobiegawczego w postaci zakazu opuszczania kraju i wypuszczenie ich z aresztu. Marcin S. użył nawet argumentu, że już od roku nie widział swoich dzieci, czym tak zirytował zebrane na sali osoby, że sędzina musiała prosić o spokój. Ostatecznie Marcin S. i Dariusz K. zostali w areszcie. Pawłowi K. sąd zezwolił na opuszczenie zakładu karnego, ale uzależnił to od wpłacenia przez niego poręczenia w kwocie 10 tysięcy złotych. Paweł K. dostał także dozór i zakaz opuszczania kraju.

Kolejna rozprawa odbędzie się 25 maja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie