Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Profesor Stanisław Adamczak w jubileusz 50-lecia Politechniki Świętokrzyskiej zdradza najciekawsze szczegóły z historii uczelni

Dorota Klusek
Profesor Stanisław Adamczak, rektor Politechniki Świętokrzyskiej w Kielcach.
Profesor Stanisław Adamczak, rektor Politechniki Świętokrzyskiej w Kielcach. archiwum prywatne
Rozmawiamy z profesorem Stanisławem Adamczakiem, rektorem Politechniki Świętokrzyskiej w Kielcach.

Stanisław Adamczak

Stanisław Adamczak

Od 2008 roku rektor Politechniki Świętokrzyskiej w Kielcach. 8 lutego 2012 roku został wybrany na to samo stanowisko po raz drugi. 28 marca 2003 roku otrzymał tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Technicznego w Koszycach.

Urodził się 25 października 1948 roku w Sandomierzu. Jest absolwentem sandomierskiego I Liceum Ogólnokształcącego i Wydziału Mechatroniki Politechniki Warszawskiej. Stopień naukowy doktora nauk technicznych otrzymał w 1977 roku w Politechnice Świętokrzyskiej, habilitował się w 1984 roku w Żylińskim Uniwersytecie na Słowacji. Tytuł profesora nauk technicznych otrzymał 7 grudnia 1999 roku.

Jest instruktorem Związku Harcerstwa Polskiego w stopniu harcmistrza. W 1974 roku założył harcerski zespół wokalno-instrumentalny Wołosatki, którego opiekunem jest do dzisiaj.

Politechnika Świętokrzyska ma aż, albo tylko, 50 lat, ale nawiązuje do tradycji regionu, które sięgają wielu setek lat wstecz.
Moją inicjatywą było, by usytuować Politechnikę Świętokrzyską w globalnym obszarze tego, co się wydarzyło w regionie, pod kątem rozwoju cywilizacyjnego, z uwzględnieniem działań w zakresie rozwoju techniki, gospodarki i edukacji. Do tej tradycji nawiązuje monografia, pod tytułem "Tradycje przemysłu regionu świętokrzyskiego. Korzenie Politechniki Świętokrzyskiej" - album wydany z okazji jubileuszu przez wydawnictwo Jedność. Opracował go zespół w składzie: wybitny regionalista, doktor Cezary Jastrzębski oraz znany fotograf, absolwent Politechniki Świętokrzyskiej - Andrzej Borys.

Często Pan podkreśla, że właśnie stąd, ze świętokrzyskiej ziemi, swój początek czerpie wyższe szkolnictwo techniczne, nie tylko polskie.
Tu w XIX wieku działał Stanisław Staszic, który nieprzypadkowo jest nazywany ojcem wyższego szkolnictwa technicznego. Jako człowiek oświaty wiedział, że przemysł będzie się rozwijał tylko wtedy, jeśli będą odpowiednie kadry. Stąd tworząc Staropolski Okręg Przemysłowy, równolegle powołał Szkołę Akademiczno-Górniczą w Kielcach. Z takich samych przesłanek powstała Politechnika Świętokrzyska, bo przemysł rozwijający się po II wojnie światowej na bazie Centralnego Okręgu Przemysłowego potrzebował inżynierów. W związku w tym w regionie najpierw były punkty konsultacyjne, Kielecko-Radomska Wieczorowa Szkoła Inżynierska, która przekształciła się w Kielecko-Radomską Wyższą Szkołę Inżynierską, aż w końcu powstała Politechnika Świętokrzyska.

Dziś kampus Politechniki Świętokrzyskiej jest wizytówką Kielc i regionu, ale Pan pamięta czasy, kiedy wcale tak nie było.
Do Kielc przyjechałam w 1972 roku, ale jeszcze jako uczeń Collegium Gostomianum w Sandomierzu czytałem w lokalnej prasie po tym, że taka szkoła powstaje w Kielcach. Nie przypuszczałem nawet, że będę w niej kiedyś pracował. Po skończeniu Politechniki Warszawskiej zostałem namówiony przez kolegów, że warto tu przyjechać. Ja byłem stypendystą Zakładów Wytwórczych Urządzeń Sygnalizacyjnych w Katowicach i miałem zamiar udać się na Śląsk. Tam dynamicznie rozwijał się przemysł i tam planowałem osiąść. Podjąłem jednak pracę nauczyciela akademickiego w Kielcach. Wspólnie z małżonką przeprowadziliśmy się do Kielc.

Pierwsze wrażenie, kiedy zobaczyłem uczelnię, było przygnębiające, zwłaszcza w porównaniu z Politechniką Warszawską. Uczelnia była poza Kielcami, w polu stał jeden budynek dydaktyczny, drugi był w budowie, do tego dwa akademiki i tyle. Ale zawsze lubiłem wyzwania. Wiele razy tworzyłem coś od podstaw. Nie bałem się, byłem przyzwyczajony.

Jak dziś patrzę na to z perspektywy, to widzę, że przyjazd tu był dobrym posunięciem, bo ta uczelnia stworzyła mi dobre warunki do pracy naukowej. Także materialnie udało mi się tu coś wypracować. Kiedy pod koniec 1971 roku przyjechaliśmy z małżonką do Kielc, nasz cały majątek był w dwóch torbach turystycznych. Zaczynaliśmy od zera. Wynajęliśmy mieszkanie, w którym nie było mebli. Za pieniądze zarobione w Spółdzielni Studenckiej kupiliśmy wersalkę i szafę. To był nasz początek. Potem dostaliby pokój w "Filonie", następnie w "Bartku", potem zamieszkaliśmy w hotelu politechniki, no a w latach 80. wybudowaliśmy nasz dom. To było pionierskie, życiowe osiągnięcie. Zawsze powtarzam, że nie zawsze praca w znaczącym ośrodku, o dużej pozycji przynosi sukces. Czasami warto podjąć wyzwanie, które może doprowadzić do sukcesu zawodowego i życiowego.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z KIELC

Był Pan świadkiem tego, jak Politechnika Świętokrzyska się rozrastała. Nie brakowało zabawnych sytuacji.
Wiele takich było! Na przykład, jak ktoś pojawił się w mieście w ubłoconych butach, to od razu się mówiło, że musi być z Politechniki (śmiech). Wtedy tam były pola, nawet można było spotkać krowy. Panowała sielanka, i nikt nie przypuszczał, że niecałe 50 lat później, powstanie piękny kampus, rzecz niepowtarzalna w Polsce i Europie, żeby w centrum miasta, na powierzchni 22 hektarów mieściła się baza lokalowa uczelni.

No tak, tylko żeby taki kampus powstał, władze uczelni musiały się uciekać do różnych podstępów! Budynki Politechniki Świętokrzyskiej, choć oznaczone A, B, C, D, nie powstały w tej kolejności.
Najpierw powstał C, potem D, jak najdalej od ulicy Warszawskiej. Były lata 70., początek kryzysu gospodarczego. W związku z tym, ówczesny rektor, profesor Frąckiewicz, żeby ministerstwo nie dokonało zmiany w programie inwestycyjnym, podjął decyzję, żeby zostawić fundamenty pod budynek B, i wybudował budynek A. Wiedział, że władza się nie zgodzi, by stały takie wykopy. Pieniądze się znalazły.
Z brakiem pieniędzy uczelnia zmagała się wiele razy. Tak też było z powstaniem audytorium 117. Na terenie kampusu, między budynkami Politechniki Świętokrzyskiej a aleją 1000-lecia Państwa Polskiego był planowany gmach rektoratu, z dużą salą audytoryjną, ale sala została wykreślona z projektu. Pan profesor Jan Osiecki, który był dziekanem Wydziału Mechanicznego wymyślił, że uczelnia musi mieć odpowiednią salę wykładową i wybudował audytorium, które nazwał gołębnikiem, bo tak w gospodarstwie określa się takie obiekty dobudowane do zwartej zabudowy. Nieprzypadkowo to audytorium nosi imię profesora Osieckiego.

W pewnym momencie, w 2008 roku, to Pan przejął stery w Politechnice Świętokrzyskiej, został jej rektorem.
Nie planowałem tego. Kiedy skończyła się moja funkcja dziekana, miałem zamiar przeprowadzić się do Warszawy, gdzie była cała moja rodzina. Za powszechną namową całego środowiska akademickiego, postanowiłem kandydować na stanowisko rektora. Od początku widziałem wielką szansę w funduszach unijnych. Jeszcze jako dziekan udało mi się zdobyć pieniądze na remont hali laboratoryjnej budynku B.

Pierwsza kadencja rektorska to była totalna walka o środki finansowe. Dzięki temu, że miałem wspaniały zespół ludzi, niektórzy mówią, że wykorzystaliśmy szanse w 200 procentach! (śmiech) Nie odpuszczaliśmy żadnych możliwości pozyskiwania funduszy unijnych. Wchodziliśmy w różne pogramy, braliśmy udział w ogólnopolskich konkursach, dzięki którym dostawaliśmy środki bez wkładu własnego. Tak nam udało się pozyskać około 300 milionów złotych.

Totalnie zmodernizowaliśmy całą uczelnię, wybudowaliśmy nowe obiekty. Ale jeszcze ważniejsze, że udało nam się zwiększyć liczbę studentów, oraz rozszerzyć ofertę kształcenia. Od 2010 roku 14 osób uzyskało już tytuł profesora, cztery wnioski są w procedowaniu, a z siedmioma będziemy występować. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, pod koniec przyszłego roku, po 6-7 latach, Politechnika Świętokrzyska wzbogaci się o 25 profesorów tytularnych. O tym się nie mówi, ale to jest niebywały sukces naszego środowiska, bo w gronie tych 25 osób są także absolwenci Politechniki Świętokrzyskiej. To ludzie, którzy urodzili się na tej ziemi, szkolili się w szkołach w regionie, skończyli Politechnikę Świętokrzyską i tu zostali profesorami. Jesteśmy samowystarczalni, jeśli chodzi o kadrę naukową.

Zatem, co dalej, jakie plany na następne lata?
Po latach inwestycji nadszedł czas na rozwój merytoryczny. Teraz musimy walczyć o pozycję i znaczenie Politechniki Świętokrzyskiej. Musimy utrzymać naszą pozycję, a będzie trudno: idzie niż, młodzież nie chce się uczyć matematyki. Nadzieja jest w tym, że z racjonalnego punktu widzenia, jeśli ktoś marzy o karierze zawodowej, to powinien nastawić się na studiowanie kierunków technicznych, bo specjaliści zawsze i wszędzie będą potrzebni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie