Budweld Boxing Night. Osiem walk i jedna wygrana przed czasem. Mariusz Wach nie zawiódł (zdjęcia)

Konsekwencja Wikinga

Mariusz Wach w swoim stylu przeboksował pierwsze cztery rundy. Zaczynał spokojnie, trzymając rywala na dystans, by w końcówkach mocniej atakować. W drugiej i trzeciej rundzie po takich właśnie atakach, Airicha przed wyrokiem ratował gong. Niespodziewanie, w piątej rundzie to jednak Niemiec parokrotnie wystrzelił, jednak jego ciosy nie zrobiły większego wrażenia na Wachu.

- Gdyby czysto uderzył, faktycznie mógłby zrobić takim ciosem krzywdę. To co do mnie doszło, nie zrobiło na mnie jednak wrażenia - mówił po walce Mariusz Wach. W szóstej rundzie ponownie inicjatywę przejął Polak i po kolejnych ciosach narożnik rywala zdecydował się przerwać walkę. - W przygotowaniach bardziej skoncentrowaliśmy się na siłowni, pracy siłowej. Teraz musimy dołożyć do tego pracę beztlenową, bym zadawał więcej ciosów w serii. Nad tym będziemy pracowali do następnego pojedynku.

Ostrowczanie w ringu

Jako pierwsi do ringu wyszli amatorzy, w tym dwaj pięściarze z sekcji bokserskiej KSZO: Rudolf Pająk i Damian Falecki. Pierwszy z nich wygrał z Marcinem Marcinkowskim z Ringu Busko-Zdrój. Drugi pokonał Ukraińca Lubomira Ozgowicza. Oba pojedynki toczyły się na dystansie trzech rund.

Jako jedyny z Polaków swoją walkę przegrał Robert Parzęczewski (9-0, 3 KO), którego rywalem był Francuz Jessy Luxembourger (6-1, 3 KO). Popularny Arab nie zademonstrował pełni swoich możliwości i sędziowie punktowali 78:76, 79:78, 79:73 na korzyść Francuza. Inni spisali się lepiej. Debiutujący na zawodowym ringu Mateusz Rzadkosz (waga superlekka) pewnie wypunktował Białorusina Dzanisa Makara, Michał Leśniak (3-0, 1 KO) pokonał innego Białorusina, Andrieja Staliarczuka (11-24-3, 2 KO), choć musiał na tę wygraną solidnie zapracować. Sędziowie punktowali: 39:37, 38:38, 39:37 na korzyść Szczupaka. Dobrze zaprezentował się Damian Wrzesiński (8-0, 5 KO) z Oskarem Fiko (13-12, 10 KO).

Pechowa wygrana

Z pewnością nie będzie najmilej wspominał gali w Ostrowcu Świętokrzyskim najmocniej związany z tym miastem Michał Żeromiński (9-2, 1 KO). Wygrał co prawda na punkty sześciorundowy pojedynek z Laszlo Fazekasem (24-20-1, 17 KO), jednak już na początku walki doznał urazu dłoni - zerwał ścięgna prostownika kciuka prawej dłoni. Z kontuzją walczył do końca, pokazując sportowy charakter.
Sporo emocji przyniósł także pojedynek Michała Gerleckiego (11-0, 6 KO) z nieustępliwym Pablo Sosą (4-5, 3 KO). Walka przypadła do gustu kibicom, choć sędziowski werdykt był bardzo rozpięty: 80:72, 76:76 i 77:75 na korzyść Polaka. a ą

Mariusz Wach po walce:

- Znowu muszę sobie wylać kubeł zimnej wody na głowę. Wygrałem przed czasem, ale tak jak wielu zauważyło, zabrakło serii ciosów, przyspieszeń, interwałów. Ta lewa rączka już jakoś pracowała i taki był plan, żeby w pierwszych rundach rozbijać go lewą ręką, a w drugiej części walki dołożyć prawą. Potrzeba więcej akcji kombinacyjnych i więcej zrywów i wszystko będzie dobrze. Airich to mocno bijący zawodnik. Celnych ciosów nie uderzył wiele, ale dwa razy przycelował mnie w głowę i te ciosy odczułem, jednak jakiegoś większego wrażenia na mnie nie zrobiły.