Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Boratyński z Kielc gra w Teatrze Dramatycznym w Elblągu. Swoją pasją zaraża młodych ludzi

Dorota Klusek [email protected]
Piotr Boratyński rzadko gości w rodzinnych Kielcach. Dziś bardziej związany jest z Elblągiem, gdzie znajduje się jego teatr. Ale to sztuka w kieleckim teatrze była impulsem do aktorstwa. Na zdjęciu Piotr przed teatrem w Kielcach.
Piotr Boratyński rzadko gości w rodzinnych Kielcach. Dziś bardziej związany jest z Elblągiem, gdzie znajduje się jego teatr. Ale to sztuka w kieleckim teatrze była impulsem do aktorstwa. Na zdjęciu Piotr przed teatrem w Kielcach. Łukasz Zarzycki
Aktorstwo to był impuls. Jednak szybko dojrzał do tego, że ze sceną chce związać życie. Dziś Piotr Boratyński z Kielc gra w Teatrze Dramatycznym w Elblągu i swoją pasję przekazuje młodzieży.

Spotykamy się w Kielcach, Twoim rodzinnym mieście, ale studiowałeś w Olsztynie, a obecnie pracujesz w Elblągu. Które z tych miast jest Ci teraz najbliższe?

- Zdecydowanie Elbląg, ponieważ tam pracuję w Teatrze Dramatycznym imienia Aleksandra Sewruka. Prowadzę również grupę teatralną i warsztaty edukacji teatralnej dla szkół, klas, które przychodzą do nas, do teatru.

Aktorstwo było Twoim marzeniem od dzieciństwa?

- Taka myśl pojawiła się dość późno, kiedy byłem w drugiej, a może nawet w trzeciej klasie liceum. Poszliśmy z klasą do Teatru imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach na "Dziady", i był taki jeden moment podczas tego spektaklu, kiedy doznałem jakiegoś olśnienia. Kiedy na scenę wszedł Dawid Żłobiński, wtedy poczułem, że chce być taki, jak on, też grać przed ludźmi. Co ciekawe, kilka lat później, kiedy już byłem w studium aktorskim w Olsztynie, dowiedziałem się, że reżyserem tych ważnych dla mnie "Dziadów", był Piotr Jędrzejas, który później był reżyserem mojego spektaklu dyplomowego w szkole aktorskiej. Tak więc Piotr Jędrzejas był ze mną w tym jednym z najważniejszych momentów w moim życiu i potem pojawił się znowu.

Jak Twoi bliscy zareagowali na Twój pomysł na życie?

- Dla nich to nie był wymarzony wybór (śmiech). Miałem być informatykiem. Mój brat, Wojtek, zawsze interesował się komputerami, a ja obserwowałem go, czytałem jego książki, które były dla mnie zagadką, i myślałem, że chyba chcę robić to samo (śmiech). Teraz już wiem, że to nie był zawód dla mnie. Nie usiedziałbym kilku godzin dziennie przed komputerem. Rodzice na początku bardzo sceptycznie podchodzili do mojego pomysłu. Mama weszła w układ z sąsiadką i co jakiś czas na moim biurku pojawiały się wywiady z niespełnionymi aktorami, którzy mówili, jaki ten zawód jest ciężki. Ale to mnie jeszcze bardziej motywowało, że na przekór wszystkim, chcę to robić, że dam radę.

Najpierw musiałeś zrobić pierwszy krok - dostać się do szkoły aktorskiej, a to nie było łatwe zadanie.

- Zdawałem do Krakowa, Wrocławia, Warszawy i Olsztyna. W Warszawie odpadłem na drugim etapie, we Wrocławiu i w Krakowie na ostatnim. A egzaminy w Olsztynie są tak pomyślane, że zawsze odbywają się na koniec. Tam starają się dostać wszyscy ci, którym nie udało się tego zrobić w innych szkołach. W przeciwieństwie do nich, olsztyńska komisja rzetelnie przygląda się kandydatom i daje im więcej możliwości wykazania się i przekonania do siebie. Mnie nie do końca to się udało. Byłem drugi pod kreską. Ale wtedy podeszła do mnie pani Magda Zaorska - wykładowca przedmiotu elementarne zadania aktorskie, osoba o ogromnym sercu, i powiedziała mi, żebym napisał odwołanie od decyzji komisji. Zrobiłem tak i dostałem się.

O studiach aktorskich krążą legendy, o tym, jak są wyczerpujące, ile wymagają poświęcenia i zaangażowania. Jak jest naprawdę?

- Zacząłem naukę w Studium Aktorskim imienia Aleksandra Sewruka w Olsztynie i jednocześnie pedagogikę szkolną z animacją kulturalną na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Teraz ten kierunek się przydaje, ale wtedy to było dodatkowe utrudnienie. Same studia aktorskie zabierały dużo czasu. Pierwsze zajęcia zaczynały się o 7.45, a kończyły się około 22-23, niekiedy zostawaliśmy w szkole do godziny 2-3, bo musieliśmy przygotować jakąś etiudę. To był bardzo intensywny czas.

Pojawił się wtedy taki moment, że miałeś dość, żałowałeś, że wybrałeś takie studia?

- Żałować może nie, natomiast miałem wątpliwości. Przyznaję, że w tej decyzji, by pójść na aktorstwo umocniła mnie moja ówczesna dziewczyna, która całe życie o tym marzyła.

Ale wytrwałeś, skończyłeś studia. Długo czekałeś na swój angaż w teatrze?

- Miałem ogromne szczęście. Kiedy byłem na drugim roku (wtedy to było trzyletnie studium), koledzy z trzeciego roku realizowali dyplom i reżyser potrzebował czterech facetów, których wziął z drugiego roku. W tej grupie byłem także ja. Na premierze tego spektaklu był dyrektor Teatru imienia Aleksandra Sewruka w Elblągu, Mirosław Siedler. Wiem, że już wtedy chciał mnie zaprosić do współpracy, ale dyrektor mojej szkoły, pan Janusz Kijowski powiedział, że muszę najpierw skończyć naukę, mieć dyplom w zawodzie i wtedy będę mógł robić, co będę chciał. Słusznie, sam chyba też był tak zadecydował. Kiedy byłem na trzecim roku, wyjechaliśmy do Warszawy, na festiwal studium przy teatrach i tam dyrektor Siedler ponownie o mnie rozmawiał z wicedyrektorem mojej szkoły. Do teatru trafiłem w 2012 roku.

Masz na swoim koncie zarówno role w sztukach klasycznych, jak i współczesnych. W jakich lepiej się odnajdujesz?

- Jeśli chodzi o trudność tekstów, to te klasyczne, na przykład szekspirowskie, wymagają dodatkowego posługiwania się wierszem. Pod tym względem łatwiejsze są teksty współczesne. Za to te klasyczne pokazują warsztat aktorski, pozwalają się pobawić. "Romeo i Julia", w której to sztuce miałem przyjemność grać rolę Romea, to był jeden z najpiękniejszych wątków w moim życiu.

A ta najważniejsza z tych ról, które do tej pory zagrałeś?

- Nie pierwszy raz słyszę to pytanie, za każdym razem zastanawiam się i nie wiem. Każda rola jest ważna. Lubię grać Detlefa z "My, dzieci z dworca ZOO", mimo że tematyka nie jest przyjemna. Zresztą po tej roli dostałem nominację do Kreacji Roku, co było ewenementem, bo to był pierwszy rok mojej pracy. Lubię grać w komediach, farsach. Bardzo dobrze wspominam rolę Strzałki w "Skąpcu". To mała rola, ale bardzo charakterystyczna, więc mogłem się pobawić ciałem, głosem, zmienić się w kogoś zupełnie innego. Przemiana zwykłego człowieka w pełnokrwistą postać sceniczną to jest kwintesencja aktorstwa.

Czym dla Ciebie jest aktorstwo?

- Ogromną pasją! A gdybyś mnie jeszcze dodatkowo zapytała, czy kocham teatr, to bym powiedział, że nie kocham teatru (śmiech). Nie powiedziałbym tak, bo dla mnie to potężne uczucie, a samo słowo jest bardzo strywializowane w obecnych czasach, gdy ludzie kochają ptaszki, wiatr, wszystko… W moim odczuciu, żeby coś kochać, potrzeba czasu. Na tę chwilę teatr ogromnie mnie pasjonuje. Dodatkowo odnalazłem się w pracy pedagoga, jestem po pierwszym roku pracy z moją grupą teatralną, debiutowałem z nimi jako reżyser, wymyśliłem cały spektakl od początku do końca, wystawiliśmy go i nawet zdobyliśmy dobre recenzje słowne i w przyszłym sezonie będziemy jeździć po festiwalach grup teatralnych. Moja praca to ogromna pasja, ogromnie ważny element mojego życia.

Jak się pracuje z dziećmi, młodzieżą?

- Fantastycznie, uwielbiam pracę z nimi. Są otwarci, poznają ten świat aktorski, raczkują w nim. To jest zabawne, interesujące, a czasami też inspirujące. Z małymi dziećmi pracuje się bardzo ciekawie, bo mają jeszcze bardzo żywą wyobraźnię, nie zanikła ich kreatywność, co widzę porównując na przykład dzieci z klasy pierwszej-drugiej szkoły podstawowej z gimnazjalistami. Podam taki przykład: kiedyś podczas zajęć dzieci z klasy drugiej miały zrywać wymyślone owoce i wkładać je do koszy. Dałem to zadanie jednej grupie i poszedłem do kolejnych. Po jakimś czasie dziewczynka, z tej pierwszej grupy podeszła do mnie i mówi: przepraszam, ale my mamy już dwa kosze wypełnione owocami, co mamy dalej robić? To było fantastyczne! (śmiech). Ta umiejętność przyda im się w przyszłości.

A Twoja przyszłość? Jakie masz plany na najbliższe lata?

- Nie mam konkretnego miejsca, gdzie chciałbym osiąść. Pierwszych 10 lat pracy jest najważniejszych. Wtedy, kiedy jest się młodym trzeba grać, zdobywać doświadczenie, uczyć się od dobrych ludzi. Dlatego ja chciałbym pracować, pracować, pracować i jednocześnie realizować się jako reżyser i pedagog. Na tę chwilę to jest mój cel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie