W gronie kuglarzy
- Mnie ogień fascynował od zawsze. Pamiętam, że jako mała dziewczynka mogłam godzinami wpatrywać się w płomienie i nigdy mi się to nie znudziło. Lubiłam rozpalanie ognisk, zawsze siedziałam najbliżej płomieni i nie było ważne, że mi gorąco. Do tej pory bardzo lubię siedzieć przy ognisku - mówi Angelika Nowak, absolwentka I Liceum Ogólnokształcącego w Starachowicach, a od października studentka Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- Moja przygoda z teatrem ognia zaczęła się właśnie w szkole średniej. Kiedy przyszłam do liceum, zaczepił mnie ktoś z grupy kuglarzy i zapytał, czy chciałabym brać udział w zajęciach i zaprosił mnie na próbę. Spodobało mi się, zaczęłam przychodzić i tak poznałam Igę Kryj i Mateusza Karykowskiego, którzy żonglowali ogniem - wspomina początki przygody z teatrem ognia Angelika.
Rok później, w podobny sposób do grupy dołączył Albert Pater. Pierwsze próby młodzi adepci przez wiele tygodni prowadzili bez żywego ognia. Najpierw należało opanować sztukę żonglowania. Angelika po próbach z różnymi akcesoriami wybrała kij, Albert - poiki, czyli umocowane na łańcuchach ciężarki z kewlaru, specjalnego materiału, który podpala się po nasączeniu go parafiną. Na poikach ćwiczy też Iga, Mateusz preferuje żonglerkę kijem, ale potrafi też "ziać" ogniem. Ta sztuczka jest bardzo widowiskowa i zawsze robi wrażenie na widzach.
Trening czyni mistrza
Siniaki, zanim opanuje się sztukę żonglowania, są nieuniknione.
- Po treningach zawsze byliśmy poobijani, ale było warto. Treningi były po dwie, trzy godziny tygodniowo na sali gimnastycznej. Ćwiczenie powtarza się dotąd, aż ciało nauczy się, co ma robić - mówi Albert Pater.
- Jak długo trwa opanowanie umiejętności? To zależy od indywidualnych predyspozycji, od tego, co komu bardziej pasuje. Angeli pasuje kij, mnie poiki.
Wielkie emocje i skok adrenaliny to pierwsze ćwiczenia z zapalonym kijem czy poikami. Każde kolejne zresztą też.
- Jeden nieostrożny ruch i można się poparzyć. Nie zdarzyło mi się odnieść poważnych obrażeń, ale poparzona byłam wiele razy. Do występów związuję włosy lub występuję w czapce, bo ryzyko, że włosy mogą się zapalić, jest całkiem duże - podkreśla Angelika.
Grupa rzadko ma okazję występować razem przed większą publicznością. Pierwszy raz pokazali, co potrafią, na finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Nie wspominają tego występu zbyt dobrze, bo występy w samej koszulce w mroźny wieczór to nic przyjemnego.
- Ale daliśmy popis umiejętności na Dniu Harcerza. Wystąpiliśmy na placu koło fontanny przy alei Armii Krajowej i wydaje mi się, że publiczności się podobało. Zatańczyliśmy z ogniem w rytm "swoich" podkładów muzycznych. Chodzi głównie o tempo piosenek, które nie może być ani za szybkie, ani za wolne. Mnie dobrze żongluje się przy rocku, Angelika woli ostatnio muzykę folkową, która robi dobry klimat występu - mówi Albert.
Co daje taniec z ogniem?
- Ogromną satysfakcję i bardzo dużo adrenaliny. Przed występami raczej się nie denerwujemy. Staramy się skupić, żeby wszystko poszło jak najlepiej, żebyśmy my byli zadowoleni i żeby się podobało publiczności - podkreślają tancerze.
Pokazy w ich wykonaniu będzie można zobaczyć na Dniach Starachowic na starachowickim rynku. Wystąpią w piątek o godzinie 20.30 oraz w niedzielę o 21.
SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu STARACHOWICKIEGO
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?