Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Wojtyś

Redakcja
Ma 37 lat. Mieszka w Kielcach. Jego osiągnięciem jest wydanie dwóch części przewodnika turystycznego pt. "Z sercem w plecaku, czyli wędrówki po drogach i bezdrożach po ziemi świętokrzyskiej i sandomierskiej".

Gołoborza - "kamień na kamieniu i kamieni morze" - jak wyraził się Jan Jerzy Karpiński - malowniczo otoczone ciemnym lasem - wyglądają niczym łysina - "głazy świecące łysiną" - jak napisała Zofia Kęczkowska - stały się najprawdopodobniej natchnieniem dla twórcy nazwy "Łysogóry", którą określa się najwyższe pasmo Gór Świętokrzyskich (na terenie którego się znajdujemy), a także dla autora nazw najwznioślejszych dwóch jego szczytów - Łysicy oraz Łysej Góry - Łyśca (Św. Krzyża).
Zajmijmy się teraz samym terminem "gołoborze", który jest pochodzenia ludowego, a oznacza miejsca na zboczach gór niezadrzewione - "drzewiną nie zagajone" - gołe od boru. Termin ten przyjął się z czasem w literaturze naukowej (choć próbowano go też zastąpić innymi terminami, jak np. rozwalisko czy blokowisko skalne) i używany jest również do określania rumowisk skalnych znajdujących się ponad górną granicą lasu (m.in. na Śnieżce w Karkonoszach). Jednak to gołoborza łysogórskie szczególnie przyciągają uwagę naukowców - o czym za chwilę, a także - jak wiemy - literatów i artystów, pobudzając ich wyobraźnię mrocznym obrazem surowego, skalnego rumowiska, otoczonego szpalerami potężnych pni puszczańskich drzew. Miejsce to od wieków pobudzało wyobraźnię okolicznych mieszkańców i obieżyświatów, wędrujących przez te dzikie ostępy, a szczególnie ludowych i dworskich bajarzy, inspirując ich do tworzenia legend i baśni, poprzez które próbowali sobie i innym ludziom wytłumaczyć, jak powstały owe rumowiska głazów, gołoborzami zwane; więc zanim zajmiemy się wyjaśnieniem tej kwestii w oparciu o źródła naukowe, sięgnijmy do starych legend - z dawna przekazywanych z pokolenia na pokolenie, a dziś w dużej mierze spisanych i wydanych drukiem. "Nie dziwię się teraz, że szczyty Łysogór wiążą się u ludu z zabobonami; nawet człowiek cywilizowany nie może oprzeć się pewnemu mistycznemu uczuciu, gdy znajdzie się samotny wśród tego rozpaczliwego rumowiska, jakoby rękoma tytanów nagromadzonego, pośród ciemnego boru, którego ciszę przerywają często gromy piorunów lub srożące się echa dalekiej burzy..." - tak, na pocz. XX w., wspominał swoje pierwsze zetknięcie z gołoborzami wybitny geograf - Wacław Nałkowski (1851 - 1911), ojciec Zofii Nałkowskiej. Posłuchajmy więc... o czym gwarzy "Czarodziejska góra"... o czym "gołoborze odwieczną swoją klechdę gada...".
Najbardziej znaną legendą, wyjaśniającą powstanie gołoborzy, jest ta - o zburzonym zamku, wznoszącym się przed wiekami na szczycie Łysicy, a najpopularniejszą jej wersją - ta o dwóch siostrach, które zamczysko owe zamieszkiwały. Opowiadając ją, wspierać się będziemy głównie fragmentami opowiadania Józefa Ozgi - Michalskiego, pt. "O siostrzycach dwóch z łysickiego pałacu", zawartego w tomiku zatyt. "Łysica gwarzy" - wydanym w roku 1938. "Stoł na Łysicy, na nowyssym garbie zomek znamienity - pański. Wiela już lot mineło, kiej cały jesce bystrzeł się w słońcu i blachami złocistemi migoceł - któz zgadnie? (...) Wiem, ze pałac beł zdobny rzeźbami cudnemi, aze ocy bolały od patrzenio na te róźności. I w tym pałacu pieknym dwie siostry mieskały". Młodsza z nich - złotowłosa i błękitnooka - miała na imię Agata, zaś starsza - czarnowłosa - Jadwiga. Obydwie były młode i piękne, lecz różne jak ogień i woda. "Młodso w zamyśleniu wiecnym z okien pałacowych w siny las poglodała i dumała a dumała nieprzerwanie...". Uwielbiała przyrodę, karmiła w oknie ptaszki, a przed świtaniem boso biegła po rosie w puszczę Łysicy. "...starso siostrzyca (...) nature na odwyrt od młodsy rodzenicy miała. Kipiała w nij krew młodo, burzeło sie i gotowało w nij wszystko, śwarno beła dziewka, jak chłop prawie sielno, ze niejednemu by chłopu rade dała". Pewnego dnia, w te leśne ostępy zabłąkał się młody, acz już zepsuty do cna, rycerz, którego pałac łysicki zachwycił wielce swym bogactwem i wyniosłym pięknem. "I zjawieł sie na dworze siostrzyc dwóch wojok urodziwy. (...) do pałacu sed na gembie weselny i uciesny. A starso, kiej dor-ziała urodnego wojoka, omal ze skóry psia jucha nie wyskoceła - na syje mu sie rzucić chciała w goroncości, tak ji sie młody parobek spodoboł. I cieseła sie nim i naciesyć sie nie mogła". Całe dnie i noce Jadwiga spędzała u boku swego wybrańca, a hucznym ucztom i tanecznym zabawom końca nie było. Agata zaś, posmutniała jakoś, stroniła od tych gwarnych uciech, szukając azylu wśród swych skrzydlatych przyjaciół i napawając się pięknem Puszczy Jodłowej. Jednakże jej starszą siostrę paliło straszliwe uczucie zazdrości oraz chciwości - i... na wszelki wypadek... postanowiła zgładzić Agatę, dostrzegając w niej zagrożenie na przyszłość pod każdym względem... W zbrodniczy plan wtajemniczyła swego oblubieńca, a ten - jako że był to typ spod ciemnej gwiazdy - ochoczo nań przystał. "Ez w pałacu noc ciemnom i bezgwiezdnom nasły siostrzyce starsom myśli włodne - przegrzesne!... - zapanować chciała niepodzielnie pałacem łysickim i bezmiłośnie srucić z okna wysokiego niewinowatom dziewke, co ji sie przeszkodom zapornom widziała". Ze skrytobójczą misją Jadwiga wysłała do komnaty siostry swego kochanka, któremu takie nierycerskie metody obce nie były. "...septliwie wytłumaceła rzec całą. Pośli do okna i miarkowali kaj cisnoć, by zywo ju nie wstała (...) Urodzali długo i chyba niezgodliwie. Kie wreście rycar posed, by wziońść śpioncom na rence - nie zastoł dziewki młody. Posła jak zawdy na cieniste zrosone paprocie budzić leśnych ptoków zgraje". Jadwiga jednak nie zarzuciła swych zbrodniczych planów. "Siostrzyca zło zmyśleła sposób inaksy. Trucizny słodki do miodu naloła i chytrze cekała, rychło przyńdzie i śmierć wypije z miodem... Miód nagotowany cekoł swego przeznacenio". I pewnie by się "docekoł", gdyby... Opatrzność - dająca "znak widny panowanio i sprawiedliwości boski" - tego "przeznacenio" nie zmieniła... Agata, niczego nieświadoma, sunęła - przez puszczę, po rosie, swoją wydeptaną od lat ścieżką - ku pałacowi. "Na ten cas chmury corne, burzliwe, co sie z ranny rosy przez ji nogi stroncone zebrały, wypłyneły na niebo takim śladem, jaki znaceł sie co rano na cienisty zrosony paproci...". Odbierzmy w tym momencie, na chwilę, monopol na narrację towarzyszącą w tej opowieści Ozdze - Michalskiemu, by - w tych "okolicznościach przyrody" - oddać głos na moment S. Supłatowiczowi: "Ponuro i ciemno zrobiło się na świecie. Wystraszone ptactwo pochowało się w dziuplach (...) Strwożone zwierzęta zapadały w wykroty i ziemne kryjówki. Wiatry szalały. Coraz więcej chmur nadpływało. Zdawało się, że wszystkie węże świata straszliwym kłębowiskiem przewalają się przez niebo. (...) poszarzała z lęku. Przeczuła, że po tej ogromnej ciszy nastąpi jakaś ogromna zmiana. Wtem ciemności rozdarły błyskawice, drzewa stanęły w upiornym blasku (...) a błyskawice leciały jedna za drugą. Rozległy się grzmoty, które wstrząsnęły ziemią i skałami...". I jeszcze - w dopełnieniu - ks. J. Dzwonek: "Huczy i wyje/ Jęczy w swym żywiole/ A pioruny biją/ Jak szalone/ Salwą kul ognistych/ W drzewa/ W wodę/ W góry/ Co spotkają na drodze/ Rozwalają/ Jak granaty...". Straszliwie przerażona Agata, widząc, jak cała nawałnica skupia się jakimś dziwnym zrządzeniem nad zamkiem, bijąc weń piorunami z niemiłosierną mocą i rozświetlając go okrutnie - jakby w jakowymś przedśmiertnym widzie, rzuciła się pędem poprzez kamienie i rozłożyste paprocie - ku swemu domostwu... ku siostrze rodzonej... I teraz oddajmy z powrotem i w pełni głos towarzyszący - przyszłemu tow. Michalskiemu: "Hale pierony predciejse som od ludzi, bo nim dziewka zdoleła pół drogi ucynić, pierun świetlisty w budowe kamiennom strzeleł. Huk rozniós sie po lesie, rozdygotały sie jedle i zomek rozlecioł sie kaminiami po Łysicy. Hucało długo, jekliwie i grubo po polanach. Echem przerozgłośnym niesły sie na lassy serokie pieronowemi grzmotami umocnione powtórzenia hurgoconcych głozów wielgachnych". I tak oto powstało gołoborze, zaś Agata - "dziewica młodo, co jedna zywo ostała, przysła i załomała rence, hale prózno sukała ciała siostrzynego pośród kamini. Nie znalazła. Zapłakała ino, aze łzy puścieły sie po głazach, jakby zmyć chciały grzechy siostrzyne. Spłyneły ji z oców litościwych tak bardzo, ze do dziś wypływajom dołem, źródłem św. Franciska. Do dziś ludzie omywajom sie w óny świenty wodzie z tego samego cłowiekowego grzechu...". I tak oto powstało źródełko Św. Franciszka, a drugi wierzchołek Łysicy nazwano później imieniem Agaty... "I do dziś znacy ktoś ślod na cienisty paproci...".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie