Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tytułowano ją "pani doktor" i płacono grube pieniądze za leczenie zębów, a była sprzątaczką... - reportaż

Sylwia BŁAWAT Współpraca Michał Leszczyński
Skandal w Sandomierzu. Sprzątaczka przyjmowała pacjentów i za ciężkie pieniądze leczyła im zęby, nawet kanałowo!

Ile za to grozi

Ile za to grozi

Ustawa o zawodach lekarza i lekarza dentysty, artykuł 58, punkt 1: "Kto bez uprawnień udziela świadczeń zdrowotnych polegających na rozpoznawaniu chorób oraz ich leczeniu, podlega karze grzywny. Punkt 2: Jeżeli sprawca czynu określonego w ust. 1 działa w celu osiągnięcia korzyści majątkowej albo wprowadza w błąd co do posiadania takiego uprawnienia, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku."

Co najmniej kilku pacjentów przyjęła i według policji leczyła im zęby - pomoc sprzątająca w gabinecie stomatologicznym, kobieta która z zawodu nie jest lekarzem, tylko…przetwórcą owocowo-warzywnym. Na dodatek właścicielka kliniki twierdzi, że nic takiego nie miało miejsca.

Sprawa ujrzała światło dzienne po tym, jak do policji zgłosili się pacjenci korzystający z usług sandomierskiego gabinetu stomatologicznego. - Gabinet jest niemal luksusowy, wygląda jakby miał europejski standard - relacjonuje mieszkaniec Sandomierza. W gabinecie pracują trzy panie doktor, prawdziwe, z dyplomami. Świadczą niemal wszystkie usługi z zakresu stomatologii. I w tym właśnie gabinecie w charakterze pomocy sprzątającej wiele miesięcy temu zatrudniona została 33-letnia dziś sandomierzanka.

"DOKTOR" PO ZAWODÓWCE

Pacjenci, którzy zgłosili się do policji, mieli - jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy - zastrzeżenia co do jakości leczenia przez jedną z kobiet. I musiały być poważne, skoro funkcjonariusze postanowili bliżej się przyjrzeć gabinetowi i pani "doktor" która - jak wynikało ze słów leczących tu zęby ludzi - partaczyła swoją robotę. Jakież było zdziwienie stróżów prawa, gdy okazało się, że osobą, na którą wskazywali sandomierzanie, nie była żadna z lekarek, tylko właśnie 33-latka, zatrudniona jako sprzątaczka.

- Kobieta po początkowym okresie, w którym zajmowała się sprzątaniem w gabinecie, później podejmowała się innych drobnych prac, typu wykonywanie prześwietleń zębów czy też robienie opatrunków. Aż w końcu zaczęła "leczyć" - opowiada podkomisarz Małgorzata Tkaczyk-Kłębek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.

Sprawdzono, jakie 33-latka ma wykształcenie. Okazało się, że o medycynie jedynie słyszała, zaś skończyła zawodówkę i z papierów wynika, że jest… przetwórcą-owocowo-warzywnym.

Oszust i słuchawki

Oszust i słuchawki

Na początku tego roku w Skarżysku-Kamiennej pojawił się fałszywy ginekolog. Na szczęście nie leczył ludzi, a "tylko" ich okradł. Działał razem z kolegą udającym Chorwata. "Cudzoziemiec" na ulicy zaczepił małżeństwo. Pytał, gdzie mógłby wycenić złote monety, do rozmowy rychło przyłączył się człowiek upierający się, że jest ginekologiem, a na dowód tego pokazał, iż w aktówce ma lekarskie słuchawki. Obaj tak bardzo zmanipulowali małżonków, że ci kupili od nich fałszywe monety za ponad 30 tysięcy złotych.

WŁAŚCICIELKA NIE WIEDZIAŁA?

Czy rzeczywiście leczyła ludzi? Właścicielka gabinetu stomatologicznego w Sandomierzu, zatrudniająca kobietę, całej sprawy nie potrafiła racjonalnie wytłumaczyć. Zaprzeczyła jakoby jej pracownica wykonywała u pacjentów typowo lekarskie czynności jak na przykład wyrywanie czy leczenie zębów. Nie potrafiła też odpowiedzieć, czy podwładna pełniła funkcję higienistki. Za to policjanci w tej sprawie mają ugruntowany pogląd:

- Z naszych ustaleń wynika, że 33-latka zajmowała się w gabinecie typowo lekarskimi czynnościami, pracowała przy zębach i dziąsłach pacjentów, wykonywała działania, które można nazwać chirurgicznymi - opowiada wysoki rangą oficer świętokrzyskiej policji. Mówi też, że swe usługi fałszywa pani doktor świadczyła nie o świcie, czy późną nocą, tylko w godzinach urzędowania gabinetu czyli miedzy godziną 8 a 20.

- Nawet leczenie kanałowe robiła. Tytułowano ją panią doktor, chodziła w fartuchu, prowadziła dokumentację i umawiała swoich pacjentów na następne wizyty - wyjaśnia Zbigniew Kotarski, komendant powiatowy policji w Sandomierzu.

- Największą zagadką, a jednocześnie rzeczą niezmiernie dziwną jest to czy 33-latka działała za zgodą i wiedzą właścicielki gabinetu? Czy miała jej przyzwolenie? - zastanawia się Leszek Dębowski, naczelnik pionu dochodzeniowo-śledczego sandomierskiej policji. - Tę kwestię wyjaśni postępowanie.

Na razie policja mówi o kilku udokumentowanych przypadkach świadczenia usług medycznych przez osobę nie mającą ku temu żadnego prawa. Ale to może nie być koniec - z gabinetu zabrano karty przeszło 200 pacjentów. Wszyscy ci ludzie zostaną przesłuchani, dokumenty przeanalizowane i dopiero wtedy będzie znana prawdziwa liczba osób, którym kobieta leczyła zęby.

PRZYZNAŁA SIĘ

33-latka została zatrzymana. - Przedstawiliśmy jej zarzut wykonywania zawodu lekarza, bez uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Przyznała się, złożyła wyjaśnienia - mówi lakonicznie naczelnik Leszek Dębowski.

- Sądziła, że pracując w gabinecie, uczyła się, a z biegiem czasu w swoim mniemaniu nabrała takiej biegłości, że sama postanowiła leczyć - dodaje komendant Kotarski. - Chyba sobie nie zdawała sprawy z odpowiedzialności. Motywowała to potrzebami finansowymi swoimi i córki, którą wychowuje.

Policjanci sprawę wciąż badają i nazywają rozwojową. Biegli z zakresu stomatologii będą musieli się wypowiedzieć na temat każdej czynności zrobionej przez "panią doktor", dopiero wtedy bowiem wiadomo będzie czy zabiegi, które przeprowadziła kobieta mogły w jakiś sposób narazić zdrowia, a nawet życia leczonych osób. Jeśli taka by była opinia fachowców, 33-latka mogłaby usłyszeć kolejny zarzut. Mało tego, za zabiegi pobierała takie same opłaty, jak wykształcone lekarki w tym samym gabinecie. 130 złotych, 150 złotych, 200 złotych. W zależności od rodzaju leczenia. - Niektórzy poczuli się oszukani: płacili za profesjonalne zabiegi, a wykonywał je kompletny amator nie mający nic wspólnego z medycyną - mówią policjanci.

Co więcej - do roszczeń finansowych na drodze cywilnej mogliby wyruszyć ci, których zęby leczyła. Tak już przecież w kraju było. Gdy w Warszawie policja zatrzymała technika dentystycznego, który podawał się za lekarza i przyjmował ludzi w gabinecie, sprawa nie zakończyła się wyłącznie procesem karnym. Owszem, mężczyzna został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat, ale niektórzy z jego pacjentów, a tam skutki jego działalności były widoczne gołym okiem jak choćby uszkodzenia nerwów twarzy, wytoczyli mu procesy cywilne… Jak było w przypadku "pani doktor" z Sandomierza, zapewne będzie wiadomo najwcześniej za kilka tygodni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie